8.09.2013, Płock
Z głębokiego snu wybudziły mnie jakieś głosy i brzęczący telewizor.
- Zdradza go z autobusem Arabów, a ten jej dom kupuje - prychnął Kurek.
- Ja myślałem, że to on ma romans z Juliett - Kubiak i ten jego charakterystyczny głosik.
Uniosłam się lekko i popatrzyłam na chłopaków leżących po mej lewej i prawej stronie.
- Czy was kurwa pojebało? - zasłoniłam oczy dłonią.
- Nie - odparł beztrosko Kurek popijając wodę z domieszką czegoś tam.
- Jest niedziela, 6.00 rano, a wy oglądacie jakieś meksykańskie telenowele.
- Oj cicho. Zaraz będzie ciekawa scena - Kubiak narzucił mi kołdrę na głowę, żebym się przymknęła. Jakoś nie chciało mi się stamtąd wychodzić, więc ponownie zasnęłam.
Ktoś bardzo chciał, abym się obudziła, więc ściągnął ze mnie nakrycie.
- Zawór ty bezczelny parapecie! - zaczęłam wierzgać nogami.
- Idziemy walczyć! - ryknął dostojnie.
- O co? O medal?
- Nie, o czekoladę -.-
Mecz nie był łatwy. Modliłam się do ostatniej piłki. Przegraliśmy bitwę, ale wygraliśmy walkę.
- Mamy medala! Mamy złotego medala! - Kurek wykrzyczał mi nad uchem. Minęłam go i pobiegłam w stronę Kubiaka.
- Gratuluję! Wiedziałam, że się uda - wskoczyłam na niego, a on obrócił mnie w powietrzu.
- Cieszysz się jakbyśmy co najmniej Mistrzostwo Świata zdobyli - zaśmiał się Kubiak.
- Bo zdobędziecie.
Wśród zawodników, którzy zdobyli nagrody indywidualne znalazł się m.in. nasz przyjmujący - Michał Kubiak.
Po dekoracji zostałam zaczepiona przez niego.
- Lilka masz chwilę? - podbiegł do mnie, kiedy chciałam opuścić halę.
- Jasne, czego pragnie najlepszy przyjmujący turnieju?
- Yyym - rozejrzał się dookoła nieśmiało się uśmiechając. - Przejdziemy się? - wypalił nagle chyba sam nie wierząc co mówi.
- Dobrze. Prowadź.
Podążaliśmy uroczą uliczką Płocka. Gadaliśmy o meczu, o ME, o satysfakcjonującym widoku Rosjan na drugim miejscu.
- W sumie to chciałem ci podziękować - przybliżył się do mnie stając na przeciwko.
- Za co? - zdziwiłam się, a moje oczy tonęły już w jego tęczówkach.
- Że jesteś - odparł naturalnie. - No, to znaczy za to, że tu jesteś i nas dopingujesz. Że przyjechałaś.
- To dla mnie przyjemność. Dla takich chwil jak dziś warto.
Michał delikatnie musnął moją dłoń opuszkami palców. Nie mogłam oderwać od niego oczu. Złapałam jego rozpiętą bluzę i uśmiechnęłam się. Po chwili nasze usta zaczęły się do siebie zbliżać. Czułam jego ciepły oddech i serce, które biło jak oszalałe. Dzieliły nas milimetry, kiedy mój telefon wydał przeraźliwie głośny dźwięk na co oboje odsunęliśmy się od siebie. Drżącą ręką wyjęłam komórkę z kieszeni kurtki, a w myślach już układałam wiązankę przekleństw na dzwoniącego.
- KUREK! - warknęłam. - Co tam? - dodałam miłym głosem. Jeszcze sobie pomyśli, że nam przeszkodził.
- Nudzę się sam w pokoju. Gdzie jesteście? - zaczął marudzić.
- Nie interesuj się. Zaraz będziemy z powrotem - rozłączyłam się i zaczęliśmy kierować się do hotelu. Przez całą drogę rozmawialiśmy jak nakręceni o wszystkich. O wszystkim, tylko nie o niedoszłym pocałunku. Chyba tysięcznym z rzędu, ale bywa.
