Gdańsk, powrót do hotelu
Wybraliśmy dłuższą drogę przez uliczki, gdzie było niewiele ludzi. Spacer zawsze okay, ale Kubiak nadal ociągał się w tyle.
- Panie Kubiak żyje Pan? - zapytałam nie odwracając się.
- Zależy kto pyta - usłyszałam głos za sobą.
- Ta z którą dziś wygrałeś - odwróciłam się do niego i szłam tyłem. - Odniosłam porażkę na oczach trenera. Tyle przegrać.
- Ten wzrok nie wróży nic dobrego. Chcesz mnie zabić - zaśmiał się Michał.
- Jesteś ciemny jak dwunasta w nocy! Ciekawe kto by jutro przyjmował? - przecież nie Kurek, dodałam w myślach.
- W takim razie co zamierzasz? - Kubiak uśmiechnął się tajemniczo.
- Wygracie jutro z Argentyną 3:0, a ewentualnie... - potknęłam się o kostkę chodnikową. Michał nie pozwolił mi upaść tylko szybko znalazł się przy mnie i dzięki temu nie przewróciłam się. Wpadłam wprost w jego ramiona, a on tak po prostu je zamknął, ze mną w środku. Jak mnie denerwują te nierówności, które zagrażają utracie równowagi i skutkują urazem. Kurwa mać. - Ewentualnie - staliśmy tak blisko siebie, a ja nie mogłam oderwać wzroku od jego oczu. Dopiero teraz dostrzegłam jakie są cudowne. W jaki sposób na mnie patrzą. A on wcale nie uciekał spojrzeniem. Nie tym razem. To w jego oczach widziałam siłę, radość, pożądanie. - Ewentualnie pomożesz mi załatwić Kurka - wyśliznęłam się zgrabnie z jego ramion i ruszyłam przodem.
- Obie propozycje są kuszące. Mam dylemat - przyznał.
hotel, pokój Michała i Zbyszka, godz. 20.03
- Jak randka? - zapytał Bartman, który leżał na łóżku czytając książkę, kiedy Michał wszedł do pomieszczenia.
- Zibi co ty gadasz? To był słaby pomysł. Lilka teraz chce zabić Kurasia - Kubiak wyciągnął z szafy ręcznik.
- Ale przyznaj, że fajnie było pobyć z nią sam na sam - Zbyszek odłożył książkę i przyjrzał się przyjacielowi.
- Było zwyczajnie. Coś sobie ubzdurałeś, że mi się podoba. I to nie była randka tak w ogóle.
- Nie? - zaśmiał się Bartman. - Nie było czasem tam jakiś przytulasów, głębokich spojrzeń w oczy, milimetrów dzielących was od pocałunku? - wymieniał Bartman śmiejąc się.
- Skończ czytać te romansidła, bo głupiejesz - Michał udał się pod prysznic. - W sumie skąd on to cholera wie? - zastanawiał się w duchu.
hotel, pokój Lilki, godz. 20.30
Leżałam już w łóżku czytając kolorowe babskie pismo, kiedy drzwi się uchyliły. Nikogo nie widać, słyszę tylko szuranie butami. To dość dziwne, ponieważ gdyby był to któryś z siatkarzy wszedł by jak do siebie. Może to duchy?
- Przybywam w pokoju, mogę? - usłyszałam niepewny głos Bartka.
- Ja ci dam w pokoju cholero jedna! - rzuciłam w jego kierunku gazetą, a on zatrzasnął drzwi. Po chwili rozległo się pukanie.
- Kto tam? - zapytałam chamskim tonem.
- Twój najlepszy przyjaciel Bartosz Kurek.
- Czego?
- Chciałem porozmawiać z moją najlepszą przyjaciółką Lilą Wyrwał.
- Przyjaciółka i Lila. Nigdy nie łącz tych dwóch pojęć razem kochanie.
- Dobrze, kochanie - Kurek wszedł do pokoju.
- Zawór, wiesz że przychodząc tu ryzykujesz życie?
- Zginę w słusznej sprawie - siatkarz przysiadł na łóżku obok mnie.
- Dlaczego to zrobiłeś?
- Dlaczego włączyłem budzik i udawałem, że wzywają mnie i Zbycha na badania? - podłożył sobie ręce pod głowę opierając się o ścianę. Pokiwałam twierdząco głową. - Bo zachowujecie się jak dzieci. On chce ciebie, ty chcesz jego, ale żadne się do tego nie przyzna.
- Skąd ty możesz wiedzieć, czy ja go chcę czy nie - spojrzałam na niego jak na UFO.
- I właśnie o tym mówiłem. "Nie, Lilka to przyjaciółka. Głupi jesteś", "Skąd ty możesz wiedzieć, czy ja go chcę" - Kurek zaczął naśladować mnie i Michała.
- Wyłącz się, prądu szkoda - trzepnęłam go w potylicę.
- Dobra, tylko pamiętaj, że Monika już go bajeruje. Ja bym wolał bawić się na weselu Miśka z tobą w roli panny młodej, a nie jej - Bartek podniósł się z łóżka.
- Zawór, wróć - natychmiast poderwałam się na łóżku i pociągnęłam Bartosza za bluzę. Siatkarz usiadł z powrotem na miejsce. - Jak to Monika? To znaczy nie żeby mnie to interesowało, ale myślałam, że to jego kumpela.
- Czy kumpela wydzwania do niego prawie codziennie, umawia się na wieczory w jego domu i przyprowadza na mecze Jastrzębskiego tłumy psiapsiółek? - Bartek zwrócił się do mnie z politowaniem.
- To widocznie Michał z Moniką się spotykają. Szczęścia dla nich - uśmiechnęłam się delikatnie. Kurek wbił we mnie wzrok.
- Pamiętaj, że masz mnie przy sobie zawsze, kiedy będziesz tego potrzebowała. Jestem twoim przyjacielem - rzekł spokojnie i stanowczo. Zauważył, że ten uśmiech jest wymuszony.
- Bez urazy Bartuś, ale teraz bardziej potrzebuję piły motorowej - odparłam, a on mnie uścisnął śmiejąc się, a zarazem głaszcząc po włosach.
- I nadal uparcie twierdzisz, że do niego nic nie czujesz - westchnął Kurek.
- Oczywiście.
30.06.2013, Ergo Arena
Mecz Polska vs Argentyna rozpoczęty. Nawet nie wiem, co działo się na boisku. Chciałam skupić się na fotografowaniu, ale za każdym razem kiedy przymierzałam się do zdjęcia w kadrze był Kubiak. Wracały myśli o nim i Monice. Głupia ja. Czego się spodziewałam? Najpierw go ignoruję, bronię się przed nim, odtrącam, a teraz siedzę tu rozżalona, bo inna dziewczyna wykorzystała szansę. Spojrzałam na telebim. Cholera, straciliśmy seta. W tej chwili chciałabym schować się pod łóżko i poczekać, aż to się skończy.
Zaraz, zaraz. Wygraliśmy! 3:1 dla nas!
- Gośka? Co mówisz?! - darłam się do telefonu, kiedy wracałam autokarem do hotelu pełnym rozśpiewanych siatkarzy.
- ...
- Matkoboska! - krzyknęłam tak głośno, że chłopacy się uspokoili, a Winiar wyłączył muzykę.
- Co się stało? - zapytał w końcu Kosa.
- Aaaaa - pisnęłam ocierając łzy.
- No powiedz w końcu - ponaglił mnie Kubi.
- Jest Amelka! Ciocią zostałam! - rzuciłam się na Kurka, a następnie wykonałam ten sam gest w kierunku reszty siatkarzy. Starali się mnie uspokoić, a ja nadal nie mogłam pohamować łez. Tyle szczęścia jednego dnia.
idąc po schodach i kładąc się do łóżka.- ...
- Matkoboska! - krzyknęłam tak głośno, że chłopacy się uspokoili, a Winiar wyłączył muzykę.
- Co się stało? - zapytał w końcu Kosa.
- Aaaaa - pisnęłam ocierając łzy.
- No powiedz w końcu - ponaglił mnie Kubi.
- Jest Amelka! Ciocią zostałam! - rzuciłam się na Kurka, a następnie wykonałam ten sam gest w kierunku reszty siatkarzy. Starali się mnie uspokoić, a ja nadal nie mogłam pohamować łez. Tyle szczęścia jednego dnia.
godz. 22:25
- Co to jest? - wzięłam kartonik, który podał mi Kurek.
- Wizytówka Matta Andersona. To mój dobry kumpel. Jak będziesz w Rosji to się z nim skontaktuj. Odbierze cię z lotniska i zawiezie do mieszkania.
- Żartujesz? Mam zadzwonić sobie do Mata Andersona? Ot tak?
- No. Rozmawiałem z nim i pomoże ci poznać klub, miasto.
- Sama nie wiem.
- Nie ma się nad czym zastanawiać. Matt to porządny człowiek, możesz mu ufać. Często się widywaliśmy, kiedy grałem w Rosji. On spędza tam kolejny sezon, więc bez problemu ci pomoże.
- Ok. Po prostu nie chciałam się narzucać.
- Wizytówka Matta Andersona. To mój dobry kumpel. Jak będziesz w Rosji to się z nim skontaktuj. Odbierze cię z lotniska i zawiezie do mieszkania.
- Żartujesz? Mam zadzwonić sobie do Mata Andersona? Ot tak?
- No. Rozmawiałem z nim i pomoże ci poznać klub, miasto.
- Sama nie wiem.
- Nie ma się nad czym zastanawiać. Matt to porządny człowiek, możesz mu ufać. Często się widywaliśmy, kiedy grałem w Rosji. On spędza tam kolejny sezon, więc bez problemu ci pomoże.
- Ok. Po prostu nie chciałam się narzucać.
Stałam ogarnięta na parkingu i czekałam na taksówkę, która miała zabrać mnie do mieszkania babci. Pożegnałam się z siatkarzami w hotelu. Obyło się bez tych ceregieli i nie poryczałam się. Wow.
...ale nie zmienia to faktu, że ryczałam całą drogę w taksówce,
13 sierpnia 2013, lotnisko w Gdańsku
Spojrzałam na tablicę. Kierunek Kazań. To już dziś wylatuję do Rosji. Chwyciłam bagaż i udałam się na odprawę. Na lotnisko przyjechałam sama. Nie chciałam żegnać się tu z babcią. I tak pękało jej serce, kiedy wychodziłam z domu.
Przez ten czas dużo sobie przemyślałam. Doszłam do wniosku, że dzięki temu wyjazdowi zapomnę o Michale. Często rozmawiałam z Bartkiem i to dziwne, ale właśnie Kurek poprawiał mi humor i często wygłupialiśmy się na skajpaju. Jednakże to nie zmienia faktu, że nadal besztamy się nawzajem. Ujrzałam przed sobą poruszony tłum podróżnych i trzy wysokie osoby rozglądające się dookoła.
- Kurek, na pewno mówiła ci, że wylatuje 13 o 11.00? - zapytał Zbyszek.
- Tak, ile razy mam ci to jeszcze powtarzać? - odparł siatkarz.
- To może zadzwonię do niej. Gdzieś tu powinna być - Kubiak wyjął komórkę.
- Ale se dzień wybrała. 13 - rzekł Zbigniew.
Uśmiechnęłam się do siebie i szybko do nich podeszłam.
- Dzińdobry, można autograf? - wepchałam się między chłopaków.
- Lilka! - krzyknęli równocześnie, a Bartman wziął mnie na ręce.
- Zbigniew, bo cię trzepnę. Co wy tu robicie? - zapytałam, kiedy już Zibi odstawił mnie na ziemię.
- No daj jej - Kubiak szturchnął Kurka.
- Nie, ty - odparł Kurek przekazując coś za plecami kumplowi.
- Ja nie umiem. Masz Zibi - Kubiak zrobił to samo co Kurek.
- Ty daj, bo moja Asia się wkurzy - Zbyszek przekazał to coś z powrotem Michałowi.
- Wszystkiego najlepszego, sto lat, czego tam sobie zażyczysz... - Kubiak uśmiechnął się podając mi bukiet pięknych czerwonych tulipanów. - Mówiłem, że nie jestem w tym dobry - zakończył zrezygnowany.
- Mówiłam już, że was uwielbiam? - przytuliłam Michała oczywiście się wzruszając. - Dziękuję. - uściskałam Bartka i Zbyszka. - A teraz przyznawać się, kto to wymyślił?
- Kurek! To on przypomniał, że masz urodziny - odezwał się szybko Bartman.
- Co ja?! Sam wymyśliłeś, żeby tu przyjechać i zrobić szum z prezentem, życzeniami i tortem - bronił się Bartek.
- No wypraszam sobie! - odparł atak Zbyszek. - Misiek wpadł na pomysł z kwiatami i to on je przywiózł. Ja proponowałem tylko tort i układałem życzenia.
- Zibi zaprezentuj - Kubi zachęcił Bartmana.
- Dobra. Uwaga - zaczął Zbyszek. - Szczęścia, zdrowia, pomarańczy niech ci Michał nago tańczy!
- Deklu - Kubiak zaczął się śmiać i pobiegł za przyjacielem, który zaczął mu uciekać.
- Ach, ten freestyle Zbyszka - Kurek podrapał się po głowie. - Miało być trochę inaczej, ale wyszło jak wyszło.
- Jesteście genialni - wypowiadałam słowa nie mogąc przestać się śmiać.
Bartman z Kubiakiem dołączyli do nas. Chyba sobie pogadali, bo wrócili z podejrzanymi uśmieszkami.
- Muszę już iść. Ale ja nie chcę kurdę mać - westchnęłam opuszczając głowę.
- Ooo - Zibi przytulił mnie do siebie. Objęłam go i oczywiście znów popłynęły mi łzy.
- Będę tęsknić - powiedziałam.
- Ja też - Bartman uścisnął mnie jeszcze mocniej. W końcu odlepiłam się od niego i spojrzałam na Michała. Natychmiast się rozpłakałam. Tak po prostu. On przygarnął mnie do siebie, a ja wtuliłam się w jego ramiona. Nawet nic nie mówiliśmy. Staliśmy tak przed dłuższą chwilę. Zbyszek odszedł gdzieś na bok i ukradkiem otarł łzę.
- Dzięki za wszystko Misiek - szepnęłam nadal przytulona do jego klatki.
- To ja dziękuję - delikatnie złożył pocałunek na mojej skroni. - Nigdy się nie poddawaj, bo właśnie ludzie na to najbardziej czekają. Nie daj im tej satysfakcji. - spojrzał mi głęboko w oczy. Pokiwałam twierdząco głową.
Wyciągnęłam ręce do Kurka.
- A za tobą nie będę tęsknić Kurek - powiedziałam drżącym głosem zagryzając wargę.
- Ja za tobą też nie - Bartek podszedł i uścisnął mnie. Rozkleiłam się kompletnie, znów.
- Gdybyś wiedział jak mnie denerwujesz sam byś sobie przypierdzielił - wyznałam wtulona w niego płacząc jak małe dziecko.
- Sama zrobisz to po powrocie - stwierdził gładząc mnie po włosach. Cmoknął mój policzek.
Chwyciłam walizkę i szybko udałam się na odprawę. Wchodząc na pokład ostatni raz obejrzałam się za siebie. Zobaczyłam jak odchodzą, a za nimi kroczy Kubiak. Odwrócił się i nasze spojrzenia spotkały się. Lekko się uśmiechnęłam, a on zrobił to samo. Wsiadłam do samolotu.
mieszkanie Michała Kubiaka, Jastrzębie-Zdrój
Wróciłem z Gdańska. Czy chciało mi się tam jechać, aby pożegnać Lilę w dniu jej urodzin, kiedy Anastasi dał nam trzy dni wolnego? Chciało.
Opadłem na kanapę i wybrałem numer pod który ostatnio często dzwonię.
- Cześć Monika. Wpadniesz?
- Będę za godzinę - odpowiedział głos po drugiej stronie.
Kim jest dla mnie ta dziewczyna? Sam dokładnie nie wiem. Spotykam się z nią żeby zapomnieć o Lilce. Pijemy piwo, oglądamy film, ja zasypiam, ona wychodzi. Kiedy chce zostać szukam wymówki, choćby trening wcześnie rano albo wizyta rodziców.
Usłyszałem dzwonek do drzwi i poszedłem otworzyć. Stała na progu jak zwykle w krótkiej obcisłej sukience z dwiema butelkami piwa w ręku. Wpuściłem ją do środka.
- Co robimy? - zapytała zalotnie się uśmiechając.
- Film? - wskazałem na CD.
- Nie - dostrzegłem grymas na jej twarzy. - Właściwie to dlaczego ty się mną umawiasz kiedy tylko jestem w Jastrzębiu?
- Bo chcę się z tobą zobaczyć. Proste - wzruszyłem ramionami. Co ja wygaduję...
Monika otworzyła martini, które stało w barku.
- Nie powinienem pić. Przygotowuję się do ME - zaprotestowałem, kiedy podała mi kieliszek.
- Myślę, że dobrze ci to zrobi - nie ustępowała. Wydarzenia dnia dzisiejszego zachęciły mnie do spróbowania.
Siedziałem na kanapie, a ona rozpinała moją koszulę. Człowiek po alkoholu jest jak zwierzę. Nie mogłem nawet powstrzymać jej i odepchnąć od siebie. Wszystko było niewyraźne.
- Monika, nie - zsunąłem jej dłoń z mojego uda.
- Dlaczego nie? Przecież widzę, że ci się podobam. Chyba tego chcesz - zbliżyła się, aby mnie pocałować. Odwróciłem twarz i zamilkłem.
- Przepraszam - wstałem i podszedłem do okna. Mimo tego, że w głowie nieźle mi szumiało, a widok za oknem był niewyraźny również przez ulewny deszcz nie mogłem wyrzucić z głowy obrazu Lilki. To ona spędziła noc w moim mieszkaniu, na tej samej kanapie. Nie wyobrażam sobie zastąpienia jej nieobecności Moniką.
- Wiem, że ona wyjechała. Teraz już możemy być razem - powiedziała dziewczyna, a ja momentalnie otrzeźwiałem.
- O czym ty mówisz?
- Ta cała Lilka, która była na Sylwestrze. Wtedy mnie zostawiłeś i wyszedłeś z nią, ale to że potem zaczęliśmy się spotykać przez calutki miesiąc musi o czymś świadczyć.
- Co masz na myśli.
- To, że albo nie mogłeś przestać myśleć o mnie, albo ona nie była w stanie cię uszczęśliwić. Ja potrafię - zarzuciła mi ręce na szyję.
Mój telefon zadzwonił. Odebrałem połączenie od Bartka. W sumie zadzwonił po to, aby spytać czy cało dotarłem do domu. Miło z jego strony. Podczas rozmowy Monika cały czas mówiła coś do mnie starając się zrzucić ze mnie koszulę.
- Wydaje mi się, że powinnaś już iść - spojrzałem na nią chłodno.
- Jeszcze będziesz błagał, żebym wróciła. A ta siatkareczka niech lepiej nie wraca, bo pożałuje - odwróciła się i z hukiem zatrzasnęła drzwi.
Mam dość. Porażka na LŚ, wyjazd Lilki, ten beznadziejny układ z Moniką. Tylko dlaczego ja narzekam? Najpierw namawiam ją na wyjazd do Rosji, a teraz dołuję się, że wyjeżdża. Dziecinada.
Siedziałem po ciemku wpatrując się w wyłączony telewizor. Głuchą ciszę przerywał deszcz walący o szyby i cicho grające w kuchni radio. Jak to mówią? Jeśli masz zły humor i chcesz się dobić włącz radio. Bardzo prawdopodobne, że trafisz akurat na smutną piosenkę.
Piosenkę, która powodowała, że myślałem o niej jeszcze bardziej. Wydawało się jakby była napisana specjalnie na tą okazję. Zaśmiałem się ironicznie.
Opuściłam samolot i zatelefonowałam pod numer wskazany przez Kurka. Jeden sygnał, drugi...O, odebrał.
- Dzień dobry. Z tej strony Lilka Wyrwał. Czy rozmawiam z Mattem Andersonem? - zaczęłam kulturalnie poprawną angielszczyzną.
- Cześć! - usłyszałam miły głos. Uśmiechnęłam się. - Tak, tu Matt. Wylądowałaś już?
- Owszem. Stoję na lotnisku i przeraża mnie ten tłum ludzi i ruskie hieroglify dookoła. Zabierz mnie stąd.
- Czekaj na mnie przy wejściu głównym. Skromnie mówiąc...Rozpoznasz mnie, nie? - zaśmiał się.
- Nie wątpię. W takim razie do zobaczenia.
Podreptałam usiąść na krzesło. Japierdyle, zimno jak na antarktydzie. A mamy sierpień, chyba. Przynajmniej moje kwiaty nie zwiędną tak szybko. Zajebiste są muszę przyznać. Chłopaki mają gest.
Trzeba jakoś przetrwać ten sezon. Zmienić kilka rzeczy, zapomnieć, zacząć od nowa. Oby Anderson nie był taki szurnięty jak Zawór.
...to tylko sezon na bycie samotną.
_________________________________________________________________________________Kim jest dla mnie ta dziewczyna? Sam dokładnie nie wiem. Spotykam się z nią żeby zapomnieć o Lilce. Pijemy piwo, oglądamy film, ja zasypiam, ona wychodzi. Kiedy chce zostać szukam wymówki, choćby trening wcześnie rano albo wizyta rodziców.
Usłyszałem dzwonek do drzwi i poszedłem otworzyć. Stała na progu jak zwykle w krótkiej obcisłej sukience z dwiema butelkami piwa w ręku. Wpuściłem ją do środka.
- Co robimy? - zapytała zalotnie się uśmiechając.
- Film? - wskazałem na CD.
- Nie - dostrzegłem grymas na jej twarzy. - Właściwie to dlaczego ty się mną umawiasz kiedy tylko jestem w Jastrzębiu?
- Bo chcę się z tobą zobaczyć. Proste - wzruszyłem ramionami. Co ja wygaduję...
Monika otworzyła martini, które stało w barku.
- Nie powinienem pić. Przygotowuję się do ME - zaprotestowałem, kiedy podała mi kieliszek.
- Myślę, że dobrze ci to zrobi - nie ustępowała. Wydarzenia dnia dzisiejszego zachęciły mnie do spróbowania.
Siedziałem na kanapie, a ona rozpinała moją koszulę. Człowiek po alkoholu jest jak zwierzę. Nie mogłem nawet powstrzymać jej i odepchnąć od siebie. Wszystko było niewyraźne.
- Monika, nie - zsunąłem jej dłoń z mojego uda.
- Dlaczego nie? Przecież widzę, że ci się podobam. Chyba tego chcesz - zbliżyła się, aby mnie pocałować. Odwróciłem twarz i zamilkłem.
- Przepraszam - wstałem i podszedłem do okna. Mimo tego, że w głowie nieźle mi szumiało, a widok za oknem był niewyraźny również przez ulewny deszcz nie mogłem wyrzucić z głowy obrazu Lilki. To ona spędziła noc w moim mieszkaniu, na tej samej kanapie. Nie wyobrażam sobie zastąpienia jej nieobecności Moniką.
- Wiem, że ona wyjechała. Teraz już możemy być razem - powiedziała dziewczyna, a ja momentalnie otrzeźwiałem.
- O czym ty mówisz?
- Ta cała Lilka, która była na Sylwestrze. Wtedy mnie zostawiłeś i wyszedłeś z nią, ale to że potem zaczęliśmy się spotykać przez calutki miesiąc musi o czymś świadczyć.
- Co masz na myśli.
- To, że albo nie mogłeś przestać myśleć o mnie, albo ona nie była w stanie cię uszczęśliwić. Ja potrafię - zarzuciła mi ręce na szyję.
Mój telefon zadzwonił. Odebrałem połączenie od Bartka. W sumie zadzwonił po to, aby spytać czy cało dotarłem do domu. Miło z jego strony. Podczas rozmowy Monika cały czas mówiła coś do mnie starając się zrzucić ze mnie koszulę.
- Wydaje mi się, że powinnaś już iść - spojrzałem na nią chłodno.
- Jeszcze będziesz błagał, żebym wróciła. A ta siatkareczka niech lepiej nie wraca, bo pożałuje - odwróciła się i z hukiem zatrzasnęła drzwi.
Mam dość. Porażka na LŚ, wyjazd Lilki, ten beznadziejny układ z Moniką. Tylko dlaczego ja narzekam? Najpierw namawiam ją na wyjazd do Rosji, a teraz dołuję się, że wyjeżdża. Dziecinada.
Siedziałem po ciemku wpatrując się w wyłączony telewizor. Głuchą ciszę przerywał deszcz walący o szyby i cicho grające w kuchni radio. Jak to mówią? Jeśli masz zły humor i chcesz się dobić włącz radio. Bardzo prawdopodobne, że trafisz akurat na smutną piosenkę.
Piosenkę, która powodowała, że myślałem o niej jeszcze bardziej. Wydawało się jakby była napisana specjalnie na tą okazję. Zaśmiałem się ironicznie.
"Cause there'll be no sunlight
if I lose you, baby
And there'll be no clear skies
if I lose you, baby
And just like the clouds
My eyes will do the same if you walk away
Everyday, it will rain, rain, rain"
if I lose you, baby
And there'll be no clear skies
if I lose you, baby
And just like the clouds
My eyes will do the same if you walk away
Everyday, it will rain, rain, rain"
perspektywa Liliany Wyrwał, Kazań, godz. 16.00
Opuściłam samolot i zatelefonowałam pod numer wskazany przez Kurka. Jeden sygnał, drugi...O, odebrał.
- Dzień dobry. Z tej strony Lilka Wyrwał. Czy rozmawiam z Mattem Andersonem? - zaczęłam kulturalnie poprawną angielszczyzną.
- Cześć! - usłyszałam miły głos. Uśmiechnęłam się. - Tak, tu Matt. Wylądowałaś już?
- Owszem. Stoję na lotnisku i przeraża mnie ten tłum ludzi i ruskie hieroglify dookoła. Zabierz mnie stąd.
- Czekaj na mnie przy wejściu głównym. Skromnie mówiąc...Rozpoznasz mnie, nie? - zaśmiał się.
- Nie wątpię. W takim razie do zobaczenia.
Podreptałam usiąść na krzesło. Japierdyle, zimno jak na antarktydzie. A mamy sierpień, chyba. Przynajmniej moje kwiaty nie zwiędną tak szybko. Zajebiste są muszę przyznać. Chłopaki mają gest.
Trzeba jakoś przetrwać ten sezon. Zmienić kilka rzeczy, zapomnieć, zacząć od nowa. Oby Anderson nie był taki szurnięty jak Zawór.
...to tylko sezon na bycie samotną.
Hej ; *
Miałam dziś nie dodać, bo dopadło mnie choróbsko, ale skoro nie mogę spać od 6.00 to zaczęłam pisać. Mój humor udzielił się w rozdziale, więc kolejny napiszę jak mi przejdzie.
Lila pod zaborami xd Wiem, że teraz napiszecie, że jestem okrutna. Spokojnie, wszystko w swoim czasie ;)
Dziewczyny czekają na komentarze. Do roboty!
A teraz keep calm i czekam na Wasze komentarze dotyczące rozdziału.
Dziękuję za ponad 4 tys. wyświetleń!
Pozdrawiam, FV ; *
Ani mi się waż swatać Lilki z Mattem. Miejsce Lilki jest przy Kurku. Musi być przy Kurku. Koniecznie. Oni są idealni dla siebie. Kto sie lubi ten się przecież lubi. kocha/
OdpowiedzUsuńSerdecznie zapraszam na NAIWNOŚĆ DRUGĄ- Tę dwójkę przyciąga do siebie dziwna siła. Czyżby okazała się ona kiedyś miłością ? A może to strach przed samotnością stawia ich na swojej drodze? Drugie spotkanie i pierwsze wyznania przeczytasz w rozdziale.
heroicznanaiwnosc.blogspot.com
Pozdrawiam Annie.
Co ty mówisz w ogóle.? jaki Kurek, człowieku.? Pisałam to 100 razy, ale napisze jeszcze raz: Kubiak. Wierze ,że to bd on, bo np. u nas na blogu piszesz "więcej Kubiaka", a u sb, że ciężko ci przychodzi pisać romantyczne scenki z Kurkiem. Czyli już zdecydowałaś.!;) ale dobra, skończe już z tym przekonywaniem.;P
UsuńPozdrawiam~Ann
Lilka bądź z Kubim.. wróć z Russlandu/albo Kubiaku pojedź do niej i wyznajcie sobie miłość!!!!
OdpowiedzUsuńZdrowiej :D
Ja miałam dzisiaj dodać, ale przeziębienie i ognisko mnie wykończyły :/ :/
Pozdrawiam i czekam na kolejny :D :* :3 ♥ :D
Miejsce Lilki jest przy Kubiaku :D czekam na następny pozdrawiam
OdpowiedzUsuńLilka+Kubiak<3 muszą być razem!
OdpowiedzUsuń