piątek, 11 października 2013

Ostatni. "Grzechem jest kochać z taką siłą!"

wieczór, Kazań

Wykonywałam ostatnie poprawki przy lusterku w łazience, a Anderson co chwilę mnie poganiał. 
- Może być? - zaprezentowałam się przed Mattem.  
- Wspaniale wyglądasz - podszedł do mnie i mocno uścisnął.
- Matty obiecaj mi, że dzisiaj przetańczymy całą noc i będziemy się dobrze bawić.
- Obiecuję. Teraz chodź, bo Maksim czeka w taksówce - opuściliśmy mieszkanie i po wejściu do auta pojechaliśmy na imprezę sportowców.

Nieśmiało podążałam za Matim i uśmiechałam się do ludzi, których kompletnie nie znam. Kilka osób podeszło przywitać się z Andersonem na co on przedstawiał mnie swoim znajomym. Rozejrzałam się dookoła i trafiłam na bar. Oddaliłam się od Matta, który był zajęty rozmową i zamówiłam kieliszek szampana. Obiecałam coś Igle, ale odrobina alkoholu na rozluźnienie nie zaszkodzi. Poczułam jak ktoś obejmuje mnie w talii i wzdrygnęłam się.
- Jeny, Matty. Wystraszyłeś mnie - położyłam dłoń na sercu, które biło jak szalone.
- Przepraszam. Chciałem tylko poprosić cię do tańca - uśmiechnął się zniewalająco.
- Z przyjemnością z tobą zatańczę - podążyłam z gracją na parkiet ciągnąć za sobą Andersona. Tańczyliśmy tak długo, aż w końcu nogi zaczęły odmawiać nam posłuszeństwa. Postanowiliśmy odpocząć. Usiedliśmy w wygodnej loży.
- Lila powiedz mi, czy ty tam w Polsce zostawiłaś kogoś ważnego dla ciebie? Zawsze kiedy wracasz jesteś taka przybita, ale nie chcesz tego okazywać.
- Haha - założyłam nogę na nogę. - Tak, zostawiłam tam moją babcię. Pożegnania są ciężkie. - W myślach miałam ochotę zabić się za takie kłamstwo. Przecież podczas ostatniego pobytu w kraju nawet nie spotkałam się z babcią. Chodziło wyłącznie o Niego.
- Jesteś fajną dziewczyną, a nie masz chłopaka. Wiesz, ze bardzo cię lubię i ... - nie dałam dokończyć mu wypowiedzi, bo domyślałam się jak to może się skończyć.
- Stop Matty. To, że jestem wolna jak sanki w maju nie oznacza, że moje serce również. - Wstałam i obciągnęłam sukienkę, która lekko się podwinęła. - A teraz chodź tańczyć. Obiecałeś - wróciliśmy do bawiących się siatkarzy i ich partnerek. Po północy zaczęło się istne szaleństwo. Jednak nic nie zastąpi imprez z Reprą (+100 do zajebistości).

godz. 08.15, poranek w mieszkaniu Lilki, Matta i Maksima

Przeciągnęłam się na łóżku i od razu ból głowy dał o sobie znać.
- Ja jebie - otworzyłam oczy omiatając wzrokiem pokój, po którym walały się ubrania. Zaraz, zaraz. Ubrania! Liczba mnoga. Usiadłam na łóżku i oprócz Stanleya śpiącego w rogu materacu na podłodze dojrzałam męską koszulę i marynarkę oraz krawat. Złapałam się za głowę, a następnie krzyknęłam.
- Anderson! Chodź tu natychmiast! - Matty wszedł zadowolony do pomieszczenia z cwanym uśmieszkiem.
- Jak się czujesz? - przysiadł obok mnie.
- Nie czuję się. Wytłumacz mi skąd wzięły się tu twoje łachy - zgarnęłam spod łóżka koszulę siatkarza i rzuciłam w niego ubraniem.
- No co ty? Nie pamiętasz? - zaśmiał się głośno.
- Czy ja..Czy my? - wbiłam wzrok w podłogę. Zapanowała długa cisza.
- Nie - Anderson zaśmiał się jeszcze głośniej niż wcześniej.
- Dzięki Bogu - odetchnęłam opadając na łóżko.
- Usnęłaś w taksówce i Michajłow przyniósł cię do łóżka. Ja wypiłem trochę więcej niż powinienem i nie byłem w stanie. Potem chciałem położyć się spać i wszedłem do pokoju. Zacząłem się rozbierać, ale w porę zauważyłem ciebie śpiącą z Johnnym. A nie, sory. Ze Stanleyem.
- I poszedłeś sobie, tak?
- Dokładnie. Przecież nie wpakowałbym ci się do łóżka. Choć przyznaję, miałem przez moment taki plan... - kiedy mój kumpel wypowiadał te słowa w jego kierunku poleciała puchowa poduszka.
- Dobra, wyjdź już. Muszę się ubrać i lecę na trening. O 17.00 gram - zepchnęłam go z łóżka, a następnie wyrzuciłam z szafy dres. Po 20 minutach byłam gotowa iść na halę.
14 luty, 2014

Obudziłam się z myślą, że czeka mnie jeden z cięższych dni w moim życiu. Gramy mecz o tytuł Mistrzyń Rosji, są Walentynki i Jastrzębie gra ze Skrą Bełchatów.

Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Założyłam klubowy dres, chwyciłam torbę i zgarniając ze stołu kanapkę przygotowaną przez Michajłowa pognałam na halę.
Spotkanie miało rozpocząć się o 14.00. Plan był taki: porozciągam się, wygram mecz, pogwiazdorze w błysku flesha (God, upodabniam się do Kurka -.-) i z paczą chipsów obejrzę Jastrzębie w towarzystwie Andersona, który znów nie będzie rozumiał moich polskich bluzgów lecących w stronę sędziego podczas meczu.

Przed meczem o złoto odbyliśmy ćwiczenia rozciągające, rozmowę z psychologiem sportowym i dopracowaliśmy szczegóły z trenerem. Nigdy nie czułam się tak zestresowana jak w tamtym momencie. Kiedy weszłam na boisko cały paraliżujący strach ulotnił się, a w głowie zapaliła mi się czerwona lampka sygnalizująca, żeby dążyć do celu nawet po trupach.

- Ostatni - przeżegnałam się, kiedy jedna z dziewczyn pojawiła się na zagrywce. Miałyśmy piłkę meczową. - Tego nie można już przegrać. - Tie break przynosi zawał z każdą kolejną piłką.
 Dziewczyna zaserwowała flotem. U przeciwniczek były problemy z przyjęciem, ale dały radę. Kiwają na lewym skrzydle. Nasza libero dzielnie wybroniła, a rozgrywająca wystawiła mi piękną piłkę. Zbicie z prawej antenki i ...3:2 TAK! JEST ZŁOTO.

Po nacieszeniu się pucharem i łzach szczęścia utonęłam w uścisku Matta, który oczywiście stawił się na meczu w towarzystwie Maksima.
- Brawo Lila! Wiedziałem, że daleko zajdziecie! - obkręcił mnie w powietrzu.
- Nie mogę w to uwierzyć! Matt zdobyłam Mistrzostwo Rosji!! - wydarłam się tak, że Anderson na moment został ogłuszony.
- Masz to czego pragnęłaś najbardziej. Gratuluję.
- Czekaj, nie. - chwyciłam go za ramiona i spojrzałam w oczy. - Matty ja muszę lecieć. Muszę coś zrobić. Jeśli nie teraz to nigdy.
- Lila o czym ty mówisz? - spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Lecę do Polski. Za moment. Pomożesz mi? - spytałam śmiertelnie poważnie. Anderson nic nie odpowiedział. Spojrzał jedynie jeszcze głębiej w moje tęczówki i przytaknął.
- Zbierajmy się - pociągnęłam go za rękaw i wynosząc z szatni w biegu moje rzeczy ruszyliśmy samochodem na lotnisko.
Po drodze wszystko mu wytłumaczyłam.


