wieczór, Kazań
Wykonywałam ostatnie poprawki przy lusterku w łazience, a Anderson co chwilę mnie poganiał.
- Wspaniale wyglądasz - podszedł do mnie i mocno uścisnął.
- Matty obiecaj mi, że dzisiaj przetańczymy całą noc i będziemy się dobrze bawić.
- Obiecuję. Teraz chodź, bo Maksim czeka w taksówce - opuściliśmy mieszkanie i po wejściu do auta pojechaliśmy na imprezę sportowców.
Nieśmiało podążałam za Matim i uśmiechałam się do ludzi, których kompletnie nie znam. Kilka osób podeszło przywitać się z Andersonem na co on przedstawiał mnie swoim znajomym. Rozejrzałam się dookoła i trafiłam na bar. Oddaliłam się od Matta, który był zajęty rozmową i zamówiłam kieliszek szampana. Obiecałam coś Igle, ale odrobina alkoholu na rozluźnienie nie zaszkodzi. Poczułam jak ktoś obejmuje mnie w talii i wzdrygnęłam się.
- Jeny, Matty. Wystraszyłeś mnie - położyłam dłoń na sercu, które biło jak szalone.
- Przepraszam. Chciałem tylko poprosić cię do tańca - uśmiechnął się zniewalająco.
- Z przyjemnością z tobą zatańczę - podążyłam z gracją na parkiet ciągnąć za sobą Andersona. Tańczyliśmy tak długo, aż w końcu nogi zaczęły odmawiać nam posłuszeństwa. Postanowiliśmy odpocząć. Usiedliśmy w wygodnej loży.
- Lila powiedz mi, czy ty tam w Polsce zostawiłaś kogoś ważnego dla ciebie? Zawsze kiedy wracasz jesteś taka przybita, ale nie chcesz tego okazywać.
- Haha - założyłam nogę na nogę. - Tak, zostawiłam tam moją babcię. Pożegnania są ciężkie. - W myślach miałam ochotę zabić się za takie kłamstwo. Przecież podczas ostatniego pobytu w kraju nawet nie spotkałam się z babcią. Chodziło wyłącznie o Niego.
- Jesteś fajną dziewczyną, a nie masz chłopaka. Wiesz, ze bardzo cię lubię i ... - nie dałam dokończyć mu wypowiedzi, bo domyślałam się jak to może się skończyć.
- Stop Matty. To, że jestem wolna jak sanki w maju nie oznacza, że moje serce również. - Wstałam i obciągnęłam sukienkę, która lekko się podwinęła. - A teraz chodź tańczyć. Obiecałeś - wróciliśmy do bawiących się siatkarzy i ich partnerek. Po północy zaczęło się istne szaleństwo. Jednak nic nie zastąpi imprez z Reprą (+100 do zajebistości).
godz. 08.15, poranek w mieszkaniu Lilki, Matta i Maksima
Przeciągnęłam się na łóżku i od razu ból głowy dał o sobie znać.
- Ja jebie - otworzyłam oczy omiatając wzrokiem pokój, po którym walały się ubrania. Zaraz, zaraz. Ubrania! Liczba mnoga. Usiadłam na łóżku i oprócz Stanleya śpiącego w rogu materacu na podłodze dojrzałam męską koszulę i marynarkę oraz krawat. Złapałam się za głowę, a następnie krzyknęłam.
- Anderson! Chodź tu natychmiast! - Matty wszedł zadowolony do pomieszczenia z cwanym uśmieszkiem.
- Jak się czujesz? - przysiadł obok mnie.
- Nie czuję się. Wytłumacz mi skąd wzięły się tu twoje łachy - zgarnęłam spod łóżka koszulę siatkarza i rzuciłam w niego ubraniem.
- No co ty? Nie pamiętasz? - zaśmiał się głośno.
- Czy ja..Czy my? - wbiłam wzrok w podłogę. Zapanowała długa cisza.
- Nie - Anderson zaśmiał się jeszcze głośniej niż wcześniej.
- Dzięki Bogu - odetchnęłam opadając na łóżko.
- Usnęłaś w taksówce i Michajłow przyniósł cię do łóżka. Ja wypiłem trochę więcej niż powinienem i nie byłem w stanie. Potem chciałem położyć się spać i wszedłem do pokoju. Zacząłem się rozbierać, ale w porę zauważyłem ciebie śpiącą z Johnnym. A nie, sory. Ze Stanleyem.
- I poszedłeś sobie, tak?
- Dokładnie. Przecież nie wpakowałbym ci się do łóżka. Choć przyznaję, miałem przez moment taki plan... - kiedy mój kumpel wypowiadał te słowa w jego kierunku poleciała puchowa poduszka.
- Dobra, wyjdź już. Muszę się ubrać i lecę na trening. O 17.00 gram - zepchnęłam go z łóżka, a następnie wyrzuciłam z szafy dres. Po 20 minutach byłam gotowa iść na halę.
14 luty, 2014
Obudziłam się z myślą, że czeka mnie jeden z cięższych dni w moim życiu. Gramy mecz o tytuł Mistrzyń Rosji, są Walentynki i Jastrzębie gra ze Skrą Bełchatów.
Wyskoczyłam z łóżka i pobiegłam do łazienki. Założyłam klubowy dres, chwyciłam torbę i zgarniając ze stołu kanapkę przygotowaną przez Michajłowa pognałam na halę.
Spotkanie miało rozpocząć się o 14.00. Plan był taki: porozciągam się, wygram mecz, pogwiazdorze w błysku flesha (God, upodabniam się do Kurka -.-) i z paczą chipsów obejrzę Jastrzębie w towarzystwie Andersona, który znów nie będzie rozumiał moich polskich bluzgów lecących w stronę sędziego podczas meczu.
Przed meczem o złoto odbyliśmy ćwiczenia rozciągające, rozmowę z psychologiem sportowym i dopracowaliśmy szczegóły z trenerem. Nigdy nie czułam się tak zestresowana jak w tamtym momencie. Kiedy weszłam na boisko cały paraliżujący strach ulotnił się, a w głowie zapaliła mi się czerwona lampka sygnalizująca, żeby dążyć do celu nawet po trupach.
- Ostatni - przeżegnałam się, kiedy jedna z dziewczyn pojawiła się na zagrywce. Miałyśmy piłkę meczową. - Tego nie można już przegrać. - Tie break przynosi zawał z każdą kolejną piłką.
Dziewczyna zaserwowała flotem. U przeciwniczek były problemy z przyjęciem, ale dały radę. Kiwają na lewym skrzydle. Nasza libero dzielnie wybroniła, a rozgrywająca wystawiła mi piękną piłkę. Zbicie z prawej antenki i ...3:2 TAK! JEST ZŁOTO.
Po nacieszeniu się pucharem i łzach szczęścia utonęłam w uścisku Matta, który oczywiście stawił się na meczu w towarzystwie Maksima.
- Brawo Lila! Wiedziałem, że daleko zajdziecie! - obkręcił mnie w powietrzu.
- Nie mogę w to uwierzyć! Matt zdobyłam Mistrzostwo Rosji!! - wydarłam się tak, że Anderson na moment został ogłuszony.
- Masz to czego pragnęłaś najbardziej. Gratuluję.
- Czekaj, nie. - chwyciłam go za ramiona i spojrzałam w oczy. - Matty ja muszę lecieć. Muszę coś zrobić. Jeśli nie teraz to nigdy.
- Lila o czym ty mówisz? - spojrzał na mnie zdezorientowany.
- Lecę do Polski. Za moment. Pomożesz mi? - spytałam śmiertelnie poważnie. Anderson nic nie odpowiedział. Spojrzał jedynie jeszcze głębiej w moje tęczówki i przytaknął.
- Zbierajmy się - pociągnęłam go za rękaw i wynosząc z szatni w biegu moje rzeczy ruszyliśmy samochodem na lotnisko.
Po drodze wszystko mu wytłumaczyłam.
Jak znalazłam się w Jastrzębiu? Jestem dzieckiem szczęścia. Zdobyłam bilet, wsiadłam samolot i z Okęcia przyjechałam prosto na halę. Taksówkarz był tak miłym człowiekiem, że po objaśnieniu sprawy cisnęliśmy szóstką. No dobra, przesadziłam. Jechaliśmy bardzo szybko.
Przy wejściu zostałam zatrzymana przed ochronę. Spodziewałam się tego.
- Proszę pana, ja mam tu o taką kartę i niech sobie pan przeczyta co tu jest napisane - machnęłam mu przed oczami nieważną już legitymacją z Memoriału w Płocku. - Akredytacja? O tutaj,o. - wepchnęłam mu w dłoń wymemłany świstek papieru. Facet miał bardzo ślimacze ruchy, więc skorzystałam z okazji i wśliznęłam się na trybuny. Znalazłam wolne miejsce. W ubraniu klubowym Dinamo Kazań wyróżniałam się nieco spośród kibiców ubranych na pomarańczowo i żółto. Spojrzałam na telebim i pisnęłam z radości. Jastrzębski prowadził 2:1. Nie wiedziałam co dzieje się na boisku. Co chwilę klaskałam tylko z resztą kibiców. W głowie miałam mętlik. W ostatnim secie skupiłam się na powodzie, dla którego przyleciałam z Rosji. Grał fenomenalnie. Emanowała od niego niesamowita wola walki. Nie obyło się bez spięcia pod siatką, ale nie przeszkodziło mi to. Uśmiechałam się, kiedy widziałam jak wykłóca się z Aleksem.
Ostatni gwizdek zasygnalizował koniec spotkania. Długo biłam brawo Jastrzębskiemu, który zwyciężył i Kubiakowi, który został MVP.
Zbiegłam schodami na sam dół i zatrzymałam się przy barierkach. Początkowo omiótł mnie wzrokiem, ale za moment znów spojrzał prosto w moje oczy. Był zszokowany. Delikatnie się uśmiechnęłam.
- Cześć Michał - odparłam biorąc głęboki oddech. Czułam, że w moich oczach na jego widok żarzą się iskierki szczęścia.
- Naprawdę? - zaczął zbliżać się w moim kierunku. Uświadomiłam sobie, że ludzie dziwnie się na mnie patrzą. Nic dziwnego. Paradując w zagranicznym dresie po polskiej hali wyglądałam co najmniej jak wariatka. Czyli byłam sobą xd
Chciałam obejść przeszkodę, ale ochroniarz usiłował mnie powstrzymać. Znając życie uznał mnie za pomyloną fankę.
- Niech pan ją zostawi. To moja...Lilka - uśmiechnął się podając mi dłoń, a ja zwinnie przeskoczyłam barierkę.
"Za 5 sekund rzucimy się sobie w ramiona, lub odejdziemy bezpowrotnie"
- Co ty tu robisz? - staliśmy na przeciwko siebie obejmując się i patrząc sobie w oczy. Oboje nie mogliśmy przestać się uśmiechać.
- Spędzam miły wieczór na meczu mojego ulubionego klubu, przywiozłam Mistrzostwo Rosji, Kocham Cię i ...wszyscy się na nas gapią - odwróciłam głowę w stronę trybun i napotkałam wzrok wyczekujących czegoś kibiców zarówno Skry jak i JSW.
- Co? - powiódł za mną wzrokiem, a potem znów spojrzał na mnie.
- Ludzie się patrzą.
- Nie, powtórz to co powiedziałaś wcześniej.
- Bardzo Cię lubię - zagryzłam dolną wargę.
