sobota, 31 sierpnia 2013

17. "Pożegnanie, plany Zbyszka, swięta i po świętach, Igłowy telefon oraz odczucie samotności".

24 listopad 2012, Spała

Zeszłam na śniadanie.
- Gdzie reszta? - zapytałam siadając do stolika. Na stołówce zastałam jedynie Cichego, Zibiego, Winiara i Kose.
- Śpią jeszcze. Dzisiaj pierwszy trening odwołany - odparł Piotrek smarując kanapkę serkiem topionym.
- Z jakiej racji? - zdziwiłam się.
- Wasz ostatni dzień w Spale. Jakieś pożegnanie, wręczenie dyplomów... - Bartman zaczął wymachiwać chlebem.
- Japier... - położyłam się na stole. - Nie mogliście dać znać? Pospałabym jeszcze. - przymknęłam oczy. 
- Nie śpij tylko jedz - Grzesiek podsunął mi pod nos talerzyk z kanapkami.
- Dziękuję, ale nie jestem głodna. Dobranoc.

Chłopaki skonsumowali posiłek i udali się do swoich pokoi. Zbigniew porwał mnie do siebie. Byłam tak zaspana, że szłam za atakującym z zamkniętymi oczami opierając głowę na bartmanowych plecach. Weszliśmy do pokoju, a ja skuliłam się na pierwszym lepszym łóżku.
- Daj spać Zibi - wymamrotał ktoś z pod kołdry.
- Jak obok mnie leżałaby taka dziewczyna to nie mógłbym spać - zaśmiał się Bartman rozsiadając się na łóżku obok.
- Co? - Kubiak odwrócił się na drugi bok.
- No siema - powiedziałam zaspana otwierając jedno oko. Zamknęłam je z powrotem. Stop. Wróć! - Jezu, Michał! - poderwałam się na równe nogi - Zbyszek, debilu! Dlaczego nie mówiłeś, że tam ktoś śpi ty deklu! - zaczęłam okładać go pięściami i rzucać poduszką.
- Szkoda, że tego nie nagrałem - Bartman śmiał się w najlepsze, a ja patrzałam na niego morderczym wzrokiem. - Misiu ubierz koszulkę, bo kobieta do nas przyszła - Kubiak nie zwrócił uwagi na Zbyszka, tylko nakrył się kołdrą i odwrócił do nas plecami.
- Widzisz, ma cię w dupie - wyśmiałam Zibiego pukając go w ramię palcem. Nie powinnam zadzierać z Bartmanem, bo już po chwili przygniatał mnie poduszką.
Kiedy skończyliśmy już wojnę, zjednoczyliśmy siły i staraliśmy się wyciągnąć Kubiego z łóżka.
- Michał K. obudź się - Zbyszek władował się na Miśka. Ja tam nie wnikam w ich głębsze stosunki.
- O kurwa - jęknął Misiek, kiedy coś strzeliło mu w kręgosłupie.
- Uszkodziłeś mojego Misia! - wydarłam się na Bartmana - Zabiję! - rzuciłam się na siatkarza.
- Ja jebie, teraz to już jest przesada - wymamrotał Kubiak, kiedy musiał znosić na sobie ciężar mój i Zbyszka. Ostatecznie Zibi poległ na dywnie.
-  +100 do zajebistości - uniosłam ręce w triumfalnym geście.
- Przypominam, że ja tu leżę. Ale nie przejmuj się - zironizował Kubiak.
- O przepraszam - jebłam z łóżka prosto na Zibiego.
- Lecisz na mnie - zacieszył atakujący.
- Dziwisz się? - Bartman wyglądał na zaskoczonego moją odpowiedzią. Pewnie spodziewał się zaprzeczenia. - Żartowałam - podniosłam się z podłogi/Zbyszka i pobiegłam do swojego pokoju.


Pokój Zbyszka i Michała

- Misiek naprawdę mógłbyś już wstać, bo w konferencyjnej pożegnanie za godzinę - ponaglił przyjaciela Bartman.

- Wiem, wiem - Kubiak wyczołgał się spod kołdry i usiadł na łóżku - Szybko zleciało, nie?
- Cholernie szybko. 
- Kurczę, będzie mi ich brakować - Michał założył koszulkę.
- Ich, czy jej? - Zbyszek spojrzał na kumpla uśmiechając się. Michał nie odpowiedział tylko lekko się uśmiechnął zamykając za sobą drzwi do łazienki.


perspektywa Lilii

Weszłam pod orzeźwiający prysznic, aby do końca się rozbudzić. Ubrałam się po ludzku, bo trzeba jakoś przyzwoicie wyglądać. Najchętniej poszłabym w kadrowym dresie, ale ranga wydarzenia do czegoś zobowiązuje. Spięłam włosy, poperfumowałam i spakowałam moje rzeczy do torby. Nie wiele tego było, więc poszło mi szybko.
- Czeeeeść - do mojego pokoju wszedł Igła uroczo się uśmiechając. - Porywam cię do sali konferencyjnej. 
- Krzysiek, ty przystojniaku - poprawiłam mu kołnierzyk zajebistej koszuli - Nawet nie stawiam oporów - zaśmialiśmy się, a potem chwyciłam Ignaczaka pod rękę i zeszliśmy na dół.

Pokój Kurka i Nowakowskiego

- Bartek ile mam jeszcze czekać? Zwolnij kibel, bo muszę włosy ułożyć - Piotrek dobijał się do drzwi. 
- Jak wyglądam? - Bartosz zaprezentował się przed Cichym.
- Wyglądasz okropnie - odparł Piotr stając przed lustrem.
- Wiedziałem. Ten krawat mi nie pasuje - Bartek zaczął przymierzać kolejne.
- Nie, to chyba jednak przez twarz - stwierdził Nowakowski z pełną powagą.
-
Nie ma to jak przyjaciel.

 sala konferencyjna

W przemiłym towarzystwie Igły dotarłam na miejsce. Po mojej prawej stronie siedział Marcin, po lewej zaś Krzyś. Łeb Bartmana trochę przysłaniał mi widok, ale to nie był żaden problem, bo nikt nie będzie widział jak gadam. Nagle jakiś osobnik zaczął szturchać moje krzesło, a dokładnie to oparł sobie o nie nogi. Na początku jakoś to znosiłam, ale w końcu nie wytrzymałam.
- Nie zaczepiaj mnie - odwróciłam się i zobaczyłam Kurasia.
- Przecież trzymam sobie tylko nogi na siedzeniu. Przeszkadza ci to?
- Tak.
- Trudno.
Nie będę dyskutować z tą wywłoką. Przysunęłam się z krzesełkiem do przodu. Trochę popsułam szyk ustawienia, ale jak to Bartek mówi, "trudno".
- Nienawidzę Kurka - powiedziałam opierając się o ramię Zbyszka.
Przesiedziałam tak kilka minut podczas gdy co chwilę jacyś ludzie przemawiali. Nudy.
Boże jak mi się chce jeść.
- Chłopaki, jak mi się chce jeść - zaczęłam zaczepiać Zbycha i Kubiaka.
- Trzeba było jeść śniadanie - odpowiedział Bartman tonem surowego rodzica.
Rozejrzałam się dookoła i na samym końcu ujrzałam szwedzki stół. Tyle jedzenia *.*
- Ale ja nie wytrzymam - pociągnęłam Michała za koszulę - Pójdziesz ze mną? - uśmiechnęłam się słodko. Trzeba sobie jakoś radzić.
- Oszalałaś? Ludzie będą się gapić i w ogóle nie wypada teraz.
- Co ty będziesz wnukom opowiadać? No chodź - udało mi się wyciągnąć Kubiego. Tak długo szarpałam go za rękaw aż w końcu się wkurwił i wstał. I am soł brutal.
Zwinęłam kilka karmelowych cukierków i po cichu wracaliśmy na miejsce. Oczywiście Misiek robił za obstawę i mnie krył, kiedy kradłam. Głupio musiało to wyglądać.
Akurat wywołano moje nazwisko i ruszyłam odebrać dyplom za uczestnictwo. Stałam znudzona obok faceta, który paplał jaka jestem zajebista i powstrzymywałam się od śmiechu, bo Kura z Krzyśkiem zaczęli robić głupie miny.
Wróciłam na miejsce i nie wiedziałam co mam zrobić. Wpierdolić im, czy w końcu zacząć się śmiać. Ostatecznie zjadłam cukierka.

Cała szopka dobiegła końca i mogliśmy opuścić salę. 
- Panie przodem - Bartman przepuścił mnie w drzwiach.
- ”Panie przodem”, czyli daj mi przez chwilę popatrzeć na twoją dupę - zironizowałam.
- Nie, wcale że... - zaśmiał się - ...chociaż.
- Zibi, skończ! - zamachnęłam się, ale naprawdę przecież bym go nie uderzyła. 
- Wychodzicie? - zapytał Możdżon, kiedy opuszczałam salę wraz z Kurą, Zibim, Kubim i Pitem.
- Wychodzę, nie wiem kiedy wrócę - powiedziałam na odchodne akcentując pierwsze i ostatnie słowo.

Dałam się namówić na przejażdżkę windą, bo Kurek zaproponował żebyśmy zrobili coś szalonego. Bez komentarza.
Zaprosiłam siatkarzy do mojego pokoju. Rozsiedliśmy się na podłodze i łóżkach.
Zawór dorwał się do laptopa i zaczął podziwiać z siatkarzami moje zdjęcia. Na nic zdało się okładanie ich poduszkami, aby to wyłączyli. Niestety. Miałam ochotę zamordować każdego po kolei za te komentarze. 
- Ja pierniczę, ale zajebiste! Kto ci takie fotki robił? - ekscytował się Bartman, a Kubiak przewijał na kolejną, kolejną, kolejną, kolejną i jeszcze kolejną. Fotki z plaży i joggingu O.O Oh, God.
- Się zna, się ma - odparłam cwaniacko rozwalając się na łóżku. Klaudia jest genialnym fotografem. 

- Czyli widzimy się na Sylwku, tak? - zaczął Igła, kiedy powspominaliśmy już nasze spalskie przygody.
- Tylko wyślij mi wcześniej adres. Mieszkamy w tym samym mieście, a ja nie wiem w której części cię szukać - zastanowiłam się przez chwilę. 
- Trochę prywatności się należy - puścił mi oczko.
- Zapraszam z osobą towarzyszącą - podkreślił Krzysiek zwracając się do wszystkich obecnych.
- Gdzie ja ci teraz dziewczynę wytrzasnę? - Kubiak spojrzał na niego jak na kosmitę.
- Misiu, Misiu - zaśmiał się głośno Bartman - To da się zrobić - poklepał go po ramieniu.
- Ale to koniecznie z osobą towarzyszącą? - zapytał bardzo nieśmiało Kurek.
- Bartek, przecież jesteś z Ewą. Masz z kim przyjść - zdziwił się Cichy.
- Oj dobra, cicho - machnął ręką.
- A ty Lilka? - i właśnie po tym pytaniu Krzyśka wszyscy przenieśli na mnie wzrok. 
- Jest takich trzech. Jim, Jack i Johnny - chłopaki patrzeli zdezorientowani, a po chwili przytakiwali głową nic nie mówiąc. 
- Jacy wy jesteście ciemni - załamał się Zbyszek. - Przecież ona mówi o whisky.
- Aaaaa - udało się usłyszeć jak siatkarze doznali olśnienia. 

- To ci się udało - Cichy zwrócił się do mnie z uznaniem.
Ja, mistrz.

-Lilka, wiesz naprawdę nie wiem jak mam ci o powiedzieć. Boję się, ale noszę się z tym od jakiegoś czasu - powiedział Bartek, kiedy żegnałam się z siatkarzami przed ośrodkiem.
- No mów. Słucham - skrzyżowałam ręce.
- Zjadłem twojego wafelka - wyznał skruszony.

- Jak mogłeś?! Utopię cię w kałuży!

Uścisnęłam resztę chłopaków, chociaż Zbyszek nie chciał mnie puścić, i wsiadłam do autokaru. Pomachałam im i odjechaliśmy. Łelkom bak Rzeszów.


w tym samym czasie, siatkarze

 - I wyjechała - westchnął Bartman opierając się na Kubiaku. - Jak mogła mnie tak zostawić?! - ukrył twarz w jego ramieniu.
- No, już dobrze - pocieszał kumpla Michał śmiejąc się. - Odbijesz to sobie w Sylwestra ^^
- Co racja, to racja - uśmiechnął się chytrze Zibi. - Fajna jest, nie?
- Lilka? - Kubi spojrzał pytająco na przyjaciela wchodząc do budynku.
- Nie, Święta Maryja! - wzniósł ręce w górę. - Oczywiście, że Lilka.
- No, sympatyczna - odparł obojętnie Kubiak.
- Tylko sympatyczna? Zajebista laska! - ożywił się Bartman. - Ładna, inteligentna, zabawna, towarzyska, skromna i... gorąca - Zbyszek wszedł już na inny tor.
- Zapomniałeś dodać, że potrafi grać w siatkówkę - Kubiak cały czas śmiał się z przyjaciela, który wyliczał zalety ich przyjaciółki.
- O, właśnie! Zapomniałem o najważniejszym!
- Oj, Zibi - poklepał Bartmana po ramieniu. - Trzymaj się od niej z daleka.
- Szkoda by ją zranić, a niestety ja do niej nie pasuję - zasmucił się atakujący. - Ale chyba ty jesteś wolny, lubisz ją, ona ciebie...
- O nie Zbyszek. Ty nic lepiej nie kombinuj.
- No, ale popatrz Michał... - i tak Kubiak musiał znosić Zbyszka przez następną godzinę. Bartman starał się mu uświadomić jaką piękną parą z Lilką by byli, ale Michał jest człowiekiem rozsądnym, więc oznajmił, że prędzej by się pozabijali, bo za wiele ich różni. Ostatecznie skończyło się na przyjacielskiej bójce, podczas której śmiali się w najlepsze. 




kilka tygodni później

Po powrocie do Rzeszowa od razu skontaktowałam się z Gośką i Klaudią. Powiadomiłam je o moim wyjeździe do Rosji. Były zaskoczone, ale bardzo się ucieszyły. Przed świętami udało mi się zaliczyć wszystkie zaległe egzaminy i prace. Boże Narodzenie spędziłam z babcią w Gdańsku. Jak zareagowała na wiadomość o kontrakcie z Kazaniem? Zmartwiła się, bardzo. Długo musiałam jej tłumaczyć, że naprawdę tego chcę i nic mi się nie stanie. Ostatecznie pogodziła się z moją decyzją. W szkole dawali nam taki wycisk, że nawet nie miałam czasu pojawić się na ani jednym meczu PlusLigii. Podpisałam kontrakt z klubem i opuściłam uniwersytecką drużynę. Teraz każdego ranka wychodzę pobiegać po parku. Na początku było ciężko, ale teraz nawet sprawia mi to przyjemność. Forma wzrosła i bardzo dobrze, bo chcę zaprezentować się w Rosji z jak najlepszej strony. W Wigilię dostałam życzenia od Reprezentacji z Kurkowego konta na facebooku. Miło z ich strony. Nie sądziłam, że zbudujemy między sobą taką więź. Co ja kocham naszą kadrę to nie mam pytań.

Ciepło ubrana siedziałam przy biurku przy zapalonej lampce nocnej i czytałam  thriller Stephena Kinga, kiedy z przedpokoju rozległ się dźwięk dzwoniącego telefonu. Podskoczyłam na krześle, a gdy ochłonęłam odebrałam połączenie.
- Hej Igła, co tam? - ucieszyłam się na sam widok nazwiska na wyświetlaczu.
- Hej, hej - przywitał mnie zawsze pozytywny głos. - Dzwonię, bo chciałbym omówić z tobą szczegóły Sylwestra, którego mam nadzieję spędzisz w rezydencji Ignaczaków.
- Jeśli zaproszenie nadal jest aktualne, to oczywiście - założyłam moje lekko pofalowane włosy za ucho.
- Aktualne! Zapraszamy serdecznie - w tle usłyszałam kobiecy głos.
- To była moja żona, Iwonka - wytłumaczył Krzysiek, a ja zaśmiałam się.
- Cóż, w takim razie będę. Wyślij mi adres esemesem i do zobaczenia za dwa dni.
- Trzymaj się, pa.
Powróciłam do czytania otulając się kocem i popijając herbatę z cytryną. Po rozmowie z Krzyśkiem nie mogłam ponownie skupić się na tekście.
Szczerze to od czasu, kiedy Gosia przeprowadziła się do Berlina, a Klaudia pojechała do Hiszpanii czuję się trochę samotna. Nic mi po rozmowach ze znajomymi w szkole. Potrzebuję przyjaciela. Kogoś kto będzie blisko i w taki zimowy wieczór po prostu posiedzi ze mną przy herbacie. Niestety nie jestem taką szczęściarą jak moje przyjaciółki. One mają przy sobie, kogoś kogo kochają. Ja mam siatkówkę. Może powinnam trochę otworzyć się na świat, na to co dzieje się dookoła mnie? Nie, na to będzie jeszcze czas. Zresztą nie jestem dla nikogo zbyt dobra. To w siatkówce wymiatam i tego będę się trzymać. Tak Lilka, jesteś dobrym sportowcem. Jadę walczyć o medale i na tym muszę się skupić. Nie mogę przegrać.
___________________________________________________________


hej ; *

Jeny, jaki wymęczony rozdział. Cały dzień mam taki przymulony, że nawet pobudzająca muzyka nie pomaga, więc przepraszam jeśli was zanudziłam.

Jak widzicie Lila forever alone xd Może to się wkrótce zmieni? ;>
Tylko, czy rzeczywiście przejrzy na oczy? A może nadal będzie zaślepiona miłością do siatkówki i nie otworzy się na uczucie potocznie zwane miłością?
O tym już wkrótce.
Zareklamować się nie umiem, więc po prostu CZYTAJCIE DALEJ ;D
+ komentujcie. 

Pierwszy sparing z Serbią za nami. Wynik niekorzystny, ale calm down. To tylko sparing : ) (no dobra, byłam wkurwiona i nawzajem uspokajałyśmy się z przyjaciółką tylko nie jesteśmy w tym dobre xd).

W wolnym czasie zapraszam tu:
http://impossible-its-true.blogspot.com
Dziewczyny są genialne, a ich rozdziały poprawiają humor.




w końcu dodałam zakładkę z bohaterami!

Następny może we wtorek, pozdrawiam.
FV. ; *

czwartek, 29 sierpnia 2013

16. "Dokarmianie Dzika, Kubica w Biedronce, niezły towar, zaproszenie i granie na czekanie".

 23 listopad 2012, Spała

- Zapiekanki, grzanki, pączki, obwarzanki - ze snu wyrwało mnie świergotanie Ignaczaka.
- Krzysław, co ty do jasnej anielki robisz? - usiadłam na łóżku i przetarłam oczy.
- Przyszedłem cię obudzić. Jedziemy na zakupy - Igła odsłonił okna.
- A nie mógłbyś zrobić tego mniej drastycznie? - nakryłam głowę poduszką.
- Sugerujesz, że brzydko śpiewam? 

- Nie? - odpowiedziałam pytaniem.
- Koniec tego dobrego. Wstawaj - rzucił mi kadrowe ubranie - Widzimy się na dole - odprowadziłam go wzrokiem i udałam się do łazienki.
Miałam nie wiele czasu, więc szybko umyłam zęby, rozczesałam moje długie włosy, chwyciłam torbę i zbiegłam na dół. Na holu czekali już Kosa, Cichy, Kura, Zibi, Winiar, Misiek, Zati, Igła, Jarski i Ziomek.
- Czekamy jeszcze na kogoś? - zapytał Ignaczak.
- Na Paputa i trenera - odparł Zbyszek.
Kubiak zaproponował, abyśmy zaczekali na zewnątrz. Razem z Zatorem, Zbyszkiem i Igłą przystaliśmy na tą propozycję. Reszta stwierdziła, że jest zimno.
- Ja pierniczę, śnieg pada! - krzyknął Krzysiek.
- Śnieg z deszczem. Zaraz zginie - Zibi wystawił rękę łapiąc kilka płatków.
- Jak to możliwe, żeby śnieg spadł końcem listopada? - uniosłam głowę w górę- Muszę powiedzieć Kurkowi, że nie wolno używać czarów poza Hogwartem. - Oboje mamy obsesję na punkcie Harrego. W wolnym czasie wymieniamy uwagi na temat powieści, co skutkuje dziwnymi spojrzeniami w kadrze.
Gdy wszyscy byliśmy już w komplecie zajęliśmy miejsca w autokarze. Usiadłam sobie z Kubim. Nie wiem, czy tego chciał, ale nie miał wyboru.
- Jeszcze wyżej te nogi załóż - zmierzył mnie od góry do dołu, gdy rozwaliłam się na siedzeniu.
- Nie krzycz na mnie. Powiem Igle - zrobiłam minę kota ze Shreka.
- Co się dzieje? Michał nie rób krzywdy mojemu dziecku! - odezwał się Krzysiek, który siedział na samym tyle.
- Musisz zastosować ostrzejsze środki wychowawcze! - Misiek wychylił się zza siedzenia. 
- Ooj, wujek Zibi szykuje pas - Bartman przybrał groźny ton.
- Ej! Ja tak nie mogę, a ty to co?! - obruszyłam się, kiedy Misiek przybrał ta samą pozę co ja przed chwilą. Po chwili ja też z powrotem wyłożyłam nogi na siedzeniu.
- Za moment wpadnę w kompleksy. Masz dłuższe nogi od mnie - pokręciłam głową z niedowierzaniem.
- Eee, nie są takie złe - zaśmiał się szturchając mnie lekko ramieniem i zmierzył wzrokiem moje kończyny.
- Kurek ma brzydsze - przybliżyłam się do niego i powiedziałam mu na ucho. Michał się zaśmiał.
- Patrz jak udaje, że nie słyszy - powiedział konspiracyjnym szeptem.
- Żeby nie było, że podsłuchuje - Bartek siedzący przed nami i do tej pory milczący odwrócił się i rzucił w nas mandarynką.
- Merry Christmas Biczyz - przybrał ton niczym jakieś opętane dziecko z chińskiego horroru.
- Darmowe żarcie zawsze spoko - podrzuciłam owoc.
- W zimę trzeba dokarmiać zwierzęta - powiedział Kurek nie odrywając wzroku od widoków za oknem.
- Na przykład Dziki - wyrwało mi się. Wykonałam poker face.
- Czyli cała mandarynka moja. Dziękuję - Misiek odebrał mi owoc i zaczął go obierać.
- I tak się ze mną podzielisz - wzruszyłam ramionami.
- Niby dlaczego? - kawałek skórki poleciał gdzieś na przód skąd udało się usłyszeć Zatiego i jego "kogoś pojebało chyba".
- Bo mnie kochasz - odparłam wyszczerzając się.
- W takim razie masz połowę - podał mi mandarynkę, a resztki skórek umieścił dyskretnie w Kurkowej torbie.

Wyskoczyliśmy z autokaru i od razu rzuciliśmy się na koszyki. Narobiliśmy trochę zamętu. Ja i Igła, jak na duże dzieci przystało, wpakowaliśmy się do środka. 
- Zbyszek ty woź mnie, a Misiek bierz Lilę i jedziemy! - Krzysiek machnął ręką na znak, że jego bolid może startować. Niczym Robert Kubica pognali na dział chemiczny po pastę do zębów.
- Łapiemy ich! - krzyknęłam do Michała i rzuciliśmy się w pogoń za chłopakami. Minęliśmy już kilka półek, kiedy na drogę wtargnął Anastasi.
- Omatkobosko, I'm sorry - powiedziałam, kiedy już mój driver wyhamował. Misiek udawał, że nic się nie dzieje i starał się ukryć fakt, że znów nam odpierdziela. Po prostu bardzo zaciekawił go skład czekolady mlecznej i nie mógł oderwać się od czytania.
- Be careful and have fun - trener uśmiechnął się, a ja odetchnęłam.
- Poszedł? - szepnął Misiek.
- Poszedł. Jedziemy - zakomenderowałam.
Po drodze zaliczyliśmy jeszcze kilka wpadek. Rozsypaliśmy cukier, otwieraliśmy jogurty, aby sprawdzić jak wyglądają w środku i kradliśmy cukierki na wagę. 
- Kurdę, gdzie oni są? - Misiek zaczął rozglądać się po sklepie. Po chwili podeszły do niego jakieś dwie dziewczyny proszące a autograf i zdjęcie. Trochę dziwnie się na mnie popatrzały, ale ja nawet je rozumiem. Nie codziennie widzi się siatkarza wożącego w wózku dziewczynę, która siedzi tam obładowana zakupami i co chwilę wydziera się na swojego biednego szofera. Ja w tamtym czasie napisałam do Zibiego wiadomość.
"BOŻE ZIBI JEŻELI JESTEŚ NA DZIALE MIĘSNYM TO SIĘ ODEZWIJ".
Kiedy Misiek skończył bajerować nastolatki (albo one bardziej jego) ujrzeliśmy Igłę i Zibiego jadących w naszym kierunku.
- To będzie czołowe zderzenie - Zbyszek przyspieszył kroku.
- Spierdalamy? - Kubiak przymierzył się do zakrętu.
- I to szybko - przytaknęłam.
Przemknęliśmy przez półki i napotkaliśmy Kurka i Cichego wybierających ciastka.
Byli tak zajęci, że nawet nas nie zauważyli.
- Aaaaa! To Bartosz Kurek!! - krzyknęłam ile miałam sił i kazałam Miśkowi uciekać. Ja już tak mam, że nie mogę przejść/przejechać obojętnie obok Zawora. Od razu wokół niego zgromadzili się fani i zasypywali go prośbami o autografy. My z Kubim staliśmy sobie spokojnie przy lodówkach i podziwialiśmy męczarnie Kurka.
Objechaliśmy cały sklep i udaliśmy się do kasy. Przed nami stali Zibi z Igłą.
- Niezły towar - Zibi puścił mi oczko, kiedy Misiek opróżnił koszyk, a ja mogłam się wygodnie rozłożyć.
- Z górnej półki! - krzyknął Igła.
- Edycja limitowana - dodał Misiek wyciągając z portfela kartę.
- Milion żelków przy was wymięka - zaczęłam szukać w torbie pieniędzy. Jaki tam bajzel to sobie nie wyobrażacie.

"You make me
Feel like I'm living a
Teenage dream
The way you turn me on"


Pani kasjerka zaczęła podliczać zakupy. Dobiegł mnie dobrze znany mi głos.
- Co to za kung fu panda? - zaśmiał się Bartosz, gdy usiłowałam wydostać się z biedronkowego pojazdu. To nie było wcale takie łatwe. Na szczęście był przy mnie "Mój Przyjaciel Niedźwiedź", czyli Michał, i iście rycersko wziął mnie na ręce, a potem odstawił na ziemię. - Ej, co to jest? - Kurek skrzywił się wyjmując z torby skórki mandarynki. Ups.
- To nie my, nie patrz tak - powiedział niewinnie Misiek płacąc przy kasie.
- Jak to nie wy - zamknął z powrotem torbę. Mógłby pozbyć się tych śmieci, ale Kurek to bałaganiarz. - U was wpierdolologia była.
- Majaczysz Kurek - chwyciłam siatkę i wyszliśmy przed Biedronkę. Od razu przypomniał mi się tekst Anki, z którą kiedyś wracając z treningu weszłam do supermarketu. "Jestę siatkarzę, rozkładam siatki w Biedronce". 


W drodze powrotnej usadowiłam się na samiutkim tyle z Zatim. Bardzo miły i zabawny chłopak. Że wcześniej się nie spiknęliśmy. Mam na myśli poznaliśmy.
- Lila, a ty jakie masz masz plany na Sylwestra? - Zibi odwrócił się do mnie.
- Gram w grę - powiedziałam nie odrywając wzroku od gazety, którą przeglądałam z Pawłem.
- Może wpadniesz do mnie i Iwony? Robimy taką kadrową zabawę - zaproponował Igła.
- Może - impreza w Rzeszowie u Ignaczaka nawet by mi pasowała. W końcu nie musiałabym tłuc się pociągami.
- Morze to jest szerokie i głębokie - Krzysiek machnął mi przed nosem rękawiczką.
- No dobra, będę. I nie żartowałam z tą grą. Wszyscy mnie opuścili, powyjeżdżali. Byłabym sama. Forever alone *.*

Przez całą drogę powrotną do ośrodka siatkarze szaleli i śmiali się. Tylko ja z Zatorem, jak na cywilizowanych ludzi przystało siedzieliśmy sobie spokojnie i słuchaliśmy muzyki na jednych słuchawkach.
- O! Słuchajcie co mam! - zawołał Ignaczak otwierając jakiś artykuł w gazecie i zaczął czytać - 'Gdyby Cristiano Ronaldo zdecydował się odejść z Realu Madryt, gdzie widziałbyś wówczas tego zawodnika?'
- W sklepie z żelami do włosów -.- - powiedziałam cicho wykonując facepalm.
- A pamiętacie jak wkręciliśmy Krzyśka na Prima Aprilis? - po pytaniu Kubiaka wszyscy wybuchnęli gromkim śmiechem. Widać, że doskonale pamiętali.
- Co? - poderwałam się ciekawska jak zwykle.
- Wsypaliśmy do woreczka proszek do pieczenia i włożyliśmy Igle do kieszeni bluzy. Dołączyliśmy karteczkę "zgodnie z zamówieniem 20 dag. hery. Zapłatę połóż za kaloryferem na dolnym korytarzu tego budynku" - wszyscy byli już roześmiani od ucha do ucha, kiedy Misiek opowiadał. - Gdybyś widziała jego minę.
- Bo się wystraszyłem na początku, a potem chciałem to wyrzucić. Ale nagle zza rogu wytoczyli się chłopaki i mieli niezłą polewkę - wytłumaczył Krzyś.
- Wariaty. Być sportowcem, ciekawe życie w sumie - podzieliłam się z nimi moją refleksją.
- Tylko, że potem Igła się zemścił! Przecież akcja z kartką była - przypomniał sobie Zbyszek. Kurek od razu popłakał się ze śmiechu. Wrażliwa chłopaczyna.
- OESU - mruknął Kubiak - To było kompromitujące.
- Misiek z Bartkiem szli na obiad, gdzie akurat na stołówce były same lekkoatletyczki. My dobrze o tym wiedzieliśmy i chłopaki pomogli mi dyskretnie przykleić Michałowi kartkę na plecy z napisem: KOCHAM KURKA - widać, że Igła był bardzo z siebie zadowolony.
- Najgorsze jest to, że Bartek to potem zauważył, ale nic mi nie powiedział. Dopiero Anastasi zapytał czy wszystko ze mną w porządku - na samo wspomnienie Kubiak tracił chęci do życia.

Dotarliśmy do ośrodka i natychmiast musieliśmy pędzić na trening. Widok Winiara ubierającego się w drodze na salę był zabawny. Przynajmniej dzięki temu się rozgrzaliśmy. Nie chodzi mi o do połowy rozebranego Winiarskiego, tylko pośpiech xD
Podczas ćwiczeń staraliśmy się być bardzo skupieni i wyciskaliśmy siódme poty. Jednak bez przypału się nie obyło. Kosa wyjebał się o rozwiązaną sznurówkę, Pit tak intensywnie ćwiczył, że rozjebał Mikasę [*], a Możdżonowi skurczyły się buty w praniu i trochę dziwnie chodził. Nie narzekał, że nie wygodnie i bolą go nogi, tylko że kosztowały 659 zł.

Po treningu ledwo co doczołgałam się do pokoju. Nie jeżdżę windą, bo się boję. Tyle przejść. O ludu.
Walnęłam się na łóżko. Nie wiem jak długo tak leżałam. Nie czułam nóg i rąk. Mój telefon zadzwonił. Po omacku sięgnęłam go z półki stojącej przy łóżku.
- No? - wydusiłam z siebie nie spoglądając na wyświetlacz.
- W końcu odebrałaś! - po drugiej stronie usłyszałam Kurasia.
- No - powtarzam się. Chyba musiałam przysnąć i nie usłyszałam telefonu.
- To idziesz grać w te karty? Chyba z 5 esemesów ci wysłałem - zapytał zniecierpliwiony Bartosz.
- Dla ciebie jestem niedostępna, nara - już miałam się rozłączyć, gdy w tle usłyszałam Cichego, który mówił coś w stylu "jak nie przyjdzie to ja się tam przejdę". Zakończyłam rozmowę i wróciłam do leżenia ryjem w poduszce. Po chwili ktoś niesamowicie głośno zaczął pukać w ścianę. Zaraz, zaraz. Kura i Pit są moimi sąsiadami. LOL.
Jedno puknięcie z ich strony. Jedno z mojej. Potem dwa od nich. Mi nie chciało bawić się w tą durną grę. Siatkarze nie dawali za wygraną i wkrótce mój mózg rozsadzały tysiące decybeli wynikających z zabawy siatkarzy, polegającej na uderzaniu w ścianę. Wkurzyłam się i wychyliłam się po but stojący po łóżkiem. Z całej siły rzuciłam nim w ścinę. Dobrze, że ślad nie został. Pukanie ucichło.
Wzięłam komórkę i wybrałam numer do Bartka. Dość długo nie odbierał.
- Co chcesz? Właśnie pod prysznic wszedłem - chyba rzeczywiście był w łazience bo dało się usłyszeć szum wody.
- Uwielbiam jak się wkurwiasz, gdy po odebraniu telefonu odpowiadam Ci, że dzwoniłam tylko dlatego, że masz fajną muzykę w graniu na czekanie - szybko się rozłączyłam. Zemsta jest słodka. A propo słodyczy to głodna jestem.  

Wyciągnęłam z mini lodówki jogurt i posiliłam się. Oby drugi trening był lżejszy. 
Jutro ostatni dzień w Spale. Potem muszę wrócić na uczelnię i szczerze to bardzo mi się nie chce. Przez te pół roku przygotowywać się będę do wyjazdu. 
______________________________________________________________
Cześć ; *

KTO MA DZISIAJ URODZINY? "TAK TO ON" ; ) Z tej okazji ułożyłam krótki wiersz XD
Koko koko ME spoko
Kura lata nam wysoko
Dużo asów i miłości

Gwoździ, szczęścia i skoczności
Fabryki Monte, sukcesów z nowym klubem
Żeby pozostał pozytywnym czubem
Aby hotki dały mu żyć
I nie musiał się przed nimi kryć


Hapi berzdej #6 ; D
Już w kolejnym akcja zostanie przeniesiona w przyszłość. Chcę już wysiedlić Lilę do Rosji. Ale dajcie mi na to jakieś 3 rozdziały, a potem znów będę pisać normalnie. ; )
Proszę zajrzeć pod ten adres, bo zajebiście tam jest. Co się rozpisywać będę ; p
http://impossible-its-true.blogspot.com/2013/08/szybkim-krokiem-pojawi-sie-pomiedzy-mna.html 

Pozdrawiam, FV.  
 

wtorek, 27 sierpnia 2013

15. "Rosja, troskliwy Bartosz, Kocham Cię..., kuchenne rewolucje, Last Christmas".

22 listopad , Spała

Jak minął mi dzień? Dzień jak co dzień. Pobudka, śniadanie z nadpobudliwymi siatkarzami, trening, czas wolny, trening...
Zgodnie z umową o godzinie 16.45 udałam się do pokoju trenerów. 
- Witaj Lilka, proszę wejdź - Anastasi podszedł do mnie, kiedy nieśmiało otworzyłam drzwi. Usiadłam sobie na fotelu i czekałam, aż Andrea przyprowadzi kogoś, kto chciał ze mną rozmawiać. Po chwili drzwi otworzyły się, a do pokoju wszedł wysoki mężczyzna w średnim wieku.
- Dzień dobry - wstałam i przywitałam się po angielsku.
- Dzień dobry, miło mi cię poznać - uścisnął mi dłoń.
- Liliana, posłuchaj. To jest Riszat Giljazudtinow, trener Dinamo Kazań. Dinamo to klub rosyjski grający w Superlidze. Do sukcesów można zaliczyć Puchar Rosji 2011. Mistrzostwo Rosji 2011. Trener poprosił mnie, abym pozwolił mu się z tobą spotkać, ponieważ zauważył w tobie niezwykły potencjał. 

- Oczywiście słyszałam o dokonaniach tego klubu. I naprawdę cieszę się, że mogłam pana poznać, panie Riszat - uśmiechnęłam się szczerze.
- Hmm... - widziałam, że mężczyzna nie wie od czego ma zacząć, a chce mi coś powiedzieć - Patrzę na twoje poczynania w Spale i podoba mi się twoja gra. Zainteresowałem się twoją osobą i pozwoliłem sobie wypytać trochę trenera Anastasiego o ciebie. Wiem, że zaczęłaś trenować od 10 roku życia, będąc trzynastolatką zaczęłaś grać w polskim klubie i trwało to dopóki nie wyjechałaś do Rzeszowa, tak?
- Wszystko się zgadza - wzruszyłam ramionami.
- Dobrze, przejdźmy do sedna - pochylił się nade mną - Chciałbym zaproponować ci roczny kontrakt w Dinamo Kazań. Byłabyś pierwszą atakującą. Oczywiście musiałabyś przejść jeszcze testy na wytrzymałość fizyczną, ale patrząc na twoje umiejętności jedną nogą widzę cię już w klubie.
- Ja..Nie wiem co powiedzieć. Czy mogę zastanowić się, przemyśleć to? - poczułam jak uchodzi ze mnie powietrze. Taka propozycja. Nigdy bym nie pomyślała, że zajdę tak daleko.
- Oczywiście, że tak. Będę w Spale do jutrzejszego wieczoru. Masz czas. Ale proszę, przemyśl to dobrze, bo bardzo chciałbym, abyś pomogła nam zawalczyć o tytuł MR i Puchar Rosji w 2013. 
- Jak najszybciej dam panu znać - otworzyłam drzwi - I dziękuję - uśmiechnęłam się i opuściłam pomieszczenie.
Pobiegłam na stołówkę, gdzie siatkarze konsumowali kolację.
- Lila co ty taka inna jesteś? - zapytał Igła. Mojego rozkojarzenia nie dało się nie zauważyć. W końcu wsypałam do herbaty cztery łyżeczki cukru, pomyliłam kubki i napiłam się z tego należącego do Możdżona, a potem rozbierałam bułkę z szynką, serem, ogórkiem, papryką i pomidorem na czynniki pierwsze.
- No bo do Rosji chyba jadę - westchnęłam bawiąc się solniczką.
- GDZIE?! - Kurek zakrztusił się chlebem razowym.
- Dostałam propozycję z Dinamo Kazań. I nie wiem co mam robić... - położyłam się na stole.
- Jak to co? Ruszaj podbijać świat! - Żygadło, który od kilku sezonów bawi w Rosji zachęcił mnie do wyjazdu.
- Oszalałeś?! Wszędzie tylko nie do Rosji. Ona tam zginie - Kurek wytrzeszczył oczy.
- Od kiedy ty się o mnie tak martwisz Zawór, co? - podniosłam głowę.
- Od dziś - rzekł zupełnie poważnie Kurek. - Sezon w Rosji był najgorszym czasem w moim życiu. Zatrenujesz się na śmierć, w razie kontuzji 'radź sobie sam', zapłacą ci dużo, a potem wywalą na zbity pysk, gdy nie przywieziesz medalu, pucharu czy czegokolwiek - Bartosz zaczął bawić się kanapką i mówił już nieco spokojniej.
- Ja pierniczę, ale to taka ogromna szansa - podparłam głowę rękoma.  
- Zawsze warto zaryzykować. Jeśli nie spróbujesz będziesz żałowała - odezwał się Kubiak.
- Przecież większość z nas zaczynała w małych klubach, potem były wyjazdy podajże do Włoch, a po powrocie dzięki temu pojawiały się oferty z większych klubów - rzekł Zibi.
- Włochy to nie to samo co Rosja Zbyszek. Tym bardziej dla takiej młodej dziewczyny - powiedział Kurek.
- Dobrze mówiłem, że nas opuścisz - zasmucił się Igła.
- Przecież jeszcze nic nie postanowiłam - wstałam od stołu. - Muszę pomyśleć, przeanalizować wszystko - ruszyłam ku wyjściu. Co było najgorsze? Nie mogłam pogadać z Gośką. Ona ma teraz swoje sprawy na głowie. Jest już w Berlinie razem z Kamilem. Klaudia w Hiszpanii. Nie mogę porozmawiać z tatą. On by wiedział co zrobić. Postawić wszystko na jedną kartę i jechać, czy zostać i poświęcić się nauce. Niestety muszę samodzielnie podjąć decyzję. To moje życie i do mnie należy odpowiedzialność.
Wyszłam przed budynek i znów poczułam ten chłód. Krótki rękawek w połączeniu z listopadem to nie najlepsze rozwiązanie. Skuliłam się i podążyłam w kierunku altanki. Potrzebowałam na chwilę odciąć się od wszystkiego. A chłód nawet przestał mi dokuczać. Moje myśli były zaprzątnięte siatkówką. Usiadłam przy jednej z drewnianych ścianek altany. Analizowałam co będzie jeśli wyjadę. Szkoła, babcia..Wszystko zmieni się o 180 stopni. Minęło może 10 minut, kiedy dostrzegłam znajomą postać.
- Hej, nie przeszkadzam? - zapytał Kubi.
- No co ty, chodź tu - nakazałam mu usiąść obok.
- Załóż to, zimno jest - oddał mi swoją bluzę.
- Dzięki.
- Przyszedłem, bo pomyślałem sobie, że nie powinnaś być teraz sama. Ja i większość innych ludzi rozmawiali o takich rzeczach z rodziną, przyjaciółmi..Wiesz to twoja decyzja, ale czasem lepiej z kimś pogadać - w końcu na mnie spojrzał. Zauważyłam, że Michał jest bardzo nieśmiały i bardzo mnie to zaskoczyło. Zawsze miałam go za pewnego siebie faceta. Uważałam, że jest taki jak Zibi.
- Więc tak - zaczęłam. - Jeśli wyjadę moje życie będę musiała całkowicie podporządkować siatkówce. Zawale studia, kontakty z przyjaciółmi. Zostawię w kraju babcię, która jest jedyną bliską mi osobą z rodziny - wyliczałam. - Z drugiej strony spełnię swoje marzenia o graniu w zagranicznym klubie o byciu siatkarką - zawiesiłam się na moment - No właśnie Misiek, ja spełnię swoje marzenia - spojrzałam mu w oczy.
- To już chyba znasz odpowiedź - Michał nie odrywał ode mnie wzroku. Pokiwałam twierdząco głową.
- Już wiem co mam robić. Dzięki Misiek - cmoknęłam go w policzek szybko podnosząc się i pobiegłam do budynku. 

perspektywa Michała Kubiaka

Pocałowała mnie tak, jakby było to codziennością. Wstała i pobiegła do hotelu. Siedziałem tak jeszcze przez moment. 
Od pewnego czasu czułem się inaczej w jej towarzystwie. Nie wiem co mi jest, ale na pewno Lilka nie jest mi obojętna. 
Świetnie Kubiak, jeszcze przyznaj się przed sobą, że ci się podoba, albo broń Boże, zakochałeś się w niej. 
Szybko otrząsnąłem się z tych myśli. 

perspektywa Lilki

Jak opętana wpadłam do pokoju Anastasiego.
- Jadę. Jadę do Rosji. Zdecydowałam - powiedziałam na jednym wdechu.
- Spokojnie, oddychaj - Andrea podał mi szklankę wody.
- Postanowiłam podpisać kontrakt. Mój wybór jest pewny.
- W porządku. Przekażę tą informację trenerowi, a on skontaktuje się z tobą. Do Kazania wylatujesz w sierpniu, ponieważ rozgrywki zaczynają się na początku października. Powodzenia - uścisnął mi dłoń.
- Nie dziękuję - odwzajemniłam uścisk.
Po drodze na holu napotkałam siedzącego przy jednym ze stolików Kurka, który czytał książkę. Miałam ochotę minąć go bez słowa, ale ja lubię zatruwać mu życie.
- Siema - chciałam usiąść obok niego, a żeby to było możliwe zaczęłam go szturchać, aby się posunął.
- Co to atak zombie? Siedź po ludzku - Kurek za nic nie chciał zrobić mi miejsca.
- Przechodzę do Kazania - oznajmiłam już prawie się usadowiając.
- Co?! - Kurek gwałtownie się odwrócił przez co moje starania poszły na marne i wylądowałam na podłodze.
- Oko - zezłościłam się podnosząc z zimnej posadzki - Zdecydowałam się grać w Superlidze - powróciłam na miejsce.
- Żartujesz, prawda? - Bartosz pociągnął mnie za sznurek od bluzy.
- Uśmiałam się tyle, co na twoim pogrzebie - poprawiłam sznurki. Pewnie chciał mnie udusić.
- Dobra, posłuchaj mnie - odłożył na stolik książkę i spojrzał na mnie. - Wiem, że chcesz spróbować czegoś nowego. Rozumiem, że to dla ciebie szansa. Jesteś świetną siatkarką...
- Kurek, czy ty masz gorączkę - przyłożyłam mu rękę do czoła.
- Sam nie wierzę, że to mówię, ale przyznaję, że grać potrafisz.
- Mów dalej - zacieszyłam opierając się łokciem o blat.
- Chciałabyś - zironizował - Rozmawiamy poważnie - oburzył się.
- Jasne, sory - zrobiłam minę zbitego psa.
- No i ten... Nie możesz tam jechać, cholera - Kurek machnął książką.
- Aha. A teraz wyjdź i zamknij drzwi - zaśmiałam się.
- Chciałem dobrze - siatkarz westchnął i chciał się oddalić. Dopiero teraz zauważyłam, że on wcale nie żartuje.
- Bartek, czekaj - chwyciłam go za rękaw bluzy. Chłopak był silniejszy i nie zwrócił na to uwagi. - Przepraszam. Przepraszam, słyszysz? - podniosłam głos.
- Chodź - powiedział nie odwracając się i ruszył przed siebie.
- Ale gdzie? - spojrzałam na niego zdezorientowana.
- Chodź - zawołał będąc już dość daleko przede mną. Ruszyłam za siatkarzem.
- Po co mnie tu przyprowadziłeś? - rozejrzałam się po pustej hali.
- Żeby cię zjeść - Kurek rzucił we mnie piłką.
- Ha ha, ale suchar - chwyciłam Mikasę i odrzuciłam do koszyka. Usiedliśmy pod bandami.
- W Rzeszowie dałaś się nam wszystkim zapamiętać. Nie tylko dlatego, że zachowujesz się uhm inaczej, ale przede wszystkim grałaś dobrą siatkówkę - zaczął Kurek.
- Inaczej? Dzięki kurde! - skrzyżowałam ręce.
- Dobra, cofam to. Zostańmy przy siatkówce. Po treningach zapytano nas o wrażenia, chciano abyśmy ocenili poziom gry itp.
- I co powiedzieliście?
- To co zwykle. Powiedzieliśmy, że jest przeciętnie, było miło, ale...
- Ale? - powtórzyłam.
- No właśnie, "ale". Dokładnie to powiedziałem tak: " Przeciętnie trenerze, przeciętnie było, ale..." i urwałem. Anastasi wymusił na mnie, abym dokończył. I pomimo mojej całej antypatii do ciebie powiedziałem, że była taka zawodniczka z numerem 13, na nazwisko ma Wyrwał i wyróżniała się spośród innych. Dodałem też, że obiłaś blok Nowakowskiego, miałaś genialną skuteczność w ataku i mimo tego, że masz tylko 170 twój wyskok jest zadowalający.
- O ja ciebie - ze zdziwienia opadła mi szczęka - Kurek, czy ty mnie pochwaliłeś?
- No. I dzięki temu tutaj jesteś. To znaczy sama sobie na to zapracowałaś, ale gdybym mu nie powiedział tego co powiedziałem to nie dałby znać o twoich wyczynach trenerowi Rzeszowskiego, a on rektorowi, który zgłosił cię do projektu. Po tym jak mu to powiedziałem od razu przekopał papiery w Rzeszowie i dowiedział się o twoich osiągnięciach, pogadał z twoimi wcześniejszymi trenerami - Bartek zaczął podrzucać piłkę - Zaczęło się o krótkiej wzmiance na twój temat, potem wyjazd do Spały, a teraz Rosja. Jak ci tam nie pójdzie to potem w Polsce będą patrzeć na przeszłość. Przez cały czas będą rozliczać cię z tego co było w Rosji - zauważyłam coś w rodzaju smutku i zawiści na jego twarzy - Zaufaj mi. Ja doskonale znam to uczucie. Teraz gram i żyję we Włoszech, ale do dziś się to za mną ciągnie. Ja się czuję za ciebie odpowiedzialny Lilka. - po ostatnim zdaniu wypowiedzianym przez Bartka popłynęły mi łzy. Przygryzłam wargę, aby nie pozwolić sobie na płacz. To dzięki niemu tutaj jestem. Może i grałam swoją najlepszą siatkówkę, ale to Kurek sprawił, że Anastasi mnie zauważył.
- Bartek, ja się boję - nie wytrzymałam już i pozwoliłam, aby łzy swobodnie spływały po moich policzkach. Zbyt dużo się tego nagromadziło.
- Wiem Lilka, wiem - niespodziewanie Kurek przytulił mnie. To była ostatnia rzecz o jaką mogłabym kiedykolwiek go podejrzewać.
- Wszystko dzieje się tak szybko. Cały czas czuję, że kogoś tracę. Najpierw rodzice, potem babcia, przyjaciółki, a teraz...
- Nic już nie mów - przytulił mnie jeszcze mocniej. Tego właśnie potrzebowałam. Nie lubię użalać się nad sobą. Chciałam tylko się wypłakać. Bez tłumaczenia "dlaczego", "przez kogo". Mój żałosny płacz trwał jeszcze około 5 minut.

- Nie, nie mogę tak. To nie w moim stylu. Wstawaj Kurek - oderwałam się od Bartka i pociągnęłam go za rękę. - Idziemy jeść drugą kolację.
- Nie ogarniam - Bartosz przewrócił oczami. Tuż przed drzwiami zatrzymałam się.
- A, Zawór i nie myśl sobie, że to, że wypłakałam ci się w rękaw oznacza, że cię już lubię - zaczęłam stukać go placem w klatę, aby uświadomić siatkarzowi wagę mych słów.
- Nie śmiałbym tak pomyśleć Wyrwał. Nadal mnie wkurzasz - zarzekł się.
- Fajnie - uśmiechnęłam się i pomaszerowaliśmy do pokoju Bartmana i Kubiaka z obmyślonym po drodze planem.

- Cud nad Wisłą! Kurek i Lilka się nie pozabijali będąc w jednym pomieszczeniu - Zibi podniósł się z łóżka, kiedy zaszczyciliśmy wizytą go i Michała.
- Chwilowe zawieszenie broni - usadowiłam się na łóżku obok Miśka, który sprawdzał coś w Internecie. - Słuchaj Misiu, mam taki plan. Ty ja i czipsy paprykowe - rozmarzyłam się.
- Kurek, co jej zrobiłeś? - Kubiak wychylił się zza komputera.
- Zawsze Kurek! Najlepiej zrzucić winę na mnie - Bartosz rozłożył się na dywanie bawiąc się komórką.
- Ogarnij pierdolnik - Michał nie zaszczycił Kury spojrzeniem wypowiadając te słowa beznamiętnym głosem i nadal wpatrywał się w ekran.
- Chcielibyście przejąć na moment kuchnię i zrobić coś do jedzenia? - podskoczyłam, aż Spalskie łóżko zaskrzypiało.
- Spoko. To ty idź zrób, a my tu poczekamy i nam przyniesiesz - Kubiak znów użył swego beznamiętnego tonu. 
- Szpinak w cieście żelatynowym opiekany na wodzie z brązowymi kroplami deszczu. Może być? - chciałam sprawdzić, czy on w ogóle mnie słucha.
- Yhym - mruknął i wystukał coś na klawiaturze. Wywróciłam oczami.
- KOCHAM CIĘ W CHUJ MOCNO - krzyknęłam mu do ucha.
- Czekaj, zaraz... - Kubiak nawet na moment nie oderwał wzroku od laptopa. Co Internet robi z człowiekiem.
- On na allegro siedzi, nie oderwiesz go - Zbyszek założył adidasy.
- Cholera, bateria padła - Michał zamknął z hukiem komputer.
- O łał. Idziemy gotować - ruszyliśmy w kierunku drzwi. - No idziesz? - ponaglił go Zibi.
- A, no pewnie - ożywił się Kubiak. 

Pani kucharka ma z nami prz-je-ba-ne. Miła z niej kobieta i pozwoliła nam przygotować sobie coś do jedzenia, ale widziałam ten jej strach w oczach, kiedy Zibi wziął do rąk plastikowy nożyk.
- Nie żebym nie wierzył w twoje możliwości Lilka, ale włoskie potrawy sobie odpuść - Kubiak wyrwał mi z rąk paczkę makaronu. Pewnie przypomniała mu się carbonara w Jastrzębiu. Do dziś na samą myśl mnie mdli.
- Spoko, rozumiem co masz na myśli - zaśmiałam się głośno.
- Zibi, wygląda na to, że nie jesteśmy wtajemniczeni - Kurek skarcił nas wzrokiem.
- Jestem zazdrosny - Bartman wygiął plastikowy nożyk.
- Ja na twoim miejscu pocięłabym się mydłem w płynie - zanurkowałam w zamrażalniku przekopując szuflady.
- A płyn Lucek może być? - Zbyszek nacisnął butelkę i na podłodze powstała zajebista kałuża. - Oj.
- Wytrzyj to, ktoś się może na tym zabić - Kubiak rzucił w przyjaciela szmatką.
- Nieee! - wydarłam się zamykając zamrażalnik i padając na kolana.
- Co zrobiłaś? - siatkarze zatrzymali na mnie wzrok.
- Otwieram pudełko z lodami a tam kurwa koperek!!! - tak, ten fakt strasznie mnie załamał.


- Opanuj się z tym krojeniem. Palce sobie upierdolisz - Kurek spojrzał na mnie przerażony, kiedy kroiłam jabłka do naszej sałatki owocowej. Przy okazji robiłam też 150 innych rzeczy. Śpiewałam piosenkę lecącą w radiu, bujałam się na boki, darłam się na Zbyszka, bo uwalił mnie jogurtem i biłam ścierą Kubiego, gdyż wyśmiał posiekane przeze mnie kiwi. Każdemu zdarza się czasem nie obrać skórki, nie? Bo mi tak.
- Chyba właśnie to zrobiłam - wypuściłam z rąk nóż - Krew? - zrobiłam się blada - Bartek, łap mnie.
- O fuck, ona na serio mdleje - Kurek chwycił mnie pod rękę i posadził na krześle.
- Weźcie to ode mnie! - krzyknęłam patrząc na skaleczony palec jednym okiem.
- Mam ci go całkiem ujebać? - Kubiak polał ranę wodą mineralną stojącą w dzbanku.
- Powódź kurwa - Zibi aż podskoczył, kiedy Misiek wylał prawie całą zawartość naczynia na jego buty.
- Plajstrem to zalepić - Bartosz zaczął rozglądać się w poszukiwaniu apteczki - Mam, mam plaster! - ucieszył się.
- To się pośpiesz, bo za moment zamienię się w wampira.
- Wody utlenionej tam nie ma? - Misiek zwrócił się do Kurczaka, który był w takim szoku, że wysypał całą zawartość apteczki na podłogę i przełykając głośno ślinę oznajmił, że nie ma.
- A na chuj mnie ten kaktus? Naklejaj - pokazałam Kubiemu środkowy palec.
- Dzięki, miło mi - zironizował opatrując skaleczenie.
- A pro po kaktusa! - Zibi znów przypomniał sobie historię z przeszłości. - Lilka z Kuczakiem się dogadują. To ja ci chyba kupię tego kaktusa. - powiedziałam kiedyś, że prędzej mi kaktus na czole wyrośnie niż dogadam się z Zaworem.
- No, fajnie - westchnęłam przyglądając się profesjonalnemu opatrunkowi.
- Wiem, dobry pomysł - zacieszył Zibi.
- "No, fajnie” u mnie oznacza „zamknij ryj” - zeskoczyłam z krzesła i klepnęłam Zbyszka w plecy.

Siedzieliśmy na podłodze w moim pokoju i objadaliśmy się naszym dziełem kulinarnym.
- Trochę kwaśne te jabłka - Kubiak przyjrzał się owocom na łyżce.
- No, bo to są śliwki - oświecił go Kurek.
- Ej, trzeba zorganizować jakąś imprezę pożegnalną dla Lilki - wpadł na pomysł Zibi.
- Ale ja jeszcze nie umieram - kopnęłam go w kolano.
- Jeszcze - podkreślił Kurek wymachując łyżką.
- Spierdalaj - machnęłam ręką. - Miło z twojej strony Zibi, ale myślę, że jeśli ulotnię się bez pożegnania będzie łatwiej.
- No co ty? Filmów nie oglądasz? - zdziwił się Michał. - Powinnaś rzucać się nam w ramiona, płakać i rozpaczać. Stanąć na pokładzie samolotu i pomachać nam chusteczką higieniczną ze łzami w oczach - Kubiak oparł się o Zbyszka i przedstawiał nam swoją wizję.
- Żyję wśród idiotów - ległam na dywan zakrywając się włosami. Ach, przyjaciele zjeby < 3
- Tak, to my - Zbyszek objął Michała ręką i oboje się wyszczerzyli.
- Muszę zadzwonić jeszcze do babci i jej powiedzieć. Wiecie co to będzie? - usiadłam po turecku - Nasza rozmowa będzie wyglądała mniej więcej tak: "Wyjeżdżam do Rosji grać w siatkówkę", "W co grać?!", "W siatkówkę", "W co?!", "W siatkówkę", "Jaką siatkówkę? Masz coś z okiem?", "To taki sport!" - znów opadłam na dywan uświadamiając sobie jak ciężko dotrzeć do mojej babci. Kocham ją, ale czasem trudno jej wytłumaczyć niektóre rzeczy. Przez 3 lata była przekonana, że gram w golfa. Spoko.
W odpowiedzi usłyszałam śmiech chłopaków.
- Jak Rosja to sporty zimowe - Kurek poruszał brwiami.
- Sporty zimowe w Rosji : picie wódki na rozgrzanie - Kubiak puścił Kurkowi oczko.
- A jak - Bartek chytrze się zaśmiał. Pewnie coś o tym wie. 


- Święta niedługo - zagaił Bartman , kiedy leżeliśmy objedzeni na podłodze.
- Nom. Tyle jedzenia - uśmiechnął się Kurczak.
- I prezenty - westchnął Zibi.
- Bez śniegu - powiedział sucho Kubiak.
- Misiek, ty zawsze potrafisz zepsuć klimat - zasmucił się Zbyszek.
- Ale Sylwester będzie - Michał zdołał wypowiedzieć w końcu jakieś pozytywne słowa.
- Co chciałabyś dostać na Boże Narodzenie? - zapytał Bartman.
- W liceum powiedziałabym, żeby matematyka wybuchła - powiedziałam przewracając się na brzuch. - Teraz powiem, żeