piątek, 20 września 2013

24. "Stanley/Johnny, facebookowe rozmowy, Pyta o mnie?, przypał z Mattem".

muzyka 
  
Od czasu przyjazdu minęło 10 dni. Przyzwyczaiłam się do obecności Matta i Maksima. Fajni z nich kumple. Anderson taki opiekuńczy, troskliwy i milutki, a Michajłow szalony chłopak kochający się w mikserze i książce kucharskiej. Chyba minął się z powołaniem zostając siatkarzem. Jak dobrze pójdzie to będę gotowała lepiej od Gesslerki, bo Maksim już mnie podszkolił.
Przez te kilka dni Matty pokazał mi kawałek miasta. Przeszliśmy się raz w stronę hali, ale nie zapamiętałam dokładnie drogi, więc codziennie wychodzimy gdzieś razem, aby mój mózg przyswoił stopniowo informacje. Zaczęłam uczyć się rosyjskiego. Ta kobieta, która przychodzi mnie edukować jest straszna. Całe szczęście Maksim zaoferował bezpłatne korepetycje. Gaworzymy sobie czasem.

 - Skazhi: ya lyublyu Rossiyu.
- I love Poland, kurwa mać!
- ...


23.08.2013, Rosja, Kazań

Obudziły mnie jakieś dziwne odgłosy, a mianowicie robot kuchenny pracujący w kuchni. Spojrzałam na wyświetlacz komórki. Dochodziła 9.00. Świat oszalał.
Przekręciłam się na lewy bok i odczułam, że coś zalega w moich nogach. Uniosłam głowę i wrzasnęłam.
- Matkobosko! Matt! - ruda futrzana kulka przestraszyła się i zeskoczyła z posłania. Anderson wszedł do mojego pokoju. - Co to kurdemol jest?
- Kot? 
- Widzę? Co on tu robi? Jeszcze wczoraj go nie było - wskazałam na zwierzaka, którego siatkarz wziął na ręce.
- Johnny lubi zwiedzać okolicę i czasem znika na parę dni. Widocznie wrócił dziś w nocy - Matt odstawił kota na podłogę, a on ponownie usadowił się w moich nogach. Szczyt chamstwa.
- Złaź bo liniejesz - zgoniłam zwierzaka z łóżka. - Stanley łysa pała - mruknęłam i zaśmiałam się pod nosem.
- Mówiłaś coś? - zapytał Matt.
- Że jeszcze bym pospała - wyjaśniłam szybko i wstałam na równe nogi.
- Maksim postanowił zrobić jakiś koktajl lub kefir na śniadanie, więc dlatego od samego rana trochę tu głośno. Przyzwyczaisz się - Anderson uśmiechnął się i wyszedł. Wyciągnęłam z szafy ubranie. O 11.00 zmierzam na halę po raz pierwszy odwiedzić nowy klub. Postanowiłam założyć ulubioną bluzę z moim numerem.  Sięgnęłam po torbę znajdującą się na krześle.
- Stanley nie gap się na mnie. Najlepiej idź se stąd - zwróciłam się kota, który ciągle przyglądał się moim poczynaniom. On miauknął przeciągle. - Sam jesteś głupi.
- Potrzebuję jedzenia, szybko! - wpadłam do kuchni. Akurat krzątał się tam Michajłow. 

- Smacznego - atakujący podsunął mi pod nos szklankę ze zmiksowanymi owocami i kanapki.
- Żyć nie umierać - rzuciłam się na śniadanie. Po skonsumowaniu posiłku umyłam zęby i wyszłam z domu.

Podążałam ulicami Kazania wpatrując się w nawigację w telefonie. Trzeba sobie jakoś radzić.
- Cerkiew, biblioteka, o a tu w prawo - gadałam do siebie. Tadam. Widzę już halę.
Pewnym krokiem ruszyłam do drzwi na których wisiała plakietka z napisem...no właśnie nie wiem jakim. Ruskie krzoczki nie były do rozszyfrowania. Zapukałam.

- Wejść - rozkazał ktoś po rosyjsku. Krew w żyłach zamarzła. 
- Dzień dobry. Jestem Liliana Wyrwał. Melduję się w klubie - odpowiedziałam lakoniczną mową stojąc wyprostowana jak drut.
- Z Polski? - mężczyzna podniósł się z krzesła za biurkiem.
- Tak.
- Za mną - ruszył w nieznanym mi kierunku, a ja niemal biegiem podążyłam za nim. Czułam się jak w wojsku. Kazał mi poczekać przed drzwiami sali treningowej. Ciekawość zżerała mnie od środka, aby tam zajrzeć, ale na wspomnienie jego stalowego spojrzenia odpuściłam sobie.

Po podpisaniu masy dokumentów, zapoznania się z trenerem, pogadaniu z resztą siatkarek otrzymałam ubranie klubowe i resztę potrzebnych rzeczy. Na pierwszy trening miałam stawić się już jutro. 

- Chwalcie łąki umajone - zaczęłam nucić zdejmując buty w korytarzu.
- Słyszę, że wróciłaś - krzyknął Matt, prawdopodobnie z salonu.
- Owszem - weszłam do pokoju i rzuciłam się mu na szyję. - Życie jest piękne.
- Ty również - uśmiechnął się diabelsko.
- I vice versa - odpowiedziałam z uśmiechem i pobiegłam po komórkę. Wróciłam do salonu, a następnie rzuciłam się na kanapę. Matt oglądał serial, ja postanowiłam zatelefonować.
- Houston, houston mamy problem - powiedziałam, kiedy Kurek odebrał. - Przyjeżdżam na Memoriał.
- No nie, nie zniosę tego. Naprawdę? - zaczął się ze mną przekomarzać.
- Nie, na niby - odpyskowałam z sarkazmem.
- To od kiedy znów będziesz zatruwać mi egzystowanie na tym świecie?  Mów szybko, bo smażę jajecznicę.
- 6 września, w piątek. W południe mniej więcej. Szykuj się - zaśmiałam się szatańsko. - A, Bartuś. Chciałabym cyknąć trochę fotek także wkręć mnie do sztabu.
- Jak coś chcesz to Bartuś - powiedział urażony. - A tak to "Zawór, debilu".
- Też cię kocham. Nara Kurson.
- Niedozobaczenia Lilson.
- Pokłóciliście się - stwierdził Anderson. Zaśmiałam się głośno.
- Nie, dlaczego?
- Bo miałaś taki ton, że aż mnie dreszcz przeszedł.
- Ty się lepiej ucz polskich literków i polska mowa - powiedziałam po polsku.
- What? - zapytał Matty przymykając jedno oko. Wykonałam facepalm i pokierowałam się do mojego pokoju.

Rozsiadłam się na łóżku i włączyłam laptopa. Wbiłam na facebooka. Bartman napisał, ouu.

"Hej Lila. Jak tam żyje ci się w Rosji? Słyszałem, że rozmawiałaś wczoraj z chłopakami przez skype. Żałuję, że akurat nie mogłem w tym uczestniczyć. Stęskniłem się ; )
Mam nadzieję, że zaaklimatyzowałaś się tam. Dowiedziałem się, że pomieszkujesz z Andersonem. No, no :D
Odezwij się w wolnej chwili. 
Całuję, Zbyszek ; *"

-Hahahahahaha. Bartman, pączku.

"Siema Zibi ;D W Rosji żyje mi się chyba dobrze. Czuję się lekko wyobcowana, ale to chyba normalne. Tak się składa, że wpadam na Memoriał, więc będziesz mógł zobaczyć mnie na własne oczy i wtedy będę dostępna tylko i wyłącznie dla Ciebie (bez skojarzeń). I miss you to! *.* 
Hamuj Bartman. Matty jest moim współlokatorem tak jak i Michajłow. Zapomniałabym o Stanley'u - kocie. Tak naprawdę wabi się Johnny, ale przechrzciłam go. 
Co u Ciebie, u Cichego, u Igły, u Miśka? Odpisz szybko. 
Pozdrawiam i ściskam tak mocno aż Ci flaki na wierzch wyjdą. Lilka ;*"

Usłyszałam ciche pukanie do drzwi.
- Proszę - odpowiedziałam zamykając laptopa.
- Idziemy? - Matty był już gotowy do wyjścia.
- Eine moment - szprechnęłam po niemiecku. Naprawdę zostanę poliglotką i Winiarski znów będzie miał skręty mózgu. 

"Be strong, be strong now.
Too many, too many problems.
Don't know where she belongs, where she belongs.

She wants to go home, but nobody's home"

w tym samym czasie, Spała, pokój Zibiego i Miśka

Ignaczak z Kubiakiem grali w pokera, a Zbyszek siedział przed komputerem.
- Odpisała! - krzyknął podekscytowany.
- Kto? - Ignaczak wychylił nos zza tali kart.
- Lilka! Napisała Napisała na facebooku - Zbyszek uśmiechnął się do komputera.
- Co tam u niej? - zapytał Kubiak opierając się o kolano atakującego.
- Z Andersonem mieszka - Bartman uśmiechnął się chytrze. - Ciekawe jak Matt to zrobił, że tak szybko..no wiecie - poruszał brwiami.
- No nie wiemy - odparł Kubiak tasując karty.
- Misiek przecież oni wieczorami wieczorynek nie oglądają - zaśmiał się Zbyszek, a pusta butelka rzucona przez Igłę poleciała w jego kierunku.
- Nie waż się tak o niej mówić, bo jest jedną z tych, której nie może mieć każdy - Krzysiek pogroził palcem. - A poza tym ja jej znajdę odpowiedniego kandydata na męża, a mego zięcia, więc spokojnie koledzy - dodał już bardziej wyluzowany libero.
- Podaj kryteria to przekonam się, czy mam szanse - Bartman zaczął wystukiwać literki na klawiaturze.
- Jest właściwie tylko jedno - Krzysiek zagapił się w sufit.
- Mianowicie nie może być to Zbigniew Bartman. Zgaduję? - zaśmiał się Kubiak i szybko odsunął się, aby uniknął kopa od Zbyszka.
- Pyta co tam u Piotrka, u ciebie Igła - Zibi wczytał się w wiadomość. - O, nawet o ciebie Misiu.
- Pyta o mnie? - Kubiak szybko wstał i usiadł na łóżku obok kumpla zaglądając mu przez ramię. - Daj. Ja sam odpiszę - przejął sprzęt i zabrał się za odpisywanie.