Do pokoju wtoczyliśmy się pół żywi. Dosłownie wtoczyliśmy się. Kto zostawia torbę treningową przy drzwiach? Bartosz Kurek.
- Gdybym się połamał to do końca życia byś się z odszkodowania nie wypłacił - Michał złapał równowagę i kopnął rzeczy Bartka w kąt.
- Zawór ty zarośniesz brudem! Własna matka cię nie pozna - podniosłam opuszkami palców koszulkę przewieszoną na krześle i odrzuciłam jak najdalej.
- Własna matka go nie pozna jak za chwilę nie powie dlaczego wydzwania do ludzi, którzy chcą spędzić razem trochę czasu - powiedział głośno Kubiak rzucając się na łóżko obok odwróconego plecami Kurka. Ja w tym czasie spaliłam największego buraka w całym mym nędznym życiu.
- O, Misiek. Mówiłeś coś? - Kurek wyjął z uszu słuchawki. My się produkujemy, a on nas nie słucha. Spoko.
- Michał skremuj moje zwłoki - opadłam na łóżko załamana całą sytuacją.
Następnego dnia z samego rana miałam wracać do Kazania. Może do latania już się przyzwyczaiłam i znoszę to dobrze, ale pakowanie nadal jest moją zmorą. Wyłożyłam ubrania na środek pokoju i zaczęłam je składać. Nie dane było zrobić mi to w spokoju.
- "I never liked you anyway" - Kurek przeczytał głośno napis na koszulce.
- Nie miałam okazji jej założyć, a szkoda. Nosiłabym ją specjalnie dla ciebie - zapięłam walizkę wypchaną do granic możliwości.
- Bo się pogniewamy Lilka - Kurek pokręcił głową.
- O której lecisz? - Kubiak akurat wyszedł spod prysznica i trochę zdziwił go bajzel, który zrobił się (sam się zrobił) przez krótki czas jego nieobecności.
- O 6.00 mam taksówkę do Wawy, a stamtąd samolot - odparłam przebijając się przez śpiew Kurka : "Lecę bo chcę, lecę bo życie jest złe".
- To jeśli chcesz wylecieć lepiej myj się i kładź spać bo nie wstaniesz tak wcześnie - Michał rzucił mi suchy ręcznik. Bartek dalej kontynuował: "Lecę bo wciąż kocham cieeeeebie". Za mikrofon służył mu dezodorant Miśka.
- Kto mówi, że chcę wylecieć - powiedziałam pod nosem zmierzając do toalety. - Kochaaaaam cię - dokończyłam równo z Kurkiem i zatrzasnęłam drzwi. Takich wokali to nawet Madonna z Jacksonem by pozazdrościli... Akurat.
- Czegoż twoja dusza pragnie dziecinko? - Igła powitał mnie iście słowiańsko.
- Nie opowiem ci, bo się zgorszysz. No to ten...Chciałam zameldować, że jestem na miejscu i Tupolew się nie rozpierniczył.
- Bardzo dobrze. Teraz czas na opierdziel od ojca, więc słuchaj: Dlaczego się nie pożegnałaś? Kuraś przekopał całe łóżko w poszukiwaniu twego ciała, a Kubiak nawet do szafy zaglądał. - Zaśmiałam się na sam ton głosu Krzyśka.
- Zbesztalibyście mnie za pobudkę przed 6 rano, więc wolałam odejść dobrze zapamiętana - zaczęłam wyciągać z szafy ubrania, które nadawały się na wieczorne wyjście. - A właśnie ojcze, mogę iść na imprezę?
- NIE! - Ignaczak odpowiedział krótko i stanowczo.
- Czy wiesz, że z psychologicznego punktu widzenia...
- No dobra, idź.
- Dzięki, wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.
- Powiedz mi z kim się tam wybierasz, bo będę się martwił.
- Z Ojcem Mateuszem - przyjrzałam się jednej z sukienek i zdecydowałam, że to ją ubiorę.
- Z kim?
- Z Matim. Mattem Andersonem!
- Niech cię ten pożal się Boże Anderson przypilnuje i trzyma z dala od alkoholu.
- Spokojnie Krzysiu, odstawiłam procenty. Przecież już trenuję do Superligi, czyż nie?
- Z tobą to nigdy nie wiadomo. Nieprzewidywalna jak śnieg w maju.
- Mam to po ojcu - usłyszałam śmiech po drugiej stronie. - Muszę kończyć, bo w domu już jestem i Sebek wyciąga mnie do zabawy. Iwonka cię pozdrawia i ściska choć nie wiem jak mam przekazać uścisk przez telefon, ale cóż...Inteligencja mojej żony - w tej chwili Krzysiek otrzymał chyba cios od Iwony, bo zawył z bólu. Należało mu się xd
- Dobra Igła ty jak się rozgadasz to nawijasz i nawijasz. Kończę tą konwersację, bo ty się nigdy nie rozłączysz.
- Jakbym nie mógł mówić to zabiłby mnie własne myśli, tak od środka, wiesz...
- PAAAA! - wydarłam się dając jasno do zrozumienia Ignaczakowi, że się rozłączam. Rozmowa z Krzyśkiem jest dla hardcorów.
Cześć.
Przepraszam za lekki poślizg tutaj i na wiem-o-co-gram.blogspot.com ale siła wyższa ; /
Jastrzębski Węgiel - Asseco Rosovia Rzeszów 3:2 FUCK YEAH !
Igła napędził stracha, ale już jest dobrze. Uff.
Rozdział dedykuję wszystkim czytelniczkom. Tak na przeprosiny ; *
Dzięki, że jesteście, czytacie, komentujecie :D
~ FV.
- Zdradza go z autobusem Arabów, a ten jej dom kupuje - prychnął Kurek.
- Ja myślałem, że to on ma romans z Juliett - Kubiak i ten jego charakterystyczny głosik.
Uniosłam się lekko i popatrzyłam na chłopaków leżących po mej lewej i prawej stronie.
- Czy was kurwa pojebało? - zasłoniłam oczy dłonią.
- Nie - odparł beztrosko Kurek popijając wodę z domieszką czegoś tam.
- Jest niedziela, 6.00 rano, a wy oglądacie jakieś meksykańskie telenowele.
- Oj cicho. Zaraz będzie ciekawa scena - Kubiak narzucił mi kołdrę na głowę, żebym się przymknęła. Jakoś nie chciało mi się stamtąd wychodzić, więc ponownie zasnęłam.
Ktoś bardzo chciał, abym się obudziła, więc ściągnął ze mnie nakrycie.
- Zawór ty bezczelny parapecie! - zaczęłam wierzgać nogami.
- Idziemy walczyć! - ryknął dostojnie.
- O co? O medal?
- Nie, o czekoladę -.-
Mecz nie był łatwy. Modliłam się do ostatniej piłki. Przegraliśmy bitwę, ale wygraliśmy walkę.
- Mamy medala! Mamy złotego medala! - Kurek wykrzyczał mi nad uchem. Minęłam go i pobiegłam w stronę Kubiaka.
- Gratuluję! Wiedziałam, że się uda - wskoczyłam na niego, a on obrócił mnie w powietrzu.
- Cieszysz się jakbyśmy co najmniej Mistrzostwo Świata zdobyli - zaśmiał się Kubiak.
- Bo zdobędziecie.
Wśród zawodników, którzy zdobyli nagrody indywidualne znalazł się m.in. nasz przyjmujący - Michał Kubiak.
Po dekoracji zostałam zaczepiona przez niego.
- Lilka masz chwilę? - podbiegł do mnie, kiedy chciałam opuścić halę.
- Jasne, czego pragnie najlepszy przyjmujący turnieju?
- Yyym - rozejrzał się dookoła nieśmiało się uśmiechając. - Przejdziemy się? - wypalił nagle chyba sam nie wierząc co mówi.
- Dobrze. Prowadź.
Podążaliśmy uroczą uliczką Płocka. Gadaliśmy o meczu, o ME, o satysfakcjonującym widoku Rosjan na drugim miejscu.
- W sumie to chciałem ci podziękować - przybliżył się do mnie stając na przeciwko.
- Za co? - zdziwiłam się, a moje oczy tonęły już w jego tęczówkach.
- Że jesteś - odparł naturalnie. - No, to znaczy za to, że tu jesteś i nas dopingujesz. Że przyjechałaś.
- To dla mnie przyjemność. Dla takich chwil jak dziś warto.
Michał delikatnie musnął moją dłoń opuszkami palców. Nie mogłam oderwać od niego oczu. Złapałam jego rozpiętą bluzę i uśmiechnęłam się. Po chwili nasze usta zaczęły się do siebie zbliżać. Czułam jego ciepły oddech i serce, które biło jak oszalałe. Dzieliły nas milimetry, kiedy mój telefon wydał przeraźliwie głośny dźwięk na co oboje odsunęliśmy się od siebie. Drżącą ręką wyjęłam komórkę z kieszeni kurtki, a w myślach już układałam wiązankę przekleństw na dzwoniącego.
- KUREK! - warknęłam. - Co tam? - dodałam miłym głosem. Jeszcze sobie pomyśli, że nam przeszkodził.
- Nudzę się sam w pokoju. Gdzie jesteście? - zaczął marudzić.
- Nie interesuj się. Zaraz będziemy z powrotem - rozłączyłam się i zaczęliśmy kierować się do hotelu. Przez całą drogę rozmawialiśmy jak nakręceni o wszystkich. O wszystkim, tylko nie o niedoszłym pocałunku. Chyba tysięcznym z rzędu, ale bywa.
Do pokoju wtoczyliśmy się pół żywi. Dosłownie wtoczyliśmy się. Kto zostawia torbę treningową przy drzwiach? Bartosz Kurek.
- Gdybym się połamał to do końca życia byś się z odszkodowania nie wypłacił - Michał złapał równowagę i kopnął rzeczy Bartka w kąt.
- Zawór ty zarośniesz brudem! Własna matka cię nie pozna - podniosłam opuszkami palców koszulkę przewieszoną na krześle i odrzuciłam jak najdalej.
- Własna matka go nie pozna jak za chwilę nie powie dlaczego wydzwania do ludzi, którzy chcą spędzić razem trochę czasu - powiedział głośno Kubiak rzucając się na łóżko obok odwróconego plecami Kurka. Ja w tym czasie spaliłam największego buraka w całym mym nędznym życiu.
- O, Misiek. Mówiłeś coś? - Kurek wyjął z uszu słuchawki. My się produkujemy, a on nas nie słucha. Spoko.
- Michał skremuj moje zwłoki - opadłam na łóżko załamana całą sytuacją.
Następnego dnia z samego rana miałam wracać do Kazania. Może do latania już się przyzwyczaiłam i znoszę to dobrze, ale pakowanie nadal jest moją zmorą. Wyłożyłam ubrania na środek pokoju i zaczęłam je składać. Nie dane było zrobić mi to w spokoju.
- "I never liked you anyway" - Kurek przeczytał głośno napis na koszulce.
- Nie miałam okazji jej założyć, a szkoda. Nosiłabym ją specjalnie dla ciebie - zapięłam walizkę wypchaną do granic możliwości.
- Bo się pogniewamy Lilka - Kurek pokręcił głową.
- O której lecisz? - Kubiak akurat wyszedł spod prysznica i trochę zdziwił go bajzel, który zrobił się (sam się zrobił) przez krótki czas jego nieobecności.
- O 6.00 mam taksówkę do Wawy, a stamtąd samolot - odparłam przebijając się przez śpiew Kurka : "Lecę bo chcę, lecę bo życie jest złe".
- To jeśli chcesz wylecieć lepiej myj się i kładź spać bo nie wstaniesz tak wcześnie - Michał rzucił mi suchy ręcznik. Bartek dalej kontynuował: "Lecę bo wciąż kocham cieeeeebie". Za mikrofon służył mu dezodorant Miśka.