Jastrzębie-Zdrój, 22:10
muzyka, włączcie po cichu 

Jak znalazłam się w Jastrzębiu? Jestem dzieckiem szczęścia. Zdobyłam bilet, wsiadłam samolot i z Okęcia przyjechałam prosto na halę. Taksówkarz był tak miłym człowiekiem, że po objaśnieniu sprawy cisnęliśmy szóstką. No dobra, przesadziłam. Jechaliśmy bardzo szybko.

Przy wejściu zostałam zatrzymana przed ochronę. Spodziewałam się tego.
- Proszę pana, ja mam tu o taką kartę i niech sobie pan przeczyta co tu jest napisane - machnęłam mu przed oczami nieważną już legitymacją z Memoriału w Płocku. - Akredytacja? O tutaj,o. - wepchnęłam mu w dłoń wymemłany świstek papieru. Facet miał bardzo ślimacze ruchy, więc skorzystałam z okazji i wśliznęłam się na trybuny. Znalazłam wolne miejsce. W ubraniu klubowym Dinamo Kazań wyróżniałam się nieco spośród kibiców ubranych na pomarańczowo i żółto. Spojrzałam na telebim i pisnęłam z radości. Jastrzębski prowadził 2:1. Nie wiedziałam co dzieje się na boisku. Co chwilę klaskałam tylko z resztą kibiców. W głowie miałam mętlik. W ostatnim secie skupiłam się na powodzie, dla którego przyleciałam z Rosji. Grał fenomenalnie. Emanowała od niego niesamowita wola walki. Nie obyło się bez spięcia pod siatką, ale nie przeszkodziło mi to. Uśmiechałam się, kiedy widziałam jak wykłóca się z Aleksem.

Ostatni gwizdek zasygnalizował koniec spotkania. Długo biłam brawo Jastrzębskiemu, który zwyciężył i Kubiakowi, który został MVP.


Zbiegłam schodami na sam dół i zatrzymałam się przy barierkach. Początkowo omiótł mnie wzrokiem, ale za moment znów spojrzał prosto w moje oczy. Był zszokowany. Delikatnie się uśmiechnęłam.
- Cześć Michał - odparłam biorąc głęboki oddech. Czułam, że w moich oczach na jego widok żarzą się iskierki szczęścia.
- Naprawdę? - zaczął zbliżać się w moim kierunku. Uświadomiłam sobie, że ludzie dziwnie się na mnie patrzą. Nic dziwnego. Paradując w zagranicznym dresie po polskiej hali wyglądałam co najmniej jak wariatka. Czyli byłam sobą xd
Chciałam obejść przeszkodę, ale ochroniarz usiłował mnie powstrzymać. Znając życie uznał mnie za pomyloną fankę.
- Niech pan ją zostawi. To moja...Lilka - uśmiechnął się podając mi dłoń, a ja zwinnie przeskoczyłam barierkę.

"Za 5 sekund rzucimy się sobie w ramiona, lub odejdziemy bezpowrotnie"

- Co ty tu robisz? - staliśmy na przeciwko siebie obejmując się i patrząc sobie w oczy. Oboje nie mogliśmy przestać się uśmiechać.
- Spędzam miły wieczór na meczu mojego ulubionego klubu, przywiozłam Mistrzostwo Rosji, Kocham Cię i ...wszyscy się na nas gapią - odwróciłam głowę w stronę trybun i napotkałam wzrok wyczekujących czegoś kibiców zarówno Skry jak i JSW.
- Co? - powiódł za mną wzrokiem, a potem znów spojrzał na mnie.
- Ludzie się patrzą.
- Nie, powtórz to co powiedziałaś wcześniej.
- Bardzo Cię lubię - zagryzłam dolną wargę.
- No to mamy problem, bo ja Cię kocham. - Michał chwycił mój nadgarstek, a ja wbiłam wzrok w parkiet szeroko się uśmiechając. Drugą dłonią ujął mój podbródek i spojrzał mi w oczy. Jego tęczówki były takie szczęśliwe. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Musnął delikatnie moje usta, a następnie to ja położyłam dłoń na jego policzku i odwzajemniłam pocałunek. Nie dbaliśmy o to, że kilka tysięcy ludzi na hali stoi i bije nam brawo, Wojtaszek wydziera się "gorzko! gorzko!", a fotografowie namiętnie pstrykają zdjęcia. Michał całował mnie bardzo zachłannie i przez chwilę poczułam jak się uśmiecha.  Ten moment był nasz.
- Gratuluję wygranej - powiedziałam, gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie.
- Mówisz o meczu? - spojrzał na siatkarzy, którzy zadowoleni patrzeli na nas.
- No tak - wzruszyłam ramionami.
- Wygrałem dzisiaj coś ważniejszego niż mecz. Nas, Lila - wyznał całkowicie poważnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i delikatnie gładząc kark wyszeptałam do ucha:
- Kocham Cię. - W końcu odważyłam się to powiedzieć. Byłam całkowicie pewna swoich słów. Nie musiałam długo czekać na reakcję Michała. Nasze usta ponownie złączyły się w słodkim pocałunku.


"And it's You and Me
and all of the people
And I don't know why I can't keep my eye's off of you"
________________________________________________________________________________


THIS IS THE END : )

Dziękuję Wam za WSZYSTKO, Wy wiecie. ♥

Doczołgałam się do kompa, aby napisać ten rozdział. Nie jest taki jaki powinien być. Ni śmieszny, ni emocjonujący. Wiem. Trochę niedomagam i idę się w końcu skupić na zdrowiu, bo w siatkówkę to bym chciała jeszcze pograć :D Musiałam w końcu to zakończyć, bo opowiadanie ciągnęłoby się jak Moda Na Sukces xD

Historia kończy się  happy endem, takie było bowiem założenie na początku.
Dalsze losy Lilki i Kubiaka możecie ułożyć sobie w wyobraźni :p Niech każdy dopisze swoje idealne zakończenie.


!

Możecie mnie spotkać na wiem-o-co-gram.blogspot.com

Zapraszam do śledzenia losów Leny i Bartka.

Pozdrawiam szczególnie dziewczyny z impossible-its-true.blogspot.com i Paulinę Rożek ; *

Do zobaczenia na blogu o gwieździe polskiej reklamy, Kurasiu :D

FromVolleyland.

sobota, 5 października 2013

27. "I left the one I was looking for".

8.09.2013, Płock

Z głębokiego snu wybudziły mnie jakieś głosy i brzęczący telewizor.
- Zdradza go z autobusem Arabów, a ten jej dom kupuje - prychnął Kurek.
- Ja myślałem, że to on ma romans z Juliett - Kubiak i ten jego charakterystyczny głosik.
Uniosłam się lekko i popatrzyłam na chłopaków leżących po mej lewej i prawej stronie.
- Czy was kurwa pojebało? - zasłoniłam oczy dłonią.
- Nie - odparł beztrosko Kurek popijając wodę z domieszką czegoś tam.
- Jest niedziela, 6.00 rano, a wy oglądacie jakieś meksykańskie telenowele.
- Oj cicho. Zaraz będzie ciekawa scena - Kubiak narzucił mi kołdrę na głowę, żebym się przymknęła. Jakoś nie chciało mi się stamtąd wychodzić, więc ponownie zasnęłam.

Ktoś bardzo chciał, abym się obudziła, więc ściągnął ze mnie nakrycie.

- Zawór ty bezczelny parapecie! - zaczęłam wierzgać nogami. 
- Idziemy walczyć! - ryknął dostojnie.
- O co? O medal? 
- Nie, o czekoladę -.-

Mecz nie był łatwy. Modliłam się do ostatniej piłki. Przegraliśmy bitwę, ale wygraliśmy walkę. 
- Mamy medala! Mamy złotego medala! - Kurek wykrzyczał mi nad uchem. Minęłam go i pobiegłam w stronę Kubiaka.
- Gratuluję! Wiedziałam, że się uda - wskoczyłam na niego, a on obrócił mnie w powietrzu.
- Cieszysz się jakbyśmy co najmniej Mistrzostwo Świata zdobyli - zaśmiał się Kubiak.
- Bo zdobędziecie.