Zenit, godz.18.00


- W końcu Zbysiu - nachyliłam się nad klawiaturą, kiedy zauważyłam odpowiedź od przyjaciela. - Bartman, poeto! - zdziwiłam się, że Zbyszek aż tak się rozpisał.

" Jak cię dopadnę to nie puszczę. Bój się ; p
  W razie czego niech Matt wie, że jeśli tylko się poskarżysz to będzie miał do czynienia ze mną. A tak na serio to pozdrów go ; )
 Stanley?! Hahaha. Tylko ty masz takie zryte pomysły. U mnie stabilnie, w życiu zawodowym jak i prywatnym.
Cichy - chodzi i smęci, żebyś wróciła, bo jego Ola po rozmowach z tobą robi się łagodniejsza i bardziej wyluzowana. Teraz ciągle na niego krzyczy, bo twierdzi, że nie ma się komu wygadać. Także przyjeżdżaj szybko.
Igła - martwi się o ciebie jak o własne dziecko. Ciągle powtarza, że nim jesteś ;p Tęskni staruszek po prostu. I Iwona chciała do ciebie numer, więc spodziewaj się jakiejś wiadomości od niej.

Misiek...sam chce odpisać ;D

Cześć Lilka. Jeśli interesuje cię co u mnie słychać to na pewno nie odpowiem ci teraz...Przyjeżdżaj szybko do Polski, a się dowiesz ;) Tyle ode mnie. Graj ładnie, pozdrawiam. Misiek.

kończę, bo bateria mi pada i Igła rzuca butelkami. Pa."


- Lil, długo jeszcze? - pośpieszał mnie Matt.
- Już lecę! - zamknęłam komputer i wyszłam zadowolona z pokoju. Kubiak to ma talent przekonywania. - To gdzie dziś idziemy? - założyłam trampki.
- Chciałem zaproponować ci kino - Anderson uśmiechnął się delikatnie.
- Okey. Tylko torebkę wezmę - weszłam szybko do salonu i spostrzegłam Maksima rozwalonego na kanapie przed telewizorem. - Matty! "Potwory i Spółka" lecą! - wskoczyłam na miejsce obok Michajłowa. On od razu przysunął mi pod nos miskę z popcornem.
- Masz zamiar oglądać bajkę? - Anderson oparł się o framugę drzwi.
- Nie ruszam się stąd. Kino kiedy indziej - powiedziałam nie odrywając wzroku od bajki.




Spała, 16.00

Bartek zszedł właśnie na stołówkę. Przy stole zastał jedynie Kubiaka.
- Michał, mój najlepszy kumplu zaraz po Piotrku i Jaroszu! Co robisz? - przysiadł się do stolika.
- Bartek, mój najlepszy kumplu zaraz po Zibim i Krzyśku. Siedzę - odparł bawiąc się telefonem.
- Zgadnij co się wczoraj stao - zaczął Kurek miętoląc w rękach serwetkę.
- Oświeć mnie.
- Rozstałem się z Ewą - oznajmił Kurek.
- I ty sobie mówisz to tak na luzie? - zapytał powoli Michał przyglądając się Kurkowi. -  "Rozstałem się z Ewą" - powtórzył.
- Powinienem zrobić to już dawno temu. Po prostu nam nie wyszło - Bartek wzruszył ramionami.
- Tak bywa - westchnął Kubiak odrzucając kolejne połączenie, kiedy jego komórka znów zadzwoniła.
- Zresztą to mam już kogoś na oku - uśmiechnął się Kurek. Ten uśmiech nie wskazywał nic dobrego. - Blondynka tym razem - zatarł ręce.
- Jarski blondynki, Cichy blondynki, Zibi też. Teraz jeszcze ty Kuraś - zaśmiał się Michał.
- Bo są piękne. Prosta sprawa - Kurek cwaniacko wypiął pierś. - Kubi nie powinieneś teraz milczeć tylko mi przytaknąć.
- Kolacja idzie - Michał odwrócił się wskazując na kucharkę niosącą miskę.
- Weź ten telefon odbierz, albo utopię ci go w zupie - Bartosz chwycił komórkę Kubiaka, która po raz kolejny się rozdzwoniła. - Monika - szepnął patrząc na wyświetlacz.
- Za chwilę ja się utopię w tej zupie - Kubiak skinął na telefon i nalał sobie mleka z makaronem.

Rosja, Zenit, godz. 21.10

- Koniec filmu - powiedział cicho Anderson do Lilki, która przysnęła oparta o jego ramię. Michajłow wyszedł z domu, więc zostali sami.
- Co tam mówisz? - wymruczała zaspana wtulając się jeszcze bardziej w Andersona.
- Że idziemy spać - zaśmiał się siatkarz.
- No przecież śpię - odparła nie otwierają oczu.
- Tak. Śpisz na mnie.
- Masz problemy - westchnęła zbierając swoje zmęczone ciało z Andersona.
- Przecież nie mówię, że to problem - uśmiechnął się słodko przytrzymując ją za rękę.
- Oj Mich... - zaśmiała się i spojrzała na chłopaka. - Matty - sprostowała szybko momentalnie rozbudzając się. - Idę do siebie, bo muszę się wyspać. Mam trening  z rana - wyszła z salonu zostawiając Andersona samego. 

Dlaczego nie jesteś Nim…?

Zamknęła drzwi i oparła się o nie, a następnie zjechała na podłogę.
- Kompletnie mnie pojebało - mówiła przerażona przykładając rękę do czoła. - Maksim pewnie zamiast soli dodał do popcornu kokę - dziewczyna podniosła się z pod drzwi i podeszła do szafy. Zrzuciła z siebie ubranie i założyła pidżamę. Wsunęła się pod kołdrę. Usłyszała głośne miauknięcie.
- Stanley! - szybko podkuliła nogi. - Nie myśl sobie, że będziesz ze mną sypiał. Znikasz na kilka dni i włóczysz się po mieście. Wyrywasz laski co? - wzięłam kota na ręce i uniosłam nad sobą. Kot popatrzał na mnie i znów się odezwał. Tym razem mniej przeraźliwie. - No dobra. Śpij ze mną. Tylko nie zabieraj mi kołdry, bo w ryj - ostrzegłam zwierzaka i pozwoliłam ułożyć mu się w końcu łóżka. Ciekawa jestem miny Kurka, kiedy powiem mu, że sypiam ze Stanley'em. ; > W końcu nie wtajemniczyłam go jeszcze w istnienie kocura.

"Her feelings she hides.
Her dreams she can't find.
She's losing her mind
She's falling behind.
She can't find her place"
_____________________________________________________________________________________

Heeeej! ; *
 
TO JUŻ DZIŚ PIERWSZY MECZ POLAKÓW NA ME ;D POL-SKA! 

http://impossible-its-true.blogspot.com/ ZAPRASZAM TUTAJ. DOBRE OPOWIADANIE NIE JEST ZŁE ; >

Macie tu taki rozdzialik na weekend. Jakoś wystukałam coś obolałymi rękoma. Dzisiejszy trening to było coś ;D Przyjmowanie zagrywek trenera, me gusta :3
W kolejnym akcja znów bd toczyć się w Polsce, na Memoriale. Także keep calm i do następnego.

Dziś żegnam się trochę inaczej...

Wstań, unieś głowę, wsłuchaj się w słowa,
Pieśni o małym rycerzu!
 


 

wtorek, 17 września 2013

23. "Dobra, koniec imprezy. Spierdalaj z mojego serca".

Mój blog, moje kredki, mój świat. Igła i Bartman w Spale! A co, a jak :3

______________________________________________

Kazań, Rosja

Wpatrywałam się w ludzi wchodzących głównym wejściem z nadzieją, że w końcu pojawi się wśród nich Matt. Ile można czekać? Postanowiłam zatelefonować do Kurka.
- Zawór ty świrze! Dzwoniłam do Andersona 15 minut temu, a go jeszcze nie ma! Kogo ty mi poleciłeś do jasnej cholery?! - przywitałam się.
- Cześć. Miło cię słyszeć. Fajnie, że dzwonisz. Nie drzyj się - powiedział beznamiętnie.
- Jak mam być spokojna, kiedy znajduję się w zupełnie obcym mieście i nie wiem, gdzie się ruszyć?! - krzyknęłam ponownie. Ludzie trochę dziwnie się patrzyli. Jak zwykle robię wiochę nawet w Rosji.
- Tylko się nie popłacz - zaśmiał się.
- Uważaj, bo za moment to zrobię! - po wypowiedzeniu tych słów usłyszałam śmiech po drugiej stronie. - Kto tam jest niewychowany i podsłuchuje?!
- Cichy z Miśkiem właśnie cię zbrechali. Mówiłem, żebyś się nie wydzierała - poinformował mnie Bartosz.
- Świetnie! Fuck you all. Dam se kurwa radę - już chciałam się rozłączyć, kiedy Kurek poprosił, abym tego nie robiła.
- Matt na pewno za moment przyjedzie. Potrzeba trochę czasu, aby dotrzeć na lotnisko. Kazań to nie taka wiocha jak Jastrzębie. - Zaśmiałam się, ale już po chwili stanęłam w obronie Jastrzębia. Usłyszałam tylko 'ała' Bartka. Pewnie Michał go palnął. I dobrze.
- Zawór ja kończę, bo Mr. Anderson nadciąga - oznajmiłam, kiedy zauważyłam wysokiego bruneta w okularach. - Pozdrów chłopaków, uściskaj ich, ucałuj. Papapa - posłałam całusy przez telefon. Zanim się rozłączyłam usłyszałam tylko głośne "a w życiu!" Piotra oraz "Bartek ręce przy sobie!" Michała. Kochane debile.
Wstałam i chwyciłam walizkę. Tylko jak mam zwrócić na siebie uwagę Matta? On chyba nie wie jak wyglądam. Stałam za rogiem i przypatrywałam się jak siatkarz rozgląda się dookoła. Nagle jego wzrok zatrzymał się na mnie. Uśmiechnęłam się. Myślałam, że do mnie podejdzie, ale on po chwili znów zaczął kręcić się w kółko. Stanęłam jak wryta. Nagle znów na mnie spojrzał i wyglądał jakby nad czymś intensywnie się zastanawiał. Nie zmieniałam pozycji. Skierował się w moją stronę.
- Hej. Jestem Matt - powiedział niepewnie wyciągając do mnie dłoń. 
- Cześć. Lila - uścisnęłam mu rękę. 
- Ha! A jednak się nie myliłem. To ty jesteś ta Lilka od Bartka - ucieszył się.
- Tak, to ja - zaraziłam się uśmiechem Andersona. - Już myślałam, że nigdy do mnie nie podejdziesz - westchnęłam, kiedy siatkarz wziął ode mnie bagaż. 
- Zobaczyłem śliczną dziewczynę, uśmiechnąłem się do niej i wróciłem do rozglądania się za pewną siatkarką. Po chwili uświadomiłem sobie, że ta koleżanka Bartka jest Polką, więc zrozumiałem, że to ta dziewczyna o zniewalającym uśmiechu musi nią być - tłumaczył Matt, a ja słuchałam jego wyjaśnień.
- I jakim cudem poznałeś, że jestem Polką? - zaśmiałam się głośno, kiedy wpakowywaliśmy walizki do bagażnika jego auta.
- Tylko Wy jesteście takie piękne - uśmiechnął się otwierając mi drzwi. Wsunęłam się na miejsce pasażera. "I'm sexy and I'm Polish", pomyślałam. Ruszyliśmy w drogę.

Ona sprawi, że zdejmiesz ubranie i pójdziesz tańczyć w deszczu
Sprawi, że będziesz żył tak szalenie jak ona
Ale zabierze twój ból
Jak pocisk dla twojego mózgu

- Jak ci się tu podoba? - zapytał Matty. 
- Przeraża mnie jedynie język, ponieważ znam tylko podstawy rosyjskiego. Całe szczęście, że posługuję się perfekcyjnie angielskim, bo bym zginęła - opowiadałam wyglądając przez szybę i podziwiając miasto. 
- I nie mogłabyś dogadać się ze mną - trafnie zauważył Anderson.
- Fakt. Poza tym pociesza mnie fakt, że będę widywać czasem Łukasza. W końcu jest rozgrywającym w Zenicie.
- Żygadło to dobry kolega. Czasem przychodzi na jakieś klubowe imprezy z żoną, więc jeśli będziesz chciała możesz mi zawsze towarzyszyć. A o swój rosyjski się nie martw. Po miesiącu nauczania powinnaś umieć porozumieć się na temat siatkówki.
- Nauczania?! - spojrzałam na niego gwałtownie się odwracając.
- No tak. Przecież musisz jakoś dogadać się z trenerem.
Przełknęłam głośno ślinę i zaczęłam rozmyślać nad tym jak ogarnę studia, treningi i jeszcze ruski.
- Pokaż mi ten adres - Matt poprosił o notes, kiedy zjeżdżaliśmy z głównej drogi.
- O kurczę. Przecież to prawie drugi koniec miasta. Masz zamiar dojeżdżać na halę prawie...no autobusem będzie to około 2 godz. w jedną stronę?
- Nie wiedziałam, że to aż tak daleko - spojrzałam na krzywo nakreślony długopisem adres.
- Wiesz mam taką propozycję. Tylko musisz decydować się tu i teraz.
- Okey. Mów.
- Mieszkam z Maksimem Michajłowem 30 minut od twojej hali. Tak się składa, że mamy jeden wolny pokój. Zapytam wprost. Nie chciałabyś wprowadzić się do nas? Bez obaw, jesteśmy godni zaufania tylko trochę bałaganu robimy...Chyba nikt nie lubi mieszkać samotnie, nie? I opłaty będą znacznie niższe - zachęcał mnie Matt.
- Może to szaleństwo, ale zgadzam się - odparłam. - Tylko, czy Maksim nie będzie miał nic przeciwko? - zastanowiłam się.
- Maksim? Żartujesz? On będzie w siódmym niebie! - zaśmiał się Matt, ale od razu spoważniał, kiedy wyłapał mój podejrzliwy wzrok. - No nie patrz tak. Chodziło mi o to, że się ucieszy. Gwarantuję ci nietykalność.
- Sama mogę se to zagwarantować - mruknęłam po polsku. - W porządku. Jedźmy do was...Do nas - poprawiłam się. Wyrwałam kartkę z notesu i wyrzuciłam ją przez okno. 
- O KURDĘ - walnęłam się z liścia w czoło.
- Co się stało? - przejął się Anderson.
- Na odwrocie miałam napisany numer telefonu przyjaciela i właśnie wypieprzyłam go za okno. Ja, idiotka.
- Nie wpisujesz kontaktów do książki w komórce? - Matt spojrzał na mnie..dziwnie?
- Wpisuję, oczywiście - zamknęłam notes i schowałam go to torebki. - To był nowy numer i zupełnie zapomniałam go edytować. Na szybko zapisałam go na tej karteczce i jakoś wypadło mi to z głowy. Nie róbmy tragedii, zapomnijmy - oparłam się o szybę i omiatałam wzrokiem majestatyczne budowle. Kogo numer wyrzuciłam przez szybę? Michała Kubiaka. Może to miało tak być? W jakiś sposób było to symboliczne zerwanie znajomości? Ale ja nie chcę stracić Miśka, bo tak czy inaczej jest moim przyjacielem i to co przeżyłam z nim to moje. Chcę tylko, żeby był szczęśliwy. 

tymczasem w Spale...

- Kubi, what's wrong with you? - zapytał Anastasi po nieudanej obronie ataku Bartmana. 
- I'm sorry coach. It's all right. I'll try do it better - powiedział Michał i wrócił na pozycję przyjmującego. Zbyszek przeszedł na jego stronę i przymierzył się do starej pozycji. Miał wspomagać Kubiaka w przyjęciu zagrywki Kurka.
- Kubiak ja wiem że ty chodzisz od kilku miesięcy zakochany, ale przyjmować to byś mógł. Teraz liczy się tylko Memoriał i Mistrzostwa - uśmiechnął się Zibi.
- Wyjebane też trzeba umieć mieć - odparł siatkarz i rzucił się na piłkę posłaną przez Bartosza. Andrea kiwnął tylko głową co oznaczało, że jest zadowolony z obrony Kubiaka. Michał spojrzał z satysfakcją na Zbyszka, minął go i już był gotów przyjmować kolejną potężną zagrywkę. 


Kazań, godz. 16.05

Weszliśmy na drugie piętro apartamentu. Z kuchni dobiegły nas jakieś niesamowite zapachy. Matt wprowadził mnie do środka. Ujrzałam mężczyznę w fartuszku wtykającego głowę do piekarnika.
- Matty zrobiłem ciasto. Akurat skończyło się piec - oznajmił.
- Fajnie, a teraz Maksim poznaj naszą nową współlokatorkę.
- Cześć - Michajłow wyszczerzył się trzymając blachę ciasta w dłoniach.
- Cześć - odparłam. - Przypadkiem nie parzy cię to w dłonie? - wskazałam na jego przybrudzone sadzą rękawiczki. Chłopaczyna trochę się zagapił.
- Ouuu - podbiegł szybko do blatu i odstawił ciasto, a następnie zdjął rękawiczki.
Dostrzegłam tylko informację na twarzy Matta mówiącą ''Maksim zachowuj się".
Nie wiem o co mu chodzi. Ten dwudziestopięcioletni atakujący wydaje się być bardzo sympatyczny. I mówi po angielsku. Inteligencik.
- Chodź za mną Lila. Pokażę ci dom - zachęcił mnie Anderson, a ja udałam się za nim. - To jest mój pokój - otworzył drzwi, a ja rozejrzałam się po pomieszczeniu. Przeszliśmy dalej i poznałam również łazienkę, sypialnię Michajłowa oraz salon
- Zapraszam do twojego królestwa - znalazłam się w moim moim pokoju. Zostawiłam tam torby i postanowiłam rozpakować się wieczorem. Maksim zaprasza na ciacho, więc nie wypada odmówić.

Siedzieliśmy w kuchni przy stole. Michajłow kroił jabłecznik na zgrabne kawałki. Całkiem nieźle mu szło.
- Ej, to jest naprawdę pyszne - delektowałam się.
- Dzięki - uśmiechnął się atakujący. - Widzisz Matt ja wiem jak ugościć człowieka. Może jeszcze kawałek? - zaproponował, a ja zgodziłam się. Dieta sportowca obowiązuje, ale w końcu w jabłeczniku są jabłka, więc same witaminy. Dobra, nie pogrążam się.

- Michajłow nie podrywaj jej. Jest tu dopiero godzinę - przystopował kumpla Anderson.
- To że jestem miły nie znaczy, że ją podrywam - odgryzł się atakujący.
- Nie zapominajcie, że ja tu nadal jestem - wtrąciłam z pełną buzią.
- Przepraszam za niego - powiedzieli równocześnie.
- Śmieszni jesteście - wstałam od stołu i udałam się do swojego pokoju. 


 Otworzyłam na oścież wszystkie szuflady i szafki, aby poukładać tam moje rzeczy. Włączyłam laptopa i muzykę. Ostry rock wypełnił pomieszczenie. Potem leciały głupawe piosenki. Wpierw przebrałam się w luźne ubranie.
Tańczyłam, skakałam po łóżku śpiewałam, gdy dostrzegłam że na skajpaju dobija się do mnie Zawór. Co tu zrobić? Dlaczego dzwoni akurat teraz, kiedy stoję z rozwalonym kokiem na głowie, żelazkiem w ręku i mam na sobie koszulkę z napisem "seta+galareta", którą kupiłam na wycieczce do Krakowa...Jak tak bardzo w tej spale mu się nudzi to ja mu mogę ułożyć dodatkowy zestaw ćwiczeń. Podbiegłam do komputera i odebrałam łokciem. 
- Cześć Kurcza...Aaaaa!! - odskoczyłam momentalnie w bok z pola widzenia. Na ekranie nie dostrzegłam tylko Bartka, ale również Igłę.
- Lilka pokaż się - wkurzył się Kurek.