- Kto mówi, że chcę wylecieć - powiedziałam pod nosem zmierzając do toalety. - Kochaaaaam cię - dokończyłam równo z Kurkiem i zatrzasnęłam drzwi. Takich wokali to nawet Madonna z Jacksonem by pozazdrościli... Akurat.
Płock, ranek
Przebudziłam się, gdy było jeszcze ciemno. Zegar wskazywał na godzinę 4:45. Przeskoczyłam przez Kurka i po cichu poszłam się ogarnąć. Przed 6.00 stanęłam z bagażem w ręku przy łóżku śpiących siatkarzy. Wyglądali tak niewinnie, że przez moment miałam wrażenie, że ktoś mi ich w nocy podmienił.
- Do zobaczenia. Kocham was - szepnęłam i złożyłam delikatny całus na policzku Kubiaka i Zawora. Wyszłam bezszelestnie.
Kazań, popłudnie
- Niestety wróciłam! - dałam znać ściągając kurtkę w korytarzu mieszkania mojego, Maksima i Andersona. Z kuchni wyjrzał Michajłow, który zaprosił mnie na obiad.
- Gdzie Matty? - zatarłam ręce na widok kurczaka z ryżem.
- Pojechał do pralni odebrać garnitur. Wieczorem mamy prezentacje w klubie z okazji rozpoczęcia sezonu - Michajłow krzątał się przy garach w swoim stylowym fartuszku.
- Samotny wieczór z fejsem i serialami... - uświadomiłam sobie, że czeka mnie nudny koniec dnia. W mieszkaniu dało się usłyszeć kroki Matta, który powrócił.
- Dlaczego samotny? Mam wobec ciebie pewne plany - Anderson podszedł do mnie i przytulił na przywitanie.
- Jestem do twojej dyspozycji - usiadłam na krześle zakładając nogę na nogę. Matty zlustrował mnie od góry do dołu przygryzając dolną wargę.
- Bądź gotowa o 20.00. Zabieram cię na imprezę - powiedział opuszczając kuchnię.
- Uuu - Maksim zaczął wymachiwać ścierką. - On lyubit vas.
- Good because I like him too so... have a nice day baby - ugryzłam jabłko, które zabrałam z dłoni Michajłowa i uśmiechnęłam się. Udałam się do pokoju, aby zacząć przygotowania. Potraktowałam to zaproszenie jako przyjacielskie wyjście na sportową imprezę. To Maksim widzi coś czego nie ma.
Szkoda tylko, że nie będzie Ziomka, który dostał kilka dni wolnego po Memoriale i będzie szykował się do ME. Mam nadzieję, że będzie tam ktoś, kto godnie zastąpi mi Winiarskiego, z którym podbijam parkiet na każdym melanżu. Nieważne, czy w pięciogwiazdkowym hotelu, czy w altance przy kaszance. Postanowiłam zatelefonować do mych przyjaciół z Polski.- Czegoż twoja dusza pragnie dziecinko? - Igła powitał mnie iście słowiańsko.
- Nie opowiem ci, bo się zgorszysz. No to ten...Chciałam zameldować, że jestem na miejscu i Tupolew się nie rozpierniczył.
- Bardzo dobrze. Teraz czas na opierdziel od ojca, więc słuchaj: Dlaczego się nie pożegnałaś? Kuraś przekopał całe łóżko w poszukiwaniu twego ciała, a Kubiak nawet do szafy zaglądał. - Zaśmiałam się na sam ton głosu Krzyśka.
- Zbesztalibyście mnie za pobudkę przed 6 rano, więc wolałam odejść dobrze zapamiętana - zaczęłam wyciągać z szafy ubrania, które nadawały się na wieczorne wyjście. - A właśnie ojcze, mogę iść na imprezę?
- NIE! - Ignaczak odpowiedział krótko i stanowczo.
- Czy wiesz, że z psychologicznego punktu widzenia...
- No dobra, idź.
- Dzięki, wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.
- Powiedz mi z kim się tam wybierasz, bo będę się martwił.
- Z Ojcem Mateuszem - przyjrzałam się jednej z sukienek i zdecydowałam, że to ją ubiorę.
- Z kim?
- Z Matim. Mattem Andersonem!
- Niech cię ten pożal się Boże Anderson przypilnuje i trzyma z dala od alkoholu.
- Spokojnie Krzysiu, odstawiłam procenty. Przecież już trenuję do Superligi, czyż nie?
- Z tobą to nigdy nie wiadomo. Nieprzewidywalna jak śnieg w maju.
- Mam to po ojcu - usłyszałam śmiech po drugiej stronie. - Muszę kończyć, bo w domu już jestem i Sebek wyciąga mnie do zabawy. Iwonka cię pozdrawia i ściska choć nie wiem jak mam przekazać uścisk przez telefon, ale cóż...Inteligencja mojej żony - w tej chwili Krzysiek otrzymał chyba cios od Iwony, bo zawył z bólu. Należało mu się xd
- Dobra Igła ty jak się rozgadasz to nawijasz i nawijasz. Kończę tą konwersację, bo ty się nigdy nie rozłączysz.
- Jakbym nie mógł mówić to zabiłby mnie własne myśli, tak od środka, wiesz...
- PAAAA! - wydarłam się dając jasno do zrozumienia Ignaczakowi, że się rozłączam. Rozmowa z Krzyśkiem jest dla hardcorów.
A dzisiaj będę tańczyć i nie myśleć o Tobie.____________________________________________________________
Cześć.
Przepraszam za lekki poślizg tutaj i na wiem-o-co-gram.blogspot.com ale siła wyższa ; /
Jastrzębski Węgiel - Asseco Rosovia Rzeszów 3:2 FUCK YEAH !
Igła napędził stracha, ale już jest dobrze. Uff.
Rozdział dedykuję wszystkim czytelniczkom. Tak na przeprosiny ; *
Dzięki, że jesteście, czytacie, komentujecie :D
~ FV.
Hahaha pierwsza. Lubie być pirwsza. Rozdział świetny
OdpowiedzUsuńTo tak na szybko bo nie mam czasu
Pozdrawim Wiki :*
Rozdział świetny , cudowny i wgl jak zawsze zajebisty ;)
OdpowiedzUsuńNie mogłam się doczekać ... i słusznie ;P
Kocham twoje opowiadanie !!!!!!!!!! <3 :)))))))
Najlepiej.
OdpowiedzUsuńUśmiałam się ale to jak zawsze.
I tak mimo, że wim, że Lilka bedzie z Kubiakiem, to i tak ona mi bardziej do Zawora pasuje. Ale mam już Twojego bloga z Kursonem wiec nie będę marudzić,
Heroiczność czwarta- Stan zdrowia Łucji z godziny na godzinę diametralnie się zmienił. Przy niej dziwnym zbiegiem okolicznośći pojawił się młody przyjmujący Skry. Co z tego wynikło? Czemu Łucja 'pluje' krwią? Czy młoda dziewczyna wyjdzie z tej opresji cało? Wszystkiego dowiesz się w nowym rozdziale na którego serdecznie zapraszam heroicznanaiwnosc.blogspot.com
Pozdrawiam
Rozdział jak zawsze świetny :) Już nie mogę się doczekać kiedy Lila będzie z Miśkiem :P Pozdrawiam do następnego :D
OdpowiedzUsuńŚwietny cudowny jak zawsze :P czekam na kolejny pozdrawiam :D
OdpowiedzUsuńUśmiałam się jak przy każdym twoim rozdziale :D :D już nie mogę doczekać sie kolejnego pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńCio tak krótko!!?? :O :O
OdpowiedzUsuńalbo ze mną coś nie tak, albo z rozdziałem.. bo wgl się nie śmiałam.. :O :O :O :*(
Jejć Rożby, źle z tobą..
Nie pozostaje mi nic innego jak czekanie na następny!! :D Pozdrawiam :D :D :3 :* ♥