Wśród zawodników, którzy zdobyli nagrody indywidualne znalazł się m.in. nasz przyjmujący - Michał Kubiak.
Po dekoracji zostałam zaczepiona przez niego.
- Lilka masz chwilę? - podbiegł do mnie, kiedy chciałam opuścić halę.
- Jasne, czego pragnie najlepszy przyjmujący turnieju?
- Yyym - rozejrzał się dookoła nieśmiało się uśmiechając. - Przejdziemy się? - wypalił nagle chyba sam nie wierząc co mówi.
- Dobrze. Prowadź.

Podążaliśmy uroczą uliczką Płocka. Gadaliśmy o meczu, o ME, o satysfakcjonującym widoku Rosjan na drugim miejscu. 
- W sumie to chciałem ci podziękować - przybliżył się do mnie stając na przeciwko.
- Za co? - zdziwiłam się, a moje oczy tonęły już w jego tęczówkach.
- Że jesteś - odparł naturalnie. - No, to znaczy za to, że tu jesteś i nas dopingujesz. Że przyjechałaś.
- To dla mnie przyjemność. Dla takich chwil jak dziś warto.
Michał delikatnie musnął moją dłoń opuszkami palców. Nie mogłam oderwać od niego oczu. Złapałam jego rozpiętą bluzę i uśmiechnęłam się. Po chwili nasze usta zaczęły się do siebie zbliżać. Czułam jego ciepły oddech i serce, które biło jak oszalałe. Dzieliły nas milimetry, kiedy mój telefon wydał przeraźliwie głośny dźwięk na co oboje odsunęliśmy się od siebie. Drżącą ręką wyjęłam komórkę z kieszeni kurtki, a w myślach już układałam wiązankę przekleństw na dzwoniącego.
- KUREK! - warknęłam. - Co tam? - dodałam miłym głosem. Jeszcze sobie pomyśli, że nam przeszkodził.
- Nudzę się sam w pokoju. Gdzie jesteście? - zaczął marudzić.
- Nie interesuj się. Zaraz będziemy z powrotem - rozłączyłam się i zaczęliśmy kierować się do hotelu. Przez całą drogę rozmawialiśmy jak nakręceni o wszystkich. O wszystkim, tylko nie o niedoszłym pocałunku. Chyba tysięcznym z rzędu, ale bywa.

Do pokoju wtoczyliśmy się pół żywi. Dosłownie wtoczyliśmy się. Kto zostawia torbę treningową przy drzwiach? Bartosz Kurek. 
- Gdybym się połamał to do końca życia byś się z odszkodowania nie wypłacił - Michał złapał równowagę i kopnął rzeczy Bartka w kąt.
- Zawór ty zarośniesz brudem! Własna matka cię nie pozna - podniosłam opuszkami palców koszulkę przewieszoną na krześle i odrzuciłam jak najdalej. 
- Własna matka go nie pozna jak za chwilę nie powie dlaczego wydzwania do ludzi, którzy chcą spędzić razem trochę czasu - powiedział głośno Kubiak rzucając się na łóżko obok odwróconego plecami Kurka. Ja w tym czasie spaliłam największego buraka w całym mym nędznym życiu.
- O, Misiek. Mówiłeś coś? - Kurek wyjął z uszu słuchawki. My się produkujemy, a on nas nie słucha. Spoko.
- Michał skremuj moje zwłoki - opadłam na łóżko załamana całą sytuacją.

Następnego dnia z samego rana miałam wracać do Kazania. Może do latania już się przyzwyczaiłam i znoszę to dobrze, ale pakowanie nadal jest moją zmorą. Wyłożyłam ubrania na środek pokoju i zaczęłam je składać. Nie dane było zrobić mi to w spokoju.
- "I never liked you anyway" - Kurek przeczytał głośno napis na koszulce. 
- Nie miałam okazji jej założyć, a szkoda. Nosiłabym ją specjalnie dla ciebie - zapięłam walizkę wypchaną do granic możliwości.
- Bo się pogniewamy Lilka - Kurek pokręcił głową.
- O której lecisz? - Kubiak akurat wyszedł spod prysznica i trochę zdziwił go bajzel, który zrobił się (sam się zrobił) przez krótki czas jego nieobecności. 
- O 6.00 mam taksówkę do Wawy, a stamtąd samolot - odparłam przebijając się przez śpiew Kurka : "Lecę bo chcę, lecę bo życie jest złe".
- To jeśli chcesz wylecieć lepiej myj się i kładź spać bo nie wstaniesz tak wcześnie - Michał rzucił mi suchy ręcznik. Bartek dalej kontynuował: "Lecę bo wciąż kocham cieeeeebie". Za mikrofon służył mu dezodorant Miśka. 
- Kto mówi, że chcę wylecieć - powiedziałam pod nosem zmierzając do toalety. - Kochaaaaam cię - dokończyłam równo z Kurkiem i zatrzasnęłam drzwi. Takich wokali to nawet Madonna z Jacksonem by pozazdrościli... Akurat.



Płock, ranek

Przebudziłam się, gdy było jeszcze ciemno. Zegar wskazywał na godzinę 4:45. Przeskoczyłam przez Kurka i po cichu poszłam się ogarnąć. Przed 6.00 stanęłam z bagażem w ręku przy łóżku śpiących siatkarzy. Wyglądali tak niewinnie, że przez moment miałam wrażenie, że ktoś mi ich w nocy podmienił.
- Do zobaczenia. Kocham was - szepnęłam i złożyłam delikatny całus na policzku Kubiaka i Zawora. Wyszłam bezszelestnie.
Kazań, popłudnie
- Niestety wróciłam! - dałam znać ściągając kurtkę w korytarzu mieszkania mojego, Maksima i Andersona. Z kuchni wyjrzał Michajłow, który zaprosił mnie na obiad.
- Gdzie Matty? - zatarłam ręce na widok kurczaka z ryżem.
- Pojechał do pralni odebrać garnitur. Wieczorem mamy prezentacje w klubie z okazji rozpoczęcia sezonu - Michajłow krzątał się przy garach w swoim stylowym fartuszku.
- Samotny wieczór z fejsem i serialami... - uświadomiłam sobie, że czeka mnie nudny koniec dnia. W mieszkaniu dało się usłyszeć kroki Matta, który powrócił.
- Dlaczego samotny? Mam wobec ciebie pewne plany - Anderson podszedł do mnie i przytulił na przywitanie.
- Jestem do twojej dyspozycji - usiadłam na krześle zakładając nogę na nogę. Matty zlustrował mnie od góry do dołu przygryzając dolną wargę.
- Bądź gotowa o 20.00. Zabieram cię na imprezę - powiedział opuszczając kuchnię.
- Uuu - Maksim zaczął wymachiwać ścierką. - On lyubit vas.
- Good because I like him too so... have a nice day baby -  ugryzłam jabłko, które zabrałam z dłoni Michajłowa i uśmiechnęłam się. Udałam się do pokoju, aby zacząć przygotowania. Potraktowałam to zaproszenie jako przyjacielskie wyjście na sportową imprezę. To Maksim widzi coś czego nie ma.
Szkoda tylko, że nie będzie Ziomka, który dostał kilka dni wolnego po Memoriale i będzie szykował się do ME. Mam nadzieję, że będzie tam ktoś, kto godnie zastąpi mi Winiarskiego, z którym podbijam parkiet na każdym melanżu. Nieważne, czy w pięciogwiazdkowym hotelu, czy w altance przy kaszance. Postanowiłam zatelefonować do mych przyjaciół z Polski.
- Czegoż twoja dusza pragnie dziecinko? - Igła powitał mnie iście słowiańsko.
- Nie opowiem ci, bo się zgorszysz. No to ten...Chciałam zameldować, że jestem na miejscu i Tupolew się nie rozpierniczył.
- Bardzo dobrze. Teraz czas na opierdziel od ojca, więc słuchaj: Dlaczego się nie pożegnałaś? Kuraś przekopał całe łóżko w poszukiwaniu twego ciała, a Kubiak nawet do szafy zaglądał. - Zaśmiałam się na sam ton głosu Krzyśka. 
- Zbesztalibyście mnie za pobudkę przed 6 rano, więc wolałam odejść dobrze zapamiętana - zaczęłam wyciągać z szafy ubrania, które nadawały się na wieczorne wyjście. - A właśnie ojcze, mogę iść na imprezę?
- NIE! - Ignaczak odpowiedział krótko i stanowczo.
- Czy wiesz, że z psychologicznego punktu widzenia...
- No dobra, idź.
- Dzięki, wiedziałam, że mogę na ciebie liczyć.
- Powiedz mi z kim się tam wybierasz, bo będę się martwił. 
- Z Ojcem Mateuszem - przyjrzałam się jednej z sukienek i zdecydowałam, że to ją ubiorę.
- Z kim?
- Z Matim. Mattem Andersonem!
- Niech cię ten pożal się Boże Anderson przypilnuje i trzyma z dala od alkoholu.
- Spokojnie Krzysiu, odstawiłam procenty. Przecież już trenuję do Superligi, czyż nie?
- Z tobą to nigdy nie wiadomo.  Nieprzewidywalna jak śnieg w maju.
- Mam to po ojcu - usłyszałam śmiech po drugiej stronie. - Muszę kończyć, bo w domu już jestem i Sebek wyciąga mnie do zabawy. Iwonka cię pozdrawia i ściska choć nie wiem jak mam przekazać uścisk przez telefon, ale cóż...Inteligencja mojej żony - w tej chwili Krzysiek otrzymał chyba cios od Iwony, bo zawył z bólu. Należało mu się xd 
- Dobra Igła ty jak się rozgadasz to nawijasz i nawijasz. Kończę tą konwersację, bo ty się nigdy nie rozłączysz. 
- Jakbym nie mógł mówić to zabiłby mnie własne myśli, tak od środka, wiesz...
- PAAAA! - wydarłam się dając jasno do zrozumienia Ignaczakowi, że się rozłączam. Rozmowa z Krzyśkiem jest dla hardcorów.
A dzisiaj będę tańczyć i nie myśleć o Tobie.
  ____________________________________________________________

Cześć.

Przepraszam za lekki poślizg tutaj i na wiem-o-co-gram.blogspot.com ale siła wyższa ; / 

Jastrzębski Węgiel - Asseco Rosovia Rzeszów 3:2 FUCK YEAH !
Igła napędził stracha, ale już jest dobrze. Uff.

Rozdział dedykuję wszystkim czytelniczkom. Tak na przeprosiny ; *
Dzięki, że jesteście, czytacie, komentujecie :D

~ FV.



 



niedziela, 29 września 2013

26. "Bo chciał ją każdy, a nie miał jej nikt…".

7. 09. 2013 r. , Płock
muzyka 

- KUBIAKI WSTAWAĆ! - Kurek postanowił urządzić nam miłą pobudkę wydzierając się z całej mocy. 
- Hdfhjdfhlsu,co? - ukryłam głowę w poduszce. 
- Dobra, już nic - odpowiedział zbywając mnie Bartek.

Sobota. Kolejny dzień Memoriału Wagnera i mecz z Niemcami. Powinniśmy ich rozstrzelać, ale nie można lekceważyć żadnego przeciwnika. 

Leżałam odwrócona plecami do Michała, który nadal spał oplatając mnie ramieniem. Na początku chciałam wydostać się z jego uścisku, ale lekki to on nie jest, więc zrezygnowana przymknęłam oczy z powrotem. Słyszałam Kurka kręcącego się po pokoju, który po chwili gdzieś wyszedł. Spojrzałam na zegarek wiszący na ścianie.
- Michał - szturchnęłam go łokciem. Ani drgnął. - Misiek - powtórzyłam czynność. - KUBIAK KRADNĄ CI AUTO! - wydarłam się, a Michał tylko lekko się uśmiechnął. 
- I po co krzyczysz? Przecież nie śpię - przeciągnął się, a uśmiech nadal nie schodził mu z twarzy.
- Jesteś wredny, wiesz? - wymierzyłam w niego palcem. - Męczyłam się dobre 15 minut, żeby cię obudzić, a ty mnie wkręcałeś. I w dodatku przydusiłeś mnie grubasie. 
- Nie mów, że było ci źle - zaśmiał się siadając na łóżku.
- Weź, bo to dziwnie brzmi - popatrzyłam na niego i pobiegłam do łazienki.


"Wiem, ze jutro też chcę obudzić się widząc Twój uśmiech".
 
perspektywa Michała

Ledwo powstrzymywałem się od śmiechu czując jak Lilka walczy z wydostaniem się z mojego uścisku. Oczywiście nie spałem już od momentu, kiedy Bartek urządził nam pobudkę. Chciałem się trochę z nią podroczyć i udało mi się. Jej mina była bezcenna. 
Dochodzi 8.30, najwyższa pora wstawać, bo wkrótce rozruch.
Zwlokłem się z łóżka i powędrowałem w kierunku łazienki. 

perspektywa Lilki

Odziana w malinowy szlafrok stałam przed lustrem myjąc zęby. Usłyszałam pukanie do drzwi. 
- Odejdź Kurek, myję się - wybełkotałam zostawiając na lustrze kropki po paście. Szybko urwałam papierowy ręcznik i starałam pozbyć się zabrudzenia.
- To ja, Michał. Szybciej tam. Pragnę wolnej łazienki za 3 minuty - ponaglił mnie Kubiak.
- A co to jest, koncert życzeń? - przerwałam szczotkowanie patrząc w lustro i wyczekując odpowiedzi.
- Jak się spóźnię na rozruch to będzie na ciebie - odpowiedział Kubiak zza drzwi. Głośno westchnęłam załamując ręce i przekręciłam zamek w drzwiach. 
- Właź - zaprosiłam siatkarza do środka. Kubiak przystanął obok mnie i nałóżył pastę na szczoteczkę. 
- Posuń się - powiedział chcąc umyć zęby.
- Nje, bło a mye - odrzekłam ze szczoteczką w ustach.
- Rozruch - przypomniał Michał uśmiechając się z satysfakcją.
- Dobra, już wychodzę - pośpiesznie przepłukałam usta. - Żegnaj, misiu, niech wycisnę Ci na pysiu pożegnalny, czuły cmok! - zaśpiewałam zamykając drzwi. Odpowiedział mi śmiech Michała.
W pokoju przebrałam się i z racji tego, że do porannego rozciągania chłopaków zostało jeszcze trochę czasu udałam się do pokoju Ignaczaka. Już przed drzwiami dobiegł mnie śpiew libero.
- Krzychu wyjesz jak upiór w operze - stwierdziłam wchodząc do środka. Zastałam Krzyśka biegającego między łazienką, a pokojem. Żygadło siedział na łóżku czekając, aż nasz szanowny libero się ogarnie. 
- Jesteś ostrą zawodniczką, masz co chcesz, możesz wszystko - Igła zarapował w moim kierunku.
- Brak żelu na włosach - zmierzyłam jego czuprynę.
- Nie było czasu - Krzyś machnął ręką wrzucając do torby nakolanniki i wyszliśmy z pokoju. Powędrowaliśmy przez hotel, gdzie czekał już na nas autobus. Szybko znaleźliśmy się pod halą.