- Nie, bo mam nieogar - sprzeciwiłam się.
- Nic nowego - zaśmiał się.
- Kurson, placku - w końcu usiadłam przed kamerką. - Hej Igła! - uśmiechnęłam się w stronę libero i pomachałam mu. 
- Jak tam podbijanie Rosji? - zapytał Krzysiek wcinając kanapkę. Zauważyłam, że siedzą na spalskiej stołówce. No tak, pora kolacji.
- Wszystko idzie zgodnie z planem - zacieszyłam. - Chociaż nie, cofam - szybko się zreflektowałam. - Jadę na spontanie. Na przykład właśnie wprowadziłam się do Andersona i Michajłowa. - Kurek zakrztusił się kompotem.
- To nieźle ci się tam powodzi - stwierdził, kiedy Igła przyłożył mu w plecy, a on sam doszedł do siebie.
- Zdolna Polka. Ruskie jej nie zjedzą! - krzyknął Ignaczak.
- No, a jak. Za 1 września 1939! - uniosłam ręce w górę odpychając się na krześle. Czy ... jakoś kurwa tak - dotarło do mnie, że chyba popierdzieliłam daty. I ja mam rozszerzoną maturę z historii. Buahaha.
Zauważyłam, że na stołówce zaczyna robić się gwarno, a Igła z Bartkiem też się poruszyli. Prawdopodobnie reszta siatkarzy zeszła na posiłek.
- Krzysiu podaj pieprz - powiedział jakiś znajomy głos poza zasięgiem kamerki.
- Pieprzyć ci się zachciało - zaśmiał się Igła rzucając żółty pojemniczek kumplowi.
- Popieprzony pomidor - skomentował ktoś inny.
Wybuchnęłam śmiechem.
- Czy ja dobrze słyszę? - zapytał męski głos i już po chwili pomiędzy Krzyśkiem i Kurkiem ujrzałam Kubiaka wpychającego się z krzesłem. - Siema - uśmiechnął się.
- Hej Misiek - pomachałam mu. Teraz na ramieniu Kubiaka zawisł Nowakowski. - Cześć Piotrze. 
- Hej Lilka. Nie zrusyfikowali cię jeszcze? Bo koszulkę to masz swojską.
- Trzeba się jakoś prezentować na obczyźnie - westchnęłam podpierając się na łokciach.
- Szalona - zarzucił Kurek. - Co się tak gapisz? - zapytał odwracając się za siebie.
- Jestem rozczarowana brakiem Zibiego wiszącego na ramieniu - westchnęłam.
- Zbyszek na masażu, bo trochę bark przetrenował - oznajmił Ignaczak.
- A dzwonicie w jakiejś konkretnej sprawie, czy tak sobie?
- Tak sobie - Igła wzruszył ramionami. Spojrzałam na niego.
- Bitch please, przecież wiem, że coś chcecie.
- Żebyś przyleciała na Memoriał do Płocka - wyszczerzył się Kurek.
- Dopiero kilka godzin temu opuściłam Polskę, a już mam wracać? - popatrzyłam na nich jak na obłąkanych.
- Przecież jeszcze nie zaczęłaś przygotowań do SuperLigii. Bo nie wiadomo, czy będziesz mogła być na ME. A z Memoriału się nie wykręcisz - Igła pogroził mi palcem.
- Zobaczymy. Pogadamy jak przejdę testy w klubie, ok?
- Dobra. To my kończymy, bo Zator zżera nasze kanapki. Trzymaj się - powiedział Kurek i zakończyliśmy rozmowę.
Wróciłam do świrowania...

Niektórzy ludzie czują, że nie zasługują na miłość. Odchodzą po cichu donikąd, próbując zostawić to wszystko za sobą.
Spała, godz. 21.20

W pokoju Zbychiała nadal paliło się światło podczas, gdy reszta spała wykończona po treningu.
- Misiek daj żyć - mruknął Zibi spod kołdry. - Wyłącz lampkę.
- Nie bo jem - odpyskował Kubiak.
- O tej godzinie? - Zbyszek usiadł na łóżku.
- Każdemu czasem potrzeba się docukrzyć - Michał starał się zbyć przyjaciela.
- Znam cię nie od dziś i wiem, że to oznacza, że albo a) stresujesz się b) masz jakiś problem c)... - i tu Bartmanowi skończyły się pomysły.
- c) nie chce mi się spać? - zaproponował odpowiedź przyjmujący.
- Nie rozumiem cię, ale rób jak chcesz. Dobranoc Misiu - Zbyszek zatopił twarz w poduszce.
- Dobranoc Zibi - odpowiedział Kubiak zgniatając papierek po batonie i ułożył się na plecach.

Kochać to także umieć się rozstać. Umieć pozwolić komuś odejść, nawet jeśli darzy się go wielkim uczuciem. Miłość jest zaprzeczeniem egoizmu, zaborczości, jest skierowaniem się ku drugiej osobie, jest pragnieniem przede wszystkim jej szczęścia, czasem wbrew własnemu.

Kazań, godz. 23.23

Przekręcałam się z boku na bok. Nigdy nie miałam najmniejszego problemu z zasypianiem w nowych miejscach. Wystarczyło, że przyłożyłam głowę do poduszki i odpływałam do krainy Morfeusza. Męczyłam się już dwie godziny.
Zapaliłam lampkę i oparłam poduszkę o ścianę, aby się oprzeć. Cholerne wpomnienia...

Zajrzałam do pomieszczenia i od razu zostałam zauważona przez Michała leżącego na kanapie.
- Nie możesz spać? - zapytał Kubiak odrywając wzrok od telewizora. Oglądał jakiś film akcji.

- Wiesz Misiek, z tą carbonarą to był zły pomysł - zrobiłam smutną minę ściskając butelkę i opierając się o futrynę.
Siatkarz przywołał mnie do siebie gestem dłoni. Położyłam się na brzegu łóżka obejmując butelkę z wodą mineralną tak, jakby była jakimś moim wybawieniem.

Wpatrywałam się w film i zaczęłam robić się coraz bardziej senna.

- Michał ? - powiedziałam nie otwierając oczu.

- Hm ? - chłopak przestał na moment gładzić moje ramię - tak o, po przyjacielsku.
- Wyślijmy ją Kurkowi - usłyszałam tylko cichy śmiech Kubiego ...

Wstałam i postanowiłam napić się mleka. Chwyciłam sweter z krzesła i narzuciłam go na siebie. Weszłam do kuchni i zastałam tam Matta. 
- Nie śpisz jeszcze? - zdziwiłam się.
- Jak widać - uśmiechnął się popijając herbatę. - Co cię sprowadza?
- Mleko - zajrzałam do lodówki i wyjęłam z niej karton. Przysiadłam się do Andersona. Nalałam do szklanki trochę płynu i szczelnie okryłam się swetrem.
Milczeliśmy przez moment.
- Miałeś kiedyś tak, że czułeś się jak hipokryta? - spytałam obracając szklankę w dłoniach. - Mówiłeś innym "spróbuj, zaryzykuj, odważ się", a sam zrobiłeś zupełnie inaczej?
- Czy nie wykorzystałem szansy? 
- No na przykład. Na przykład odsunąłeś się od kogoś, bo przestraszyłeś się, że będziesz cierpiał - wbiłam wzrok w podłogę. - I wyjechałeś bardzo daleko żeby zapomnieć, a z drugiej strony czułeś się nie fair wobec kilku osób. Chciałeś się odciąć, ale to co czujesz rozrywało cię na strzępy i uciekałeś, a wspomnienia cię goniły. - poczułam, że Matty patrzy na mnie z troską i czułością wymieszaną ze współczuciem. Szybko podniosłam się i wstawiłam szklankę do zmywarki. - Nie powinnam pić mleka, bo chyba mam uczulenie na białko. Dobra, koniec tej imprezy - zaśmiałam się nerwowo. Musiałam jak najszybciej stamtąd wyjść.
- Czy próbowałem kogoś nie kochać, ale tak naprawdę kochałem jeszcze mocniej? - głos Andersona zatrzymał mnie w progu. - Tak. 
Nie odwróciłam się, ale przystanęłam na moment. Zrobiłam krok, lecz coś ciągnęło mnie z powrotem.
- I jak to się skończyło? - odważyłam się zapytać.
- Dla niej? Wkrótce poślubi ojca swojego rocznego synka. A ja podpisałem kontrakt na kolejny rok w Rosji - odpowiedział cicho cały czas patrząc mi w oczy. Uciekłam wzrokiem i życzyłam mu dobrej nocy. Opuściłam kuchnię.

- Kurwa - powiedziałam jak na Polkę przystało, kiedy wracając do pokoju potknęłam się o kapcie Maksima. Jeszcze nie spotkałam się z przypadkiem człowieka, który zostawia takie obuwie przed drzwiami swojego pokoju. Chwyciłam je, otworzyłam drzwi i wrzuciłam do środka. Nie śpieszno mi wstawiać protezę po utracie uzębienia przez jego klapki Kuboty.
Powróciłam do mojej sypialni i wsunęłam się pod kołdrę. Po kilkunastu minutach w końcu udało mi się zasnąć.

Listopad nie jest łaskawy, pogoda typowo jesienna. Trzyletnia dziewczynka ubrana w płaszczyk stoi na peronie i rozgląda się dookoła. Zauważa kobietę zbiegającą po schodach.
- Mamo, mamo! - krzyczy i rzuca się biegiem w stronę zejścia do podziemi.
Ta pani wcale nie chce się zatrzymać, nie odwraca się, idzie dalej.
Dziewczynka ze łzami w oczach przystaje przytulając swojego misia.
- Lilianka chodź do mnie! Chodź szybko Lila - mężczyzna podbiega do córki i bierze ją na ręce.

Obudziłam się i zapaliłam lampkę. Nakryłam się kołdrą po sam czubek nosa i nie gasząc światła wróciłam do świata marzeń sennych.
_______________________________________________________________


Welcome ; *

Mam dziś fazy level hard, nie dopowiadam za ten rozdział :D 
Nie spodziewałam się, że dodam tak szybko kolejny, ale cóż poradzić, kiedy mój mózg kocha pracować i pomimo kilku obszernych prac domowych mówi mi "pisz, pisz kolejny". Na ukochanej matuni zamiast rysować chujwieilekąty myślę sobie "oo, siatkarze dziś lecą do Gdańska. Są na moich terenach. W piątek mecz..." ;D

Wielbię mojego psa (i wielbię siebie za to, że mając 11 lat nieświadomie uparłam się, żeby nazwać go Misiek ♥) Potrafi grać w nogę skubany :3 Także już wiecie co bd robić o 18.00 ^^

 http://impossible-its-true.blogspot.com/    JARAM SIĘ OSTATNIM ROZDZIAŁEM JAK KUREK MONTE *.* nadal zachęcam do komentowania i czytania :D
 
Przepraszam za mnie xd
Dziękuję za wszelkie formy aktywności na tym blogu. KOCHAM WAS ♥
FromVolleyland. 

niedziela, 15 września 2013

22. "I’ll be here when you come back..."