- No to mamy problem, bo ja Cię kocham. - Michał chwycił mój nadgarstek, a ja wbiłam wzrok w parkiet szeroko się uśmiechając. Drugą dłonią ujął mój podbródek i spojrzał mi w oczy. Jego tęczówki były takie szczęśliwe. Nigdy nie widziałam go w takim stanie. Musnął delikatnie moje usta, a następnie to ja położyłam dłoń na jego policzku i odwzajemniłam pocałunek. Nie dbaliśmy o to, że kilka tysięcy ludzi na hali stoi i bije nam brawo, Wojtaszek wydziera się "gorzko! gorzko!", a fotografowie namiętnie pstrykają zdjęcia. Michał całował mnie bardzo zachłannie i przez chwilę poczułam jak się uśmiecha. Ten moment był nasz.
- Gratuluję wygranej - powiedziałam, gdy w końcu oderwaliśmy się od siebie.
- Mówisz o meczu? - spojrzał na siatkarzy, którzy zadowoleni patrzeli na nas.
- No tak - wzruszyłam ramionami.
- Wygrałem dzisiaj coś ważniejszego niż mecz. Nas, Lila - wyznał całkowicie poważnie. Zarzuciłam mu ręce na szyję i delikatnie gładząc kark wyszeptałam do ucha:
- Kocham Cię. - W końcu odważyłam się to powiedzieć. Byłam całkowicie pewna swoich słów. Nie musiałam długo czekać na reakcję Michała. Nasze usta ponownie złączyły się w słodkim pocałunku.
"And it's You and Me
and all of the people
And I don't know why I can't keep my eye's off of you"
________________________________________________________________________________
THIS IS THE END : )
Dziękuję Wam za WSZYSTKO, Wy wiecie. ♥
Doczołgałam się do kompa, aby napisać ten rozdział. Nie jest taki jaki powinien być. Ni śmieszny, ni emocjonujący. Wiem. Trochę niedomagam i idę się w końcu skupić na zdrowiu, bo w siatkówkę to bym chciała jeszcze pograć :D Musiałam w końcu to zakończyć, bo opowiadanie ciągnęłoby się jak Moda Na Sukces xD
Historia kończy się happy endem, takie było bowiem założenie na początku.
Dalsze losy Lilki i Kubiaka możecie ułożyć sobie w wyobraźni :p Niech każdy dopisze swoje idealne zakończenie.
!
Możecie mnie spotkać na wiem-o-co-gram.blogspot.com
Zapraszam do śledzenia losów Leny i Bartka.
Pozdrawiam szczególnie dziewczyny z impossible-its-true.blogspot.com i Paulinę Rożek ; *
Do zobaczenia na blogu o gwieździe polskiej reklamy, Kurasiu :D
FromVolleyland.
Dziękuję Wam za WSZYSTKO, Wy wiecie. ♥
Doczołgałam się do kompa, aby napisać ten rozdział. Nie jest taki jaki powinien być. Ni śmieszny, ni emocjonujący. Wiem. Trochę niedomagam i idę się w końcu skupić na zdrowiu, bo w siatkówkę to bym chciała jeszcze pograć :D Musiałam w końcu to zakończyć, bo opowiadanie ciągnęłoby się jak Moda Na Sukces xD
Historia kończy się happy endem, takie było bowiem założenie na początku.
Dalsze losy Lilki i Kubiaka możecie ułożyć sobie w wyobraźni :p Niech każdy dopisze swoje idealne zakończenie.
!
Możecie mnie spotkać na wiem-o-co-gram.blogspot.com
Zapraszam do śledzenia losów Leny i Bartka.
Pozdrawiam szczególnie dziewczyny z impossible-its-true.blogspot.com i Paulinę Rożek ; *
Do zobaczenia na blogu o gwieździe polskiej reklamy, Kurasiu :D
FromVolleyland.