Siatkarze wiązali buty, przyniesiono wodę i sprzęt potrzebny na poranny trening. W między czasie robiłam zdjęcia i pilnowałam, aby każdy otrzymał swoją butelkę, witaminy i ręcznik. Jak ja o nich dbam!
Zati odbijał o parkiet piłkę, a ja postanowiłam mu ją odebrać. Schowałam Mikasę pod koszulkę i zaczęłam uciekać.
- Wyrwał w ciąży! - krzyknął Kurek odrywając się od sznurowania adidasów.
- No co się na mnie patrzysz?! - Kubiak szybko zareagował, kiedy Bartek obdarzył go podejrzliwym spojrzeniem. 
- Ja nie wnikam co wy tam robiliście jak spałem.
- Nie wnikaj, bo wsiąkniesz - rzuciłam w Bartka piłką. 
- Nie ucz ojca dzieci robić - odgryzł się Kurek odrzucając mi Mikasę.
- Mocą bożą strąć do piekła amen - spojrzałam w górę. - Nie rzucaj moim dzieckiem Zawór...OLA! - dojrzałam na trybunach blondynkę i od razu rzuciłam się biegiem w jej stronę.



perspektywa siatkarzy

- Ola, Lilka, ojej jak słit - Piotrek zaczął parodiować zachowanie dziewczyn.
- Fajnie, że Olka przyjechała. Mamy trochę spokoju od szatańskiego pomiotu - odetchnął Kurek.
- Mnie nie chodzi o to, że Lila mi przeszkadza, wręcz przeciwnie - uśmiechnął się Nowakowski. - Ola sobie z nią pogada w końcu, bo ciągle marudzi, że nigdzie nie wychodzi, nie spotyka się z przyjaciółmi.
- Uważaj Pit, bo jak Lilka ci nakręci żonę to jeszcze Olka od ciebie ucieknie - zaśmiał się Kubiak.
- Spłacam jej kredyt na meble do kuchni, więc na razie nie mam się czego bać - odparł wyluzowany Piotr.

perspektywa Lilki

Zeszłyśmy z Olą na dół, do chłopaków. 
- Co ty tu w ogóle robisz? - Nowakowska nadal nie mogła zrozumieć jak znalazłam się w Płocku. Siedziałyśmy na krzesełkach rezerwowych, a obok nas Kurek obkładał lodem kolano. Reszta rozciągała się.
- W pracy jestem - pomachałam jej przed nosem aparatem.
- Taaa, przyjechała za Kubiakiem - syknął Bartek. 
- Siejesz propagandę - zbyłam go nawet się nie odwracając. - No i ten... - powróciłam do rozmowy z Olką.


po meczu Polska - Niemcy 3:0, hotel

- JA-STRZĘ-BIE! JA-STRZĘ-BIE! - przechadzałam się holem, gdzie siatkarze gromadzili właśnie pranie.
- Dobrze się czujesz? - Ignaczak stanął mi na drodze.
- JA-STRZĘ-BIE! - poszłam dalej.
Zapukałam do drzwi pokoju Piotrka, w którym chwilowo zatrzymała się Ola Nowakowska. 
- Aleksandra En proszona na sok marchwiowy - wyciągnęłam dziewczynę za rękę z pokoju. 
- Gdzie idziecie? Ja też chcę - jęknął Piotrek.
- Ola bierz małżonka i lecim - zakomenderowałam i wbiliśmy do mojego pokoju. To co zobaczyłam przeszło moje oczekiwania. - O kurwa - stanęłam jak wryta. - Zapraszałam tylko Olkę i Piotrka a nie pół Reprezentacji - omijałam porozwalanych po całym pokoju siatkarzy. - Kurek! Nie miałeś kiedy zorganizować gry w pokera?! Tu jest tłoczno jak na dożynkach, albo w buszu od Hoop Coli.
- Przesadzasz - przyjmujący wyłożył kilka kart.
- Przesadzać to można kwiatki - zajrzałam w karty Bartosza. - Łee - wyśmiałam jego komplet. Zawór posłał mi mordercze spojrzenie. 
- Kuraś i tak byś przegrał, więc odpuść - powiedział Jarski.
- Duparyża. Gramy jeszcze raz. Wyrwał out.
- Jestem u siebie Bartuś. Przecież śpimy razem, nie? - drażniłam go.
- Ty sobie śpisz z Michałem, a mnie to nawet nie przytulisz - Kurek zrobił smutną minę.
- Kto by cię tam chciał - krzyknął Kubiak, który siedział gdzieś w rogu z Ignaczakiem.
- Ranisz - Kurek odwrócił głowę.
Po wygranym meczu chłopaki mieli naprawdę świetny humor. Może aż za bardzo, bo nawet nie mogłam na spokojnie pogadać sobie z Olką. 
Siedziałyśmy ściśnięte między Piotrkiem, Igłą.
- Co teraz porabiasz w tym Rzeszowie? - blondynka ściskała w ręku szklankę z sokiem marchwiowym.
- Wywiało mnie do ruskich - na jej twarzy malowało się przeogromne zdziwienie. 
- Jakim cudem? I nic nie powiedziałaś? Zniknęłaś bez żadnego pożegnania - dziewczyna zaczęła się denerwować. - Spierdoliłaś - dodała ciszej na co obie się zaśmiałyśmy.
- Tak wyszło - upiłam łyk soku, aby uniknąć wyjaśnień.
- Rozumiem, że grasz tam w siatkówkę - stwierdziła Nowakowska. - Opowiadaj jak tam - usiadła wygodniej oczekując odpowiedzi.
- Czasem mam wrażenie, że cofnęłam się w czasie, bo piszę hieroglifami - przewróciłam oczami na samo wspomnienie rysowania krzoczków w zeszyciku. - A poza tym to poznałam fajnych ludzi, mam miłych współlokatorów i jakoś się układa. Niedługo zacznie się sezon i zrobi się trochę poważniej.
- A facet, miłość, no wiesz te sprawy - teraz to zaczęłyśmy już szeptać.
- Nie ogarniam - byłam zdezorientowana.
- Ja myślałam, że ty coś z Kubiakiem kręcisz po tym Sylwestrze. Z resztą Piotrek mówił, że...
- Koko dżambo - zaśmiałam się głośno kładąc się na plecy, co skutkowało spojrzeniami siatkarzy. - Co się gapicie? Znajdźcie sobie jakiś inny obiekt, czy coś - wstałam i wyszłam z pokoju. Szłam holem z rękoma skrzyżowanymi na piersi. Usłyszałam za sobą kroki.
- Lila czekaj, ja ci nie odpuszczę - Olka stanęła przede mną. - Wiem, że coś jest na rzeczy. Widzę. Ślepa nie jestem!
- Dobra, chcesz wiedzieć? - zapytałam retorycznie. - Spierdoliłam, jak trafnie dostrzegłaś, do Kazania bo chciałam oderwać się od Michała, pozwolić być mu szczęśliwym z Moniką. Próbowałam wielu rzeczy. Pozbyłam się jego numeru telefonu, pozwoliłam podrywać się Andersonowi i sama z nim flirtowałam, parę razy spotkałam się z przyjacielem Maksima, szorowałam Domestosem wannę i chuj. Niech ten Memoriał się już skończy, niech skończy się pieprzony wrzesień, dzisiaj jest rocznica śmierci mojego taty, wiesz? 7 lat minęło. Jutro gramy o złoto, a... - gadałam jak nakręcona, a mój głos drżał.
- Spokojnie - Olka chwyciła mnie na ramiona, kiedy dostrzegła łzy w moich oczach. Wzięłam głęboki oddech, aby wyrzucić z siebie nagromadzone emocje.
- Daj mi Nutellę, bo nie ręczę za siebie - weszłyśmy do pokoju, gdzie stacjonowała Ola. Wyjęła coś z torebki i podsunęła mi pod nos. - O nie! Tfu, tfu. Monte!!!



godz. 22:05

Odprowadziłam Nowakowską przed hotel skąd zabrała ją taksówka. Niestety Ola musi już dziś w nocy wrócić do Rzeszowa, bo praca, studia sretetete.
Gdy wróciłam do pokoju zastałam tam Kubiego ślęczącego nad krzyżówką i Kurka w samym ręczniku, który wymachiwał koszulą i śpiewał.
- Motylem jestem nananana!!!
- Czy ktoś tu śpiewa, że jest debilem?
- Motylem - puknął mnie w czoło przechodząc obok.
- Debilem jesteś nananana! - wydarłam się rzucając na łóżko. Wtem Kubiak wyłonił nos zza gazety.

- Lila odwiedzę cię jak będziesz w szpitalu - stwierdził Michał.
- Jakim szpitalu?
- Psychiatrycznym - nie do końca dotarło do mnie co powiedział i chyba to zauważył, bo zmienił temat. - Co to jest na 9 liter i jest częścią mowy?
- C-z-a-s-o... - zaczęłam odliczać na palcach. - Czasownik.
- O, dzięki - Kubiak zapisał rozwiązanie. - Chodź tu to mi pomożesz - przysunęłam się do niego i tak jak on wbiłam wzrok w krzyżówkę. Pasjonujące zajęcie...
Tak wyszło, że przysnęło się nam nad gazetą. Bywa. Znów spaliśmy przylepieni do siebie. Bywa razy dwa ; >


godzinę wcześniej

- Michał nie załamuj mnie - Kurek padł ryjem na łóżko, kiedy siatkarze opuścili pokój i zostali tylko on i Kubiak.
- Co zrobiłem? - Kubiak spojrzał niezrozumiale na kumpla.
- A właśnie - odparł Bartek. - Może czego nie zrobiłeś...
- Kuraś nie kręć jak gestapo Żydem - Michał wyciągnął z szuflady jakieś pismo o motoryzacji.
- Powiesz jej w końcu, czy ja mam to zrobić? Nie mów, że "ona jest tam, ja tu...nic z tego nie będzie", albo "różnimy się, nie wyjdzie nam".
Klasyka kłamstw facetów : nic nie piłem i to tylko koleżanka. Przeciwieństwa się przyciągają i wy jesteście tego niezbitym dowodem. Poza tym to kobieta nie sypia z mężczyzną, do którego nic nie czuje. - na te słowa Michał w końcu zaczął słuchać tego co mówi Kurek.
- Może z nią pogadam, ale najpierw muszę załatwić parę spraw.
- Myślałem, że z Moniką cię nic nie łączy.
- Bo to prawda - Kubiak zaśmiał się. - Niestety to do niej nie dociera i tu zaczynają się schody.
- Dwie dziewczyny - Bartosz zaczął głośno myśleć. - Jedna cię chce, albo i nawet prześladuje, a druga trzyma na dystans. Ty tej pierwszej nie chcesz, ale szalejesz za tą drugą. Jezus Maryjo! Jaki mindfuck!
- Dzięki Bartek, potrafisz pocieszyć - zironizował Michał.



Nie odkładaj mnie na potem bo…potem mnie już nie będzie.
 _________________________________________________________________                                                  Cześć ; )
Ogłoszenia parafialne:

- witam nowe czytelniczki ; *
- i nie wiem co dalej napisać
- ale coś napiszę
- a więc
- zapraszam na tego bloga http://impossible-its-true.blogspot.com/

 Czytajcie rozdział w pokoju Chrystusa, Ament.

 




poniedziałek, 23 września 2013

25. " Back in Poland, aktorzyny, szaleństwo w szatni i ... noc z nim/-i".

06.09.2013, piątek, Płock, godz. 10.02
Wysiadłam z taksówki i zaciągnęłam się wrześniowym powietrzem. Upiłam łyk kawy, którą kupiłam po drodze. Byłam w dobrym humorze, a nawet prawie wcale zmęczona po nocnym locie. Ubrana w wygodną odzież weszłam do hotelu przez drzwi obrotowe i od razu usłyszałam znajomy głos.
- No Misiek chodź! - dostrzegłam tylko połowę nóg Kurka, który stał na schodach. 
- Idę już, idę - odrzekł Kubiak.
- Gdzie idziecie? - zaświergotał rezolutnie Ignaczak.
- A bo ja wiem - Kurek zaczął kierować się na dół.
Postanowiłam wyjść im na przywitanie. Kurek zatrzymał się w połowie schodów i rozłożył ręce uśmiechając się.

- Szatan powrócił - miło mnie witają.

- Powrócił ci wpierdolić - poczekałam aż wykona kilka kolejnych kroków i znajdzie się na dole. Zamachnęłam się plecakiem, a Kurek odsunął się w tył.

- Misiek! Psychopata mnie napadł! - Bartek krzyknął tak, że pewnie słyszał go cały hotel. Ujrzałam Kubiaka, który w mgnieniu oka zjawił się na wołanie Kurka.

- I co się tak rechoczesz jakbyś buraka połknął w całości? - Bartek przeniósł wzrok na Michała, który przez dobrą chwilę opierał się o balustradę i nabijał z Kurasia, który broni się przed śmiercionośnym plecakiem.
- Właśnie Michał, nie wolno śmiać się z chorych ludzi - rzekłam całkiem poważnie przerywając atakowanie Bartka.
- Misiek weź ją stąd, bo mnie coś strzeli - Bartek pokręcił głową i zrobił krok w moją stronę wyciągając ręce. Wbiegłam na górę z prędkością światła.
- Teraz to mi możesz - stanęłam za Kubiakiem pokazując Bartoszowi środkowy palec. - Pomachać chyba - prychnęłam lekceważąco.
- Jak w scenie balkonowej z Romea i Julii - Kurek padł na jedno kolano wyciągając w górę dłoń, a drugą położył na sercu. - Lilio, moja Lilio - spojrzał w górę, gdzie stałam z Kubim i przyglądałam się mu z zaciekawieniem.
- Me serce ku tobie ucieka - zaczęłam jak na prawdziwą aktorkę przystało. - Ojciec temu nie rad - akurat z pokoju wyszedł Ignaczak, czyli mój samozwańczy tatuś i spojrzał na nas jak na dałnów. 
- I ciągle się wścieka - dokończył Igła dołączając się do naszej inscenizacji. Następnie zrobił to Kubiak.
- W końcu zrozumie potęgę uczucia - powiedział dobitnie. Wszyscy zaśmialiśmy się, a pan recepcjonista pokręcił z niedowierzaniem głową.
- Teraz Titanica robimy - zarządził Kurek z dołu powstając z klęczek. Zbliżyłam się do barierki i rozłożyłam ręce. Kubiak podszedł, stanął za mną i objął mnie w pasie. Igła zaczął nucić "My Heart Will Go One". 
- Jack! - westchnęłam, a Krzysiek nie przerywał swojej arii operowej. - Wpierdoliłeś mi musli.
- Rose! - Kubiak oparł czoło o moje ramię dusząc w sobie śmiech. - To były otręby, kurwa mać.
Dłużej już nie wytrzymaliśmy i zaczęliśmy zataczać się ze śmiechu.
- Co to za Pet Party? - zapytał zdziwiony Nowakowski, który pojawił się na dole.
- Piotrek! - rzuciłam się pędem w jego stronę.
- Nam to nawet cześć nie powiedziałaś - stwierdził urażony Kurek. Nie zaszczyciłam komentarzem jego uwagi tylko przywitałam się z Cichym. Kiedy już Piter przestał mnie przyduszać uściskiem podeszłam do recepcji i odebrałam klucz do pokoju. 
- 323 - powiedziałam do siebie i pomaszerowałam długim korytarzem. Siatkarze udali się za mną. Otworzyłam drzwi i zastałam w pomieszczeniu samego Andreę Anastasiego. - Yyy...Dzień dobry - przywitałam się po wejściu do środka. 
- Dzień dobry - trener też był trochę zdziwiony widząc mnie i czwórkę wyrośniętych ufoludów. 
- Chyba pomyliłam pokoje, przepraszam - szybko zawróciłam i spojrzałam na numer wiszący na drzwiach. - No nie, 323 - stwierdziłam wracając do pokoju.
- Ja też mam przydzielony ten pokój - Anastasi zaśmiał się spoglądając na swój klucz. - Już chyba wiem co zaszło - roześmiał się głośno, a ja wymieniłam niezrozumiałe spojrzenia z siatkarzami. - Piętro jest zarezerwowane dla siatkarzy i całego sztabu, ale w pokojach są pojedyncze duże łóżka - rzeczywiście. Dopiero teraz dostrzegłam ten malutki szczególik. - Żeby wszyscy się zmieścili do pokoju przydziela się po dwie osoby. Nigdy nie ma z tym problemu, bo albo stoją tam dwa spania, lub chłopaki śpią razem jeśli jest taki przypadek jak teraz. Jednak chyba ktoś nie zwrócił uwagi na to, że w sztabie mamy w końcu jakąś kobietę i dlatego ulokowano nas razem.
- Ale galimatias - stałam z miną wyrażającą coś pomiędzy "ja jebię'' i ''wtf?''. - No nic, to zabieram się stąd i przepraszam za wtargnięcie - kiedy już wyszliśmy odezwał się Igła.
- To gdzie ty będziesz spała królewno? 
- Nie wiem? - nie odpowiada się pytaniem na pytanie, ale cóż...
- Kuraś przekimaj się z trenerem, a Lila będzie na twoim miejscu - staliśmy przed drzwiami i dyskutowaliśmy.
- Mam spać z trenerem? Pojebało? - Kurek aż się otrząsnął. - Jestem w pracy Krzysiu.
- Faktycznie - Igła przeczesał swoje włosy.
- Przetestuje podłogę - wzruszyłam ramionami.
- Nie, nie przetestujesz. Obowiązkiem organizatorów było zapewnienie tobie zakwaterowania na czas Memoriału i trzeba coś zorganizować samemu jeśli oni nie dali rady - Kubiak odwiódł mnie od pomysłu spania na ziemi. Chyba na ręcznikach, bo na łóżku tylko jeden kocyk i kołderka dla siatkarzynek naszych. 
- Dobra, słuchajcie. Ja nie będę spał z szefem, Lilka tym bardziej, ponieważ Andrea ma żonę, a po drugie to głupie - stwierdził jakże mądrze Bartek. - Mała jesteś, chuda, więc zmieścisz się między mną, a Miśkiem. 
- Ja bym cię przygarnął, ale Iwona by mnie zatłukła młotkiem do schabowych - Igła puścił mi oczko. - A Kuraś z Kubim wolni są to na legalu.
- Igła! - szturchnęłam go.
- Nie zrozum mnie źle - zaśmiał się obejmując mnie ramieniem w przepraszającym geście. - Zawsze śpimy daleko od siebie, bo w każdym razie trochę głupio spać z facetem. Będziesz miała dużo miejsca po środku - pocieszył mnie Krzyś.
- No okey. To tylko trzy dni. Nie ma problemu - od razu zgodził się Kubiak.
- Bosko - Kurek zatarł ręce i dostał plecakiem po nogach. - Oddam ci w nocy, bo kopię - zarzekł się.