Gdańsk, powrót do hotelu

Wybraliśmy dłuższą drogę przez uliczki, gdzie było niewiele ludzi. Spacer zawsze okay, ale Kubiak nadal ociągał się w tyle.
- Panie Kubiak żyje Pan? - zapytałam nie odwracając się.
- Zależy kto pyta - usłyszałam głos za sobą.
- Ta z którą dziś wygrałeś - odwróciłam się do niego i szłam tyłem. - Odniosłam porażkę na oczach trenera. Tyle przegrać.
- Ten wzrok nie wróży nic dobrego. Chcesz mnie zabić - zaśmiał się Michał.
- Jesteś ciemny jak dwunasta w nocy! Ciekawe kto by jutro przyjmował? - przecież nie Kurek, dodałam w myślach.
- W takim razie co zamierzasz? - Kubiak uśmiechnął się tajemniczo.
- Wygracie jutro z Argentyną 3:0, a ewentualnie... - potknęłam się o kostkę chodnikową. Michał nie pozwolił mi upaść tylko szybko znalazł się przy mnie i dzięki temu nie przewróciłam się.
Wpadłam wprost w jego ramiona, a on tak po prostu je zamknął, ze mną w środku. Jak mnie denerwują te nierówności, które zagrażają utracie równowagi i skutkują urazem. Kurwa mać. - Ewentualnie - staliśmy tak blisko siebie, a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu. Dopiero teraz dostrzegłam jakie są cudowne. W jaki sposób na mnie patrzą. A on wcale nie uciekał spojrzeniem. Nie tym razem. To w jego oczach widziałam siłę, radość, pożądanie. - Ewentualnie pomożesz mi załatwić Kurka - wyśliznęłam się zgrabnie z jego ramion i ruszyłam przodem.
- Obie propozycje są kuszące. Mam dylemat - przyznał.


                           hotel, pokój Michała i Zbyszka, godz. 20.03

- Jak randka? - zapytał Bartman, który leżał na łóżku czytając książkę, kiedy Michał wszedł do pomieszczenia.
- Zibi co ty gadasz? To był słaby pomysł. Lilka teraz chce zabić Kurasia - Kubiak wyciągnął z szafy ręcznik.
- Ale przyznaj, że fajnie było pobyć z nią sam na sam - Zbyszek odłożył książkę i przyjrzał się przyjacielowi.
- Było zwyczajnie. Coś sobie ubzdurałeś, że mi się podoba. I to nie była randka tak w ogóle.
- Nie? - zaśmiał się Bartman. - Nie było czasem tam jakiś przytulasów, głębokich spojrzeń w oczy, milimetrów dzielących was od pocałunku? - wymieniał Bartman śmiejąc się.
- Skończ czytać te romansidła, bo głupiejesz - Michał udał się pod prysznic. - W sumie skąd on to cholera wie? - zastanawiał się w duchu.

                                     hotel, pokój Lilki, godz. 20.30

 
Leżałam już w łóżku czytając kolorowe babskie pismo, kiedy drzwi się uchyliły. Nikogo nie widać, słyszę tylko szuranie butami. To dość dziwne, ponieważ gdyby był to któryś z siatkarzy wszedł by jak do siebie. Może to duchy?

- Przybywam w pokoju, mogę? - usłyszałam niepewny głos Bartka. 
- Ja ci dam w pokoju cholero jedna! - rzuciłam w jego kierunku gazetą, a on zatrzasnął drzwi. Po chwili rozległo się pukanie.
- Kto tam? - zapytałam chamskim tonem.
- Twój najlepszy przyjaciel Bartosz Kurek. 
- Czego?
- Chciałem porozmawiać z moją najlepszą przyjaciółką Lilą Wyrwał.
- Przyjaciółka i Lila. Nigdy nie łącz tych dwóch pojęć razem kochanie.
- Dobrze, kochanie - Kurek wszedł do pokoju.
- Zawór, wiesz że przychodząc tu ryzykujesz życie?
- Zginę w słusznej sprawie - siatkarz przysiadł na łóżku obok mnie.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Dlaczego włączyłem budzik i udawałem, że wzywają mnie i Zbycha na badania? - podłożył sobie ręce pod głowę opierając się o ścianę. Pokiwałam twierdząco głową. - Bo zachowujecie się jak dzieci. On chce ciebie, ty chcesz jego, ale żadne się do tego nie przyzna.
- Skąd ty możesz wiedzieć, czy ja go chcę czy nie - spojrzałam na niego jak na UFO.
- I właśnie o tym mówiłem. "Nie, Lilka to przyjaciółka. Głupi jesteś", "Skąd ty możesz wiedzieć, czy ja go chcę" - Kurek zaczął naśladować mnie i Michała.
- Wyłącz się, prądu szkoda - trzepnęłam go w potylicę.
- Dobra, tylko pamiętaj, że Monika już go bajeruje. Ja bym wolał bawić się na weselu Miśka z tobą w roli panny młodej, a nie jej - Bartek podniósł się z łóżka.
- Zawór, wróć - natychmiast poderwałam się na łóżku i pociągnęłam Bartosza za bluzę. Siatkarz usiadł z powrotem na miejsce. - Jak to Monika? To znaczy nie żeby mnie to interesowało, ale myślałam, że to jego kumpela.
- Czy kumpela wydzwania do niego prawie codziennie, umawia się na wieczory w jego domu i przyprowadza na mecze Jastrzębskiego tłumy psiapsiółek? - Bartek zwrócił się do mnie z politowaniem.
- To widocznie Michał z Moniką się spotykają. Szczęścia dla nich - uśmiechnęłam się delikatnie. Kurek wbił we mnie wzrok.
- Pamiętaj, że masz mnie przy sobie zawsze, kiedy będziesz tego potrzebowała. Jestem twoim przyjacielem - rzekł spokojnie i stanowczo. Zauważył, że ten uśmiech jest wymuszony.
- Bez urazy Bartuś, ale teraz bardziej potrzebuję piły motorowej - odparłam, a on mnie uścisnął śmiejąc się, a zarazem głaszcząc po włosach.
- I nadal uparcie twierdzisz, że do niego nic nie czujesz - westchnął Kurek.
- Oczywiście.


30.06.2013, Ergo Arena
Mecz Polska vs Argentyna rozpoczęty. Nawet nie wiem, co działo się na boisku. Chciałam skupić się na fotografowaniu, ale za każdym razem kiedy przymierzałam się do zdjęcia w kadrze był Kubiak. Wracały myśli o nim i Monice. Głupia ja. Czego się spodziewałam? Najpierw go ignoruję, bronię się przed nim, odtrącam, a teraz siedzę tu rozżalona, bo inna dziewczyna wykorzystała szansę. Spojrzałam na telebim. Cholera, straciliśmy seta. W tej chwili chciałabym schować się pod łóżko i poczekać, aż to się skończy.

Zaraz, zaraz. Wygraliśmy! 3:1 dla nas! 

- Gośka? Co mówisz?! - darłam się do telefonu, kiedy wracałam autokarem do hotelu pełnym rozśpiewanych siatkarzy.
- ...
- Matkoboska! - krzyknęłam tak głośno, że chłopacy się uspokoili, a Winiar wyłączył muzykę.
- Co się stało? - zapytał w końcu Kosa.
- Aaaaa - pisnęłam ocierając łzy.
- No powiedz w końcu - ponaglił mnie Kubi.
- Jest Amelka! Ciocią zostałam! - rzuciłam się na Kurka, a następnie wykonałam ten sam gest w kierunku reszty siatkarzy. Starali się mnie uspokoić, a ja nadal nie mogłam pohamować łez. Tyle szczęścia jednego dnia.

godz. 22:25
 
- Co to jest? - wzięłam kartonik, który podał mi Kurek.
- Wizytówka Matta Andersona. To mój dobry kumpel. Jak będziesz w Rosji to się z nim skontaktuj. Odbierze cię z lotniska i zawiezie do mieszkania.
- Żartujesz? Mam zadzwonić sobie do Mata Andersona? Ot tak?
- No. Rozmawiałem z nim i pomoże ci poznać klub, miasto.
- Sama nie wiem.
- Nie ma się nad czym zastanawiać. Matt to porządny człowiek, możesz mu ufać. Często się widywaliśmy, kiedy grałem w Rosji. On spędza tam kolejny sezon, więc bez problemu ci pomoże.
- Ok. Po prostu nie chciałam się narzucać.


Stałam ogarnięta na parkingu i czekałam na taksówkę, która miała zabrać mnie do mieszkania babci. Pożegnałam się z siatkarzami w hotelu. Obyło się bez tych ceregieli i nie poryczałam się. Wow.
...ale nie zmienia to faktu, że ryczałam całą drogę w taksówce,
 idąc po schodach i kładąc się do łóżka.

                               13 sierpnia 2013, lotnisko w Gdańsku

Spojrzałam na tablicę. Kierunek Kazań. To już dziś wylatuję do Rosji. Chwyciłam bagaż i udałam się na odprawę. Na lotnisko przyjechałam sama. Nie chciałam żegnać się tu z babcią. I tak pękało jej serce, kiedy wychodziłam z domu.
Przez ten czas dużo sobie przemyślałam. Doszłam do wniosku, że dzięki temu  wyjazdowi zapomnę o Michale. Często rozmawiałam z Bartkiem i to dziwne, ale właśnie Kurek poprawiał mi humor i często wygłupialiśmy się na skajpaju. Jednakże to nie zmienia faktu, że nadal besztamy się nawzajem. Ujrzałam przed sobą poruszony tłum podróżnych i trzy wysokie osoby rozglądające się dookoła.
- Kurek, na pewno mówiła ci, że wylatuje 13 o 11.00? - zapytał Zbyszek.
- Tak, ile razy mam ci to jeszcze powtarzać? - odparł siatkarz.
- To może zadzwonię do niej. Gdzieś tu powinna być - Kubiak wyjął komórkę.
- Ale se dzień wybrała. 13 - rzekł Zbigniew.
Uśmiechnęłam się do siebie i szybko do nich podeszłam.
- Dzińdobry, można autograf? - wepchałam się między chłopaków.
- Lilka! - krzyknęli równocześnie, a Bartman wziął mnie na ręce.
- Zbigniew, bo cię trzepnę. Co wy tu robicie? - zapytałam, kiedy już Zibi odstawił mnie na ziemię.
- No daj jej - Kubiak szturchnął Kurka.
- Nie, ty - odparł Kurek przekazując coś za plecami kumplowi.
- Ja nie umiem. Masz Zibi - Kubiak zrobił to samo co Kurek.
- Ty daj, bo moja Asia się wkurzy - Zbyszek przekazał to coś z powrotem Michałowi.
- Wszystkiego najlepszego, sto lat, czego tam sobie zażyczysz... - Kubiak uśmiechnął się podając mi bukiet pięknych czerwonych tulipanów. - Mówiłem, że nie jestem w tym dobry - zakończył zrezygnowany.
- Mówiłam już, że was uwielbiam? - przytuliłam Michała oczywiście się wzruszając. - Dziękuję. - uściskałam Bartka i Zbyszka. - A teraz przyznawać się, kto to wymyślił?
- Kurek! To on przypomniał, że masz urodziny - odezwał się szybko Bartman.
- Co ja?! Sam wymyśliłeś, żeby tu przyjechać i zrobić szum z prezentem, życzeniami i tortem - bronił się Bartek.
- No wypraszam sobie! - odparł atak Zbyszek. - Misiek wpadł na pomysł z kwiatami i to on je przywiózł. Ja proponowałem tylko tort i układałem życzenia.
- Zibi zaprezentuj - Kubi zachęcił Bartmana.
- Dobra. Uwaga - zaczął Zbyszek. - Szczęścia, zdrowia, pomarańczy niech ci Michał nago tańczy!
- Deklu - Kubiak zaczął się śmiać i pobiegł za przyjacielem, który zaczął mu uciekać.
- Ach, ten freestyle Zbyszka - Kurek podrapał się po głowie. - Miało być trochę inaczej, ale wyszło jak wyszło.
- Jesteście genialni - wypowiadałam słowa nie mogąc przestać się śmiać.
Bartman z Kubiakiem dołączyli do nas. Chyba sobie pogadali, bo wrócili z podejrzanymi uśmieszkami.
- Muszę już iść. Ale ja nie chcę kurdę mać - westchnęłam opuszczając głowę.
- Ooo - Zibi przytulił mnie do siebie. Objęłam go i oczywiście znów popłynęły mi łzy.
- Będę tęsknić - powiedziałam.
- Ja też - Bartman uścisnął mnie jeszcze mocniej. W końcu odlepiłam się od niego i spojrzałam na Michała. Natychmiast się rozpłakałam. Tak po prostu. On przygarnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w jego ramiona. Nawet nic nie mówiliśmy. Staliśmy tak przed dłuższą chwilę. Zbyszek odszedł gdzieś na bok i ukradkiem otarł łzę.
- Dzięki za wszystko Misiek - szepnęłam nadal przytulona do jego klatki.
- To ja dziękuję - delikatnie złożył pocałunek na mojej skroni. - Nigdy się nie poddawaj, bo właśnie ludzie na to najbardziej czekają. Nie daj im tej satysfakcji. - spojrzał mi głęboko w oczy. Pokiwałam twierdząco głową.
Wyciągnęłam ręce do Kurka.
- A za tobą nie będę tęsknić Kurek - powiedziałam drżącym głosem zagryzając wargę.
- Ja za tobą też nie - Bartek podszedł i uścisnął mnie. Rozkleiłam się kompletnie, znów.
- Gdybyś wiedział jak mnie denerwujesz sam byś sobie przypierdzielił - wyznałam wtulona w niego płacząc jak małe dziecko.
- Sama zrobisz to po powrocie - stwierdził gładząc mnie po włosach. Cmoknął mój  policzek.
Chwyciłam walizkę i szybko udałam się na odprawę. Wchodząc na pokład ostatni raz obejrzałam się za siebie. Zobaczyłam jak odchodzą, a za nimi kroczy Kubiak. Odwrócił się i nasze spojrzenia spotkały się. Lekko się uśmiechnęłam, a on zrobił to samo. Wsiadłam do samolotu.



mieszkanie Michała Kubiaka, Jastrzębie-Zdrój

Wróciłem z Gdańska. Czy chciało mi się tam jechać, aby pożegnać Lilę w dniu jej urodzin, kiedy Anastasi dał nam trzy dni wolnego? Chciało.
Opadłem na kanapę i wybrałem numer pod który ostatnio często dzwonię. 
- Cześć Monika. Wpadniesz? 
- Będę za godzinę - odpowiedział głos po drugiej stronie.
Kim jest dla mnie ta dziewczyna? Sam dokładnie nie wiem. Spotykam się z nią żeby zapomnieć o Lilce. Pijemy piwo, oglądamy film, ja zasypiam, ona wychodzi. Kiedy chce zostać szukam wymówki, choćby trening wcześnie rano albo wizyta rodziców.
Usłyszałem dzwonek do drzwi i poszedłem otworzyć. Stała na progu jak zwykle w krótkiej obcisłej sukience z dwiema butelkami piwa w ręku. Wpuściłem ją do środka.
- Co robimy? - zapytała zalotnie się uśmiechając.
- Film? - wskazałem na CD.
- Nie - dostrzegłem grymas na jej twarzy. - Właściwie to dlaczego ty się mną umawiasz kiedy tylko jestem w Jastrzębiu?
- Bo chcę się z tobą zobaczyć. Proste - wzruszyłem ramionami. Co ja wygaduję...

Monika otworzyła martini, które stało w barku.
- Nie powinienem pić. Przygotowuję się do ME - zaprotestowałem, kiedy podała mi kieliszek.
- Myślę, że dobrze ci to zrobi - nie ustępowała. Wydarzenia dnia dzisiejszego zachęciły mnie do spróbowania.

Siedziałem na kanapie, a ona rozpinała moją koszulę. Człowiek po alkoholu jest jak zwierzę. Nie mogłem nawet powstrzymać jej i odepchnąć od siebie. Wszystko było niewyraźne.
- Monika, nie - zsunąłem jej dłoń z mojego uda.
- Dlaczego nie? Przecież widzę, że ci się podobam. Chyba tego chcesz - zbliżyła się, aby mnie pocałować. Odwróciłem twarz i zamilkłem.
- Przepraszam - wstałem i podszedłem do okna. Mimo tego, że w głowie nieźle mi szumiało, a widok za oknem był niewyraźny również przez ulewny deszcz nie mogłem wyrzucić z głowy obrazu Lilki. To ona spędziła noc w moim mieszkaniu, na tej samej kanapie. Nie wyobrażam sobie zastąpienia jej nieobecności Moniką.
- Wiem, że ona wyjechała. Teraz już możemy być razem - powiedziała dziewczyna, a ja momentalnie otrzeźwiałem.
- O czym ty mówisz?
- Ta cała Lilka, która była na Sylwestrze. Wtedy mnie zostawiłeś i wyszedłeś z nią, ale to że potem zaczęliśmy się spotykać przez calutki miesiąc musi o czymś świadczyć.
- Co masz na myśli.
- To, że albo nie mogłeś przestać myśleć o mnie, albo ona nie była w stanie cię uszczęśliwić. Ja potrafię - zarzuciła mi ręce na szyję.
Mój telefon zadzwonił. Odebrałem połączenie od Bartka. W sumie zadzwonił po to, aby spytać czy cało dotarłem do domu. Miło z jego strony. Podczas rozmowy Monika cały czas mówiła coś do mnie starając się zrzucić ze mnie koszulę.
- Wydaje mi się, że powinnaś już iść - spojrzałem na nią chłodno.
- Jeszcze będziesz błagał, żebym wróciła. A ta siatkareczka niech lepiej nie wraca, bo pożałuje - odwróciła się i z hukiem zatrzasnęła drzwi.
Mam dość. Porażka na LŚ, wyjazd Lilki, ten beznadziejny układ z Moniką. Tylko dlaczego ja narzekam? Najpierw namawiam ją na wyjazd do Rosji, a teraz dołuję się, że wyjeżdża. Dziecinada.
Siedziałem po ciemku wpatrując się w wyłączony telewizor. Głuchą ciszę przerywał deszcz walący o szyby i cicho grające w kuchni radio. Jak to mówią? Jeśli masz zły humor i chcesz się dobić włącz radio. Bardzo prawdopodobne, że trafisz akurat na smutną piosenkę.

Piosenkę, która powodowała, że myślałem o niej jeszcze bardziej. Wydawało się jakby była napisana specjalnie na tą okazję. Zaśmiałem się ironicznie. 


"Cause there'll be no sunlight
if I lose you, baby
And there'll be no clear skies
if I lose you, baby
And just like the clouds
My eyes will do the same if you walk away
Everyday, it will rain, rain, rain"

perspektywa Liliany Wyrwał, Kazań, godz. 16.00

Opuściłam samolot i zatelefonowałam pod numer wskazany przez Kurka. Jeden sygnał, drugi...O, odebrał.
- Dzień dobry. Z tej strony Lilka Wyrwał. Czy rozmawiam z Mattem Andersonem? - zaczęłam kulturalnie poprawną angielszczyzną.
- Cześć! - usłyszałam miły głos. Uśmiechnęłam się. - Tak, tu Matt. Wylądowałaś już?
- Owszem. Stoję na lotnisku i przeraża mnie ten tłum ludzi i ruskie hieroglify dookoła. Zabierz mnie stąd.
- Czekaj na mnie przy wejściu głównym. Skromnie mówiąc...Rozpoznasz mnie, nie? - zaśmiał się.
- Nie wątpię. W takim razie do zobaczenia.
Podreptałam usiąść na krzesło. Japierdyle, zimno jak na antarktydzie. A mamy sierpień, chyba. Przynajmniej moje kwiaty nie zwiędną tak szybko. Zajebiste są muszę przyznać. Chłopaki mają gest. 
Trzeba jakoś przetrwać ten sezon. Zmienić kilka rzeczy, zapomnieć, zacząć od nowa.  Oby Anderson nie był taki szurnięty jak Zawór. 

 ...to tylko sezon na bycie samotną.
_________________________________________________________________________________
Hej ; *

Miałam dziś nie dodać, bo dopadło mnie choróbsko, ale skoro nie mogę spać od 6.00 to zaczęłam pisać. Mój humor udzielił się w rozdziale, więc kolejny napiszę jak mi przejdzie.

Lila pod zaborami xd Wiem, że teraz napiszecie, że jestem okrutna. Spokojnie, wszystko w swoim czasie ;)
  
Dziewczyny czekają na komentarze. Do roboty! 

A teraz keep calm i czekam na Wasze komentarze dotyczące rozdziału.
Dziękuję za ponad  4 tys. wyświetleń!
Pozdrawiam, FV ; *

środa, 11 września 2013

21. "Czy­tam Twoją ciszę".

Gdańsk, na mieście, po południu

Zmierzaliśmy tak dobrze znanymi mi ulicami. Zibi z Kubim zachowywali się w miarę normalnie i dotrzymywali mi kroku. Za to Kurek idący na czele robił jak zwykle zamęt.
- Zawór wejdź na chodnik! - krzyknęłam do idącego przed nami siatkarza. - Wyobraź sobie, że w Gdańsku też są samochody.
- A ja myślałem, że czołgi - zironizował uśmiechając się i zatrzymując. Dołączył do nas i ruszyliśmy dalej. Pogoda dopisywała. Było słonecznie i ciepło.
- O, a w tej wąskiej uliczce umówiłam się kiedyś z pewnym chłopakiem na solówkę. Wkurzał mnie i ciągle dokuczał. Ostatecznie nie przyszedł. A szkoda - opowiadałam chłopakom o wspomnieniach związanych z niektórymi miejscami.
- To od dziecka masz takie zapędy do bicia - powiedział Kurek, a ja dźgnęłam go w ramię. - No o tym właśnie mówiłem - roztarł obolałe miejsce.
- Na tej ścianie robiłam graffiti. Miałam taki styl skejciary i słuchałam czarnego rapu. Raz goniła nas policja, ale zwialiśmy.
- Kryminalistko ty! - krzyknął Zbyszek karcąc mnie wzrokiem.
- Cicho Bartman. Babcia się nie dowiedziała i niech tak zostanie - machnęłam ręką.

Dotarliśmy na osiedle. Weszliśmy na podwórko i od razu poznałam kilka znajomych twarzy. Uśmiechnęłam się serdecznie do chłopców biegających za piłką.
- Hej - podbiegł do mnie dziewięcioletni Hubert, kiedy piłka uciekła im w naszą stronę.
- Hej młody - przybiłam z nim piątkę. Kubiak chwycił piłkę i podał mojemu młodszemu koledze.
- Proszz - uśmiechnął się.
- Dzięki - młody zadarł głowę do góry i ukazał brak dwóch jedynek z przodu.
- Ale masz znajomości - powiedział Kurek omiatając wzrokiem dzieciaki.
- Lila!! - krzyknęła grupa chłopców i podbiegła do mnie. Z wszystkim przybiłam piątki, jak robiłam to zawsze.
- Chłopcy poznajcie Bartka, Michała i Zbyszka. Chłopaki poznajcie moich podwórkowych kumpli - zapoznałam ze sobą moich mężczyzn.
Te dzieciaki są cudowne. Garnął się do mnie od zawsze. Może dlatego, że często wychodziłam przed blok pograć z nimi w nogę. Czasem pomagałam w lekcjach. Rozmawiałam z nimi. Są dla mnie jak młodsi bracia, oni taktują mnie jak starszą siostrę.
- Mam coś dla was. Podzielcie się, ok? - wyjęłam z torebki paczkę cukierków.
- A zagrasz z nami? - zapytał mały Mateusz.
- Noo... - przeciągnęłam chwilę patrząc na siatkarzy.
- Możemy też? - zapytał Zibi dzieciaków. Zareagowały hurraoptymizmem. Pobiegliśmy na "boisko", gdzie drzewka ogrodowe były bramką. Zaczęliśmy kopać piłkę.
- Zibson podaj - krzyknęłam do Bartmana, który podał po linii. Byłam w składzie ja, Zibi i dzieci kontra Kubiak i Kurek. Wyrównane szanse, nie ma co.
- Gooool! - krzyczały dziecięce głosy.
Graliśmy dalej. Byłam przy piłce, kiedy na mojej drodze stanął Kubiak.
- Walcz o nią Misiu - poradził Kurek. Chodziło mu o piłkę? o.O
Zaczęłam kiwać Michała. Niestety miałam do czynienia z nie najgorszym okazem podwórkowego piłkarzyka. A tak się zarzekał, że nie lubi nogi...
- Nie, nie - śmiałam się, kiedy Misiek prawie odebrał mi piłkę.
- Co się będę czaił - niespodziewanie Michał objął mnie w pasie ramionami i w szczelnym uścisku podniósł nad ziemię. Kopnął piłkę, która wyturlała się spod moich nóg do Kurka, a on dał fory bramkarzowi i chybił.
- To jest faul na zawodniku - śmiałam się trwając jeszcze w Kubiakowym uścisku.
- I co z tego? - Kubiak wzruszył ramionami. - Nie mogę przegrać - uśmiechnął się.
Cały czas czułam jego oddech na mojej szyi, dwudniowy zarost na moim policzku i jego dłonie, które mnie oplatały. Kubiak odstawił mnie bezpiecznie na ziemię, a ja rzuciłam się w pogoń za piłką. 

Po pewnym czasie włączył się osiedlowy monitoring, czyli mohery w oknach. Zaprosiłam siatkarzy do mieszkania.
- Tylko zachowujcie się, mówię do ciebie Kurek - powiedziałam stanowczo dzwoniąc do drzwi.
- Sypiesz się jak tynk - odpowiedział siatkarz, a w drzwiach stanęła moja babcia. Przypal na przypale. - Dzień dobry - Bartek uśmiechnął się przepraszająco mając w głębi duszy nadzieję, że kobieta tego nie usłyszała. 
- Czeeeeść babcia! - rzuciłam się jej w ramiona.
- Co ona nas poucza - usłyszałam mruknięcie Zibiego.
- Witaj skarbeńku. Wchodźcie, zapraszam - babcia zaprosiła chłopaków i przeszliśmy do dużego pokoju. 
- Babciu to jest Michał, Zbyszek i Bartek - przedstawiłam ich kolejno. - Chłopaki pomagali mi nieść ciężki bagaż, o...ten? - przy końcówce wypowiedzi zrobiłam kwaśną minę. Zdjęłam plecak, który faktycznie spoczywał na moich plecach i nie był wcale ciężki. Nie wypaliło.
- Może herbatki skarbeńku zrobię? - zaproponowała starsza kobieta i udała się do kuchni.
- Chodźcie do mojego pokoju - pociągnęłam za rękaw Zbyszka i reszta ruszyła za nami. - Ostrzegam, że obfituje w siatkarskie rzeczy. Nie wystraszcie się.
- Dobrze skarbeńku - Kuraś znów zaczął mi dokuczać nabijając się ze sposobu w jaki nazywa mnie babcia.
- Zamilcz.

Kręciłam się przy biurku na krześle obrotowym, Misiek z Kurą leżeli na łóżku, a Zibi usiadł na dywanie opierając się o nie.
- Mogę pogrzebać ci po szafkach? - zanim zdążyłam zaprzeczyć Kurek wstał i wysunął jedną z szuflad komody. Zagwizdał. - Ale bajery.
- W tej szufladzie są setki wspomnień - zaczęłam teatralnie. - Oto jest marker, którym autograf złożył Sebastian Świderski. Po dotykaj sobie - rzuciłam przedmiot Kubiemu. - Tu mam zeszyt z autografami. Gdzieś tam Igła się maznął nawet - wyciągnęłam lekko zniszczony plik kartek w tekturowej okładce i podałam Zbyszkowi, który zaczął przewracać kartki. - Następnie przedstawiam wam bilety z meczy na których byłam. Za pieniądze na to wydane mogłabym kupić samochód. To słowa mojej babci - uniosłam w górę sporą kolekcję. - A reszty to wam nie pokażę... - zatrzasnęłam szufladę i odebrałam od babci, która właśnie weszła do pokoju kubki z herbatą i ciastka. Znów zostaliśmy sami.
- Trupa tam chowasz? - zaśmiał się Kurek. - Dawaj - wyciągnął z szuflady zawartość jakby był u siebie.
- Niewychowany bachorze - warknęłam i rzuciłam go ciastkiem.
- Zajebista - roznanielił się Kubiak oglądając koszulkę klubową z moim nazwiskiem. Przyłożył ją sobie do klaty sprawdzając czy byłoby mu do twarzy.
- Zajebista jak właścicielka - rzekł zadowolony Zbyszek.
- Numerek 13 do czegoś zobowiązuje - puściłam oczko Kubiakowi i wcisnęłam na siebie tą starą odzież. Michał westchnął zadowolony.
- Ty rzeczywiście. O ja pierdolę. Ona ma 13 - Kurek rozprostował numerek na moich plecach. - Tylko coś bym tu zmienił - mruknął rociągając bluzkę na wszystkie strony świata.
- Co? - zapytaliśmy wszyscy równocześnie.
- Nazwisko - odrzekł usatysfakcjonowany z tym swoim uśmieszkiem.- Kubiak, 13 - powiedział dobitnie. Zawór od jakiegoś czasu łazi za mną i dogaduje o Kubim. No kurwa mać.
- Zamawiaj księdza - Misiek zwrócił się do Kurka z ironią.
- Do niej to egzorcystę - syknął Bartosz i odczuł na ramieniu mój cios pod wpływem którego zapiszczał.
- Mam jeszcze nakolanniki, koszulkę reprezentacyjną Ignaczaka, tejpy - zaczęłam wyrzucać rzeczy z szafki za siebie. - O, buty - cisnęłam obuwiem w Kursona.
- Fuck. Dzięki - spojrzał na mnie gniewnie.
- Chciałeś zobaczyć, zobaczyłeś.
 

40 min później

 Drzwi od pokoju ponownie się otworzyły. Ujrzeliśmy moją babcię.
- Liluś, wiesz co? - zaczęła kobieta.
- Nie, co? - odrzekłam pałaszując herbatnika. Babcia posłała mi surowe spojrzenie za to, że jej przerwałam. Nie skomentowała tego, ponieważ jest już przyzwyczajona do mojego zachowania. Kontynuowała.
- Spotkałam twojego trenera z tego klubu w którym kiedyś grałaś.
- Z Gedanii. No, mów dalej - machnęłam ręką zachęcając kobietę do kontynuacji.
- Trochę o tobie rozmawialiśmy. Powiedziałam mu, że przyjedziesz do Gdańska i obiecałam, że odwiedzisz klub. Źle zrobiłam?
- Kurczę, no... - zawahałam się na moment. - Nie babciu, nie zrobiłaś źle. Nawet jeszcze dzisiaj tam zajdę - wizja spotkania z trenerem jakoś mnie zbytnio nie cieszyła, ale sam fakt wejścia jeszcze raz na halę, gdzie spędziłam tysiące godzin wyciskając siódme poty, łzy porażki i szczęścia zachęciła mnie.
Co do trenera to bardzo szanuję tego człowieka i lubię go, ale on nigdy za mną nie przepadał. Tak mi się wydaję. Z innymi dziewczynami śmiał się i żartował, a do mnie zwracał się surowym tonem, oczekiwał samych perfekcyjnych akcji i wymagał, wymagał, wymagał...
- Jak chcesz zdążyć jeszcze dziś to powinnaś tam już iść. Hala otwarta jest do 19.00.
- Lilka możemy iść jeśli chcesz - powiedział Bartman. - Z chęcią będziemy ci towarzyszyć - zobaczyłam uśmiech u reszty siatkarzy.
- W takim razie świetnie - wstałam z krzesła. - Idziemy.


                                              27 minut później

W drodze na halę komórka Bartosza zadzwoniła. Zamienił z kimś kilka słów i rozłączył się marudząc pod nosem.
- Zibi o 20.00 mamy jakiś trening, badania, chuj wie co z fizjoterapeutą. Musimy się wrócić.
- Cholera - Bartman zatrzymał się. - Mówiłem ci, że musimy na badania iść, kabelki będą nam podłączać i będziemy biegać to odpowiedziałeś, że zmyślam.
- Nie dziamol tylko chodź. Jak przed 20.00 tego nie zrobimy to nie zagramy jutro - Kurek ruszył przed siebie nawet nie żegnając się ze mną i Kubim, którzy patrzeliśmy na nich z otwartymi ustami.
- Pierdolisz?! To chodź Kuraś może jakiś autobus złapiemy! - Zbyszek pobiegł za kumplem.
- Aha - powiedziałam odprowadzając wzrokiem ich sylwetki.
- No to, którędy teraz?

                                                40 min później

 
- Misiek? - postanowiłam podzielić się z Kubiakiem moimi przemyśleniami będąc tuż pod halą.
- Hm?
- A ty miałeś te badania, o których mówił Kurek?
- Takie rzeczy przechodzi się na początku sezonu Reprezentacyjnego - Kubiak otworzył drzwi i weszliśmy do środka. Zatrzymałam się.
- Więc, jak to możliwe, że... - zaczęłam machać rękoma analizując słowa Kurasia i Kubiego.
- Niemożliwe - uśmiechnął się Michał.
- To podstęp? - założyłam ręce pod boki. Kurek ma przejebane.
- Przypadek - odparł Michał uciekając wzrokiem.
- Takie przypadki nie zdarzają się przypadkiem - powiedziałam i skierowałam się na boisko. Misiek podążył za mną.
- To twoje koleżanki? - zapytał Michał wpychając się ze mną do środka. Akurat trwał trening młodziczek.
- Tu się jebnij - puknęłam go w skroń. - Jak ich jeszcze w planach nie było to ja już ścinałam przesuniętą krótką - przypatrzyłam się dziewczynce, która przyjęła zagrywkę przeciwniczek. Wtem głos zabrał trener.
- Agata stań na środku.
- Na środku? - powtórzyła brunetka.
- Nie w Czarnobylu - zironizowałam. Zrobiłam to dość głośno. Wszystkie oczy zostały zwrócone na mnie i Michała.
- Co mam zrobić? - zapytał zza moich pleców Kubiak.
- Nie wychylać się, bo one cię zjedzą, a mi połamią nogi - szepnęłam. - A poza tym udawaj, że ja nic nie powiedziałam i uśmiechaj się, uśmiechaj - szturchnęłam go łokciem wyszczerzając się do bólu.
- Liliana Wyrwał. Witam moją najlepszą atakującą - krzyknął trener z końca sali. Odwróciłam się za siebie. Oprócz Miśka patrzącego na mnie błagalnym wzrokiem, abym uchroniła go przed dziewuszkami nie było nikogo. To on mówi do mnie?
- Witam mojego najlepszego trenera - ruszyłam w jego kierunku. Kubiak ociągał się za mną zerkając w stronę grających dzieci. Pewnie modlił się, aby dziewczyny nie zaczęły wyciągać od niego autografów

- Minął rok od kiedy się rozstaliśmy, a panna Wyrwał nadal taka sama. Wygadana, roztrzepana - zaśmiał się mężczyzna.
- Oj tam, oj tam...Przedstawiam panu Michała Kubiaka. Michał to mój trener pan Arkadiusz Wojnar.
- Miło mi pana poznać - Michał uścisnął rękę panu Arkadiuszowi.
- Mi również. Bardzo miło - zacieszył Wojnar. Byłam bliska facepalmu.
- Słyszałem o twoich planach na przyszłość Lila - rzekł trener zarządzając zmianę połów.
- O tym, że podejmę robotę w Lidlu na kasie i urodzę trojaczki? Naprawdę?
- Cała Lilka. No, jak wspomniałem w charakterze zmiany nie widzę. Chciałbym zobaczyć jak prezentujesz się na boisku.
- Jak milion dolarów - wyszczerzyłam się.
- Tyle będziesz warta po sezonie w Rosji - uśmiechnął się trener. - Zagracie z dziewczynkami? - zwrócił się do mnie i Michała.
- Michał, bo ty chyba nie powinieneś. Mecz jutro i sam wiesz.
- Ale nie ma problemu. Mogę zagrać - zgodził się Kubiak. - Przecież widzisz, że to dzieciaki. Jaki to poziom... - powiedział ciszej przybliżając się.
- Tylko błagam, ostrożnie Misiek. Jak doznasz kontuzji to mnie zabiją, a nie ciebie - spojrzałam na niego z troską.  Naprawdę trochę się obawiałam o zdrowie Kubiaka. Gdyby się uszkodził to byłaby to moja wina.
- Nie pozwoliłbym - uśmiechnął się pocierając moje ramię tym samym trochę uspokajając moje zszargane nerwy.
Weszliśmy na boisko. Zaczęliśmy kontynuować seta. Stanęliśmy z Michałem po przeciwnych stornach siatki. Rywalizacja? Kocham to.
Lekka zagrywka jednej z dziewczyn, przyjęcie, wystawa na lewe skrzydło i przebicie sposobem górnym. Wybaczam, młodziutkie są. Uczą się. Też podobnie zaczynałam. Chociaż nie, ja napierdalałam w piłkę pięścią. Ale ja to ja.
- Perfekcyjne przyjęcie Michała Kubiaka - zaśmiałam się mówiąc niczym Swędrowski. Odebrać taki "atak" to jest to.
- Nie ciesz się. Mam lepszy skład - odpyskował przyjmujący podczas, gdy piłka była w grze. Chyba nieźle zagrzał tym dziewczynki do walki, bo przebiły piłkę na naszą stronę nieco mocniej. U nas przyjęcie, rozegranie na prawe skrzydło. Ta rozgrywająca nawet, nawet. Będą z niej ludzie. Zaatakowałam piłkę i zaskoczyłam tym Michała, bo nie zdążył przyjąć.
- Dziewczynki! To był atak - oznajmił trener jakby właśnie na hali nastąpiło objawienie. Po tym wyczynie większość próbowała przebijać piłkę w ten sposób. Edukuję dzieci.

Zakończyliśmy seta i rzeczywiście wygrała go drużyna Kubiego. Ja mu dam. Niech tylko wyjdziemy z hali!
Hala opustoszała, a my podążyliśmy do wyjścia uprzednio żegnając się ze wszystkimi. Teraz tylko trzeba doprowadzić Kubiaka całego i zdrowego do hotelu. 
- Michał co ty taki cichy dzisiaj jesteś? W Nowakowskiego się bawisz? - zaśmiałam się. Naprawdę dzisiaj to już przechodzi wszelkie pojęcie. Kubiak zazwyczaj jest ułożony, kulturalny, spokojny, ale teraz to zaczynam się czuć przy nim jak człowiek z ADHD. Widzę, że coś go dręczy. Jakaś myśl nie daje mu spokoju. Chciałabym mu pomóc, gdybym tylko wiedziała o co chodzi. Oby był bardziej skupiony na jutrzejszym meczu.
- Ja? Nie, wydaje ci się - uśmiechnął się delikatnie wracając na ziemię z przemyśleń. Wzruszyłam ramionami i wyszliśmy przed budynek.
Po wykonaniu misji, czyli dostarczenia Miśka trzeba wpierdzielić Kurkowi. Znalazł się ekspert od układania ludziom życia. Jak on mógł zostawić mnie samą z Michałem?! Nie żeby mi się nie podobało, bo podobało ;> Zawór na zawsze pozostanie Zaworem. Leku na jego głupotę nie wymyślą. 

 "Miłość nas zas­koczyła
właści­wie do­padła znienac­ka"



____________________________________________________________

God, kto wymyślił szkołę?!
A tak wgl to WITAJCIE ; *

Staram się tu tworzyć jakiś bad romance, ale co z tego wyjdzie to nie wiem ;D Wyjdzie w praniu. "Ale nie mogę, bo mam pranie!" - nie mogłam się powstrzymać xd

Jeśli chcecie być informowani, ale nie prowadzicie bloga zostawcie adres GG lub pocztę. Jakikolwiek kontakt. Ze względu na obowiązki szkolne rozdziały mogą pojawiać się nieregularnie.

ZŁOTO NA MEMORIALE! YES! INASZYCH SIATKARZY.

Mecz piłkarzy z San Marino mnie rozbawił. 
- Dlaczego San Marino strzeliło Polsce gola?
- Bo kelner dobrze podał. 
If you know what I mean,
http://impossible-its-true.blogspot.com 
Nie bądź bez serca i zajrzyj tutaj! :D Dziewczyny dodały nowy rozdział, a ja już chcę kolejny, kolejny i kolejny...♥

Do następnego, prawdopodobnie w weekend.
FromVolleyland : )