godz. 16.50

Przechadzałam się z aparatem po hali. Miałam na sobie oczojebną zieloną, odblaskową kamizelkę, dzięki której mogłam dostać się, gdzie chcę. Do rozpoczęcia spotkania z Holandią zostało 10 minut.
Właśnie przelazłam przez barierkę żeby mieć dobre ujęcia z prezentacji zawodników, kiedy ktoś siedzący na trybunach mnie zaczepił.
- Witam Panią fotograf. My się poznaliśmy kiedyś na meczu Jastrzębskiego - mężczyzna wyciągnął do mnie rękę. Zastanowiłam się przez chwilę kim on jest.
- Pan jest tatą Miśka! - olśniło mnie. - Dzień dobry - uścisnęłam mu dłoń uśmiechając się.
- Lilka, dobrze pamiętam? - chciał się upewnić.
- Dokładnie - przytaknęłam siadając na wolnym miejscu obok niego. - Jak pan obstawia? Ile będzie?
- 3:1, tak mi się wydaje - omiótł wzrokiem Holendrów wybiegających kolejno na parkiet.
- Eee tam, 3:0 - odparłam patriotycznie i wstałam, kiedy nasi wyszli na boisko. W odpowiedzi usłyszałam tylko serdeczny śmiech Pana Sławka.

- Widzi Pan to?! Było po bloku! - zdenerwowałam się, kiedy sędziowie rozstrzygali akcję.
- Oczywiście, że było! Jak nie będzie punku dla nas to sędziowie są chyba ślepi - Pan Kubiak poparł moje zdanie.
- Mają szczęście - odetchnęłam z ulgą, kiedy przyznano punkt dla naszego zespołu.

- Jeszcze tylko 2 punkty. Błagam was - stałam przy bandach trzymając kciuki, kiedy niewiele brakowało nam do zwycięstwa. Na zagrywce pojawił się Wiśnia i posłał pięknego Asa. - Tak, tak! - podskoczyłam przybijając piątkę z jakąś panią fotograf stojącą obok. Znów zagrywa Łukasz, tym razem flot. Holendrzy przyjmują i Bontje próbuje zaskoczyć nas szybką akcją, ale Zatorski broni. O dziwo, to Kubiak wystawia piłkę do Kurka, a on ścina z lewego skrzydła. Koniec meczu! Radość wśród Polaków. 
"We will fight to the death" ♥
A Niemce siedzą zmielone na trybunach, załamane już przed swoim meczem, który za kilkanaście minut się odbędzie...
- Kurek, ty mój bohaterze! - przybiłam piątkę z Bartkiem, kiedy już drużyna nacieszyła się z wygranej. 
- Zrób mi zdjęcie! - ustawił się unosząc kciuk do góry i uśmiechając się. Wykonałam fotkę i następnie zostałam porwana przez Ziomala i Winiara żeby się uściskać. W końcu dostałam się do Kubiaka.
- Twój tata miał rację. 3:1 - rzuciłam mu butelkę z wodą, kiedy ludzie zaczęli opuszczać już halę. Michał nie rozdawał dziś autografów, ani nie udzielał wywiadów.
- Gadałaś z nim? - zdziwił się siadając na krzesełko. 
- Tak, bo poznał mnie jak chodziłam sobie po trybunach - uśmiechnęłam się ściągając tą dziwną kamizelkę.
- To mnie zaskoczył - Kubiak odstawił butelkę i chwycił kadrową bluzę, a następnie ją założył. Ruszyliśmy przed siebie. - A ty, jak obstawiałaś? - zatrzymaliśmy się przed wejściem do szatni.
- 3:0 dla nas - wyszczerzyłam się, a Kubiak przygarnął mnie do siebie śmiejąc się. Moje przewidzenia się nie sprawdziły, ale dobrze, że zwyciężyliśmy.
- Jak zwykle pozytywnie - podsumował Michał otwierając drzwi, a ja chciałam zawrócić i udać się do wyjścia z hali. Niestety Kurek mnie dostrzegł i śpiewając (a raczej wydzierając się "I'm on a highwaaaay to heeel") wciągnął mnie biedną do środka. Chłopaki paradowali w samych ręcznikach, a Winiarski oblewał Nowakowskiego żelem pod prysznic. Zakryłam oczy i nie reagowałam na zaczepki siatkarzy. Panował tam istny dziki szał. 
- Jak mnie nie wypuścicie to zrobię wam takie zdjęcia, że będziecie na okładkach jutrzejszego Playboy'a - przymierzyłam się do wykonania fotki Możdżonkowi przyodzianemu jedynie w biały ręczniczek. 
- Z lewego profilu wyglądam lepiej - Igła wepchał się przed obiektyw i wypiął klaciochę. 
- Aaaa! - wydarłam się, bo miałam ustawiony maksymalny zoom. Siatkarze wybrechali Krzycha, gdyż stwierdzili, że jest tak źle zbudowany i dlatego zareagowałam krzykiem. Usiadłam sobie na stoliku przy wyjściu spod kibla i podkuliłam nogi. Ciężki jest mój żywot.
- Krzysiu rzuć dezodorant - Kubiak wyszedł spod prysznica, a na jego ciele pozostały jeszcze kropelki wody. 
- Masz Axa - Igła podał przyjmującemu flakonik perfum. - "Ulegną nawet anioły" - zacytował libero. Michał spryskał się tym zajebistym dezodorantem.
- I jak? - nachylił się nade mną, czekając aż ocenię zapach. No przecież już stwierdziłam w myślach, że jest zajebisty, więc co on daje ...
- Pachniesz słodkowatością - zaciągnęłam się zapachem. Kubiak uśmiechnął się delikatnie i sięgnął do torby znajdującej się na stoliku obok mnie po żel do włosów.
Kura znów zaczął odpierniczać kabarety i nosił mnie na plecach. Po chwili mi też udzielił się w pełni jego nastrój i tańczyliśmy razem Ajisełczipego jak Neymar.


22:03

Wróciliśmy do hotelu w dobrych humorach. To dopiero pierwszy mecz, ale wszyscy są nastawieni pozytywnie. W drużynie panowała sprzyjająca atmosfera, która z pewnością przełoży się na wynik jutrzejszego meczu z Niemcami.
W autokarze oglądałam z Igłą zdjęcia. Krzyś zachwycał się każdym na którym się znajdował. I kto mi powie, że siatkarz to skromny ludź?
Znaleźliśmy się na piętrze zajętym przez siatkarską społeczność. Narobiliśmy szumu co było do przewidzenia. Podążaliśmy przez hol, a siatkarze co chwile znikali do swoich pokoi. Zaczęło robić się nas coraz mniej. W końcu i ja z Kurkiem i Kubiakiem zatrzymaliśmy się przed drzwiami do pokoju numer 319. 
- Otwieraj - Kubiak skinął na Bartka.
- Ja? - ożywił się Kurek. - Myślałem, że ty masz klucze.
- Przecież kazałem ci zabrać przed wyjściem.
- Przecież je mam - Kurek uśmiechnął się będąc zadowolonym z tego, że udało się mu wprawić nas w chwilę grozy. Otworzył drzwi, a po wtoczeniu się do środka chłopaki od razu walnęli się na duże łóżko.
- Myć się najpierw brudasy - rzuciłam w ich kierunku ręcznik.
- Przed chwilą wyszliśmy spod prysznica - powiedział Kubiak z twarzą w poduszce.
- Rzeczywiście - jeny, Wyrwał. Myśl!
- Ty idź się umyj mudżynie - jak Misiek na mnie powiedział? O nie, nie daruję.
- A idź pan w cholerę! - odwróciłam się na pięcie i powędrowałam do łazienki. Wrypałam się pod prysznic i użyłam jakiegoś żelu, który stał sobie na półce. Był taki okropny, że musiałam umyć się jeszcze raz mydłem. Pewnie był Kurka. 
Wysuszyłam włosy i założyłam piżdżamę. Kiedy wyszłam z łazienki Kubiak zwlókł się z łóżka i poszedł się przebrać. Usiadłam sobie obok Kurka, który rozwalił się na cztery strony świata, a gdyby mógł to i na piątą.
- Jak mnie napierdalają plecy - jęknął leżąc nieruchomo.
- Co mnie to obchodzi. Masz jutro zagrać.
- Ty zawsze mnie rozumiesz - udał, że płacze i odwrócił się plecami. 
- Zawór, kotlecie - poczochrałam go po włosach. - Dasz radę. Nie ma opierdalania się w kwadracie.
- Chcę do mamy - zawył, a właśnie łazienkę opuścił Kubi. 
- Bartek, idź do psychologia albo zmień kurację - poradził Michał chowając do szafy dres. Zaśmiałam się, ale momentalnie spoważniałam, kiedy Kurek przeszył mnie złowrogim spojrzeniem.
- Nie śmieję się przecież - powiedziałam cicho nieruchomiejąc. Obrażony Zawór podniósł się i zamknął się w kiblu trzaskając ostentacyjnie drzwiami.
- Gorzej mu? - wskazałam na łazienkę patrząc na Michała.
- Chyba się przemęczył i naprawdę go wszystko boli. Szalał dzisiaj na boisku. Według statystyk był najlepiej punktującym - (Według statystyk już dawno powinnam być Twoja). Kubiak rozłożył na łóżku granatowy koc. 
- Racja. Ale zostawmy Kurasia. Powiesz mi w końcu co tam u ciebie? - Michał położył się na prawym brzegu łóżka. Usiadłam bokiem do niego.
- Jakoś żyję jak widzisz - uśmiechnął się podkładając ręce pod głowę i wpatrując się w sufit.
- Liczyłam na jakieś newsy, a tu takie nico - przyjęłam tą samą pozycję co on.
- Chwal się jak ci tam w Kazaniu - przeniósł na mnie wzrok.
- Moja nauczycielka rosyjskiego jest chora psychicznie - zaczęłam opowiadać. - Maksim ma świra na punkcie gotowania, a Matt ciągle się o mnie martwi jak gdzieś wychodzę. Histeryzuje wręcz. - Z łazienki wyszedł Bartek i od razu wcisnął się obok mnie. Wręcz przerzucił mnie na środek. - Kurek, a wiesz, że mam tam w Rosji takiego fajnego towarzysza do spania? - Bartek momentalnie przekręcił się na plecy marszcząc czoło.
- Ma na imię Stanley - Bartosz usiadł wytrzeszczając oczy - ...i jest kotem - wyszczerzyłam się.
- Wariatka - zaśmiał się i zamknął oczy odpływając.
- Misiu gaś światełko - powiedziałam idąc w ślady Kurasia. Michał wyłączył lampkę.
- Dobranoc - powiedział i odwrócił się zabierając koc.
- Branoc - szarpnęłam kołdrę Kurka. Dobrze, że zdecydował się ze mną podzielić. 


godz. 02:10

Obudziło mnie niesamowite uczucie chłodu. Otworzyłam oczy i spojrzałam w lewo. Ryj Kurka - obosz. Zerknęłam na prawo i zobaczyłam Michała, który kimał w najlepsze opatulony kocem. Leżałam na plecach i gapiłam się w sufit. Czułam, że zamarzam. Nagle poczułam ból w nodze.
- Ałł - syknęłam, kiedy Kurek kopnął mnie przez sen. Klepnęłam go lekko w policzek. W odpowiedzi oberwałam jeszcze raz. - Bartek przestań! - krzyknęłam półgłosem. Obudziłam tym Kubiaka. Spojrzał na mnie zaspany.
- On mnie bije - odsunęłam się od agresywnego Kurka. Następnie dźgnęłam go palcem w ramię. Machnął ręką przekręcając się drugi bok. Dobrze, że Misiek odepchnął jego ramię, bo dostałabym w twarz. - Widzisz?! 
- Boże, rzeczywiście - mina Kubiego wyrażała zdziwienie i obawę o życie. - Chodź tu bliżej - zrobił mi koło siebie trochę miejsca. 
- Dasz mi kocyk? - przysunęłam się do niego zmarznięta trochę się trzęsąc. 
- Pewnie - odparł zaspany nakrywając mnie po samą szyję. - Jezu ty jesteś lodowata.
- Bo ten bęcwał zabrał kołdrę - miałam ochotę wywalić Kurkowi, ale jeszcze by oddał. Znowu.
- Zaraz będzie ci cieplej - objął mnie ramieniem, a ja skuliłam się pochłaniając ciepło bijące od siatkarza. 
- Przynajmniej się odwrócił i nie muszę patrzeć na jego ryj - powiedziałam jeszcze zanim zapadłam w błogi i spokojny sen. Poczułam tylko jak Michał przysunął mnie bliżej siebie i jego oddech na karku.
Nie polecam spania z Kursonem pod jedną kołdrą!

perspektywa Michała Kubiaka

...po prostu objąłem ją i pomogłem zasnąć. Niby to błahostka, a dla mnie znaczy wiele. Chyba lubię ją bardziej niż myślę, niż powinienem, niż mogę. Nieźle wpadłem, po prostu...

"Od zawsze chciałem znaleźć kogoś , kto by mógł zrozumieć,
tak dawno już wiedziałem, że to jesteś Ty.

Tak dobrze czuję się, gdy jesteś obok, przy mnie ,

tak ważny czuję się, gdy mogę objąć Cię, wiesz?"
_________________________________________________________________________________

Hej ;)

Dzisiaj tak na szybko, gdyż nauka goni...!
Auu, a ja tak jak Kurek nie czuję dziś placów po przyjęciach : D

Baraże z Bułgarią. Db, że nie z ruskaczami. 


No.


Dzięki za wszystkie komentarze. Fv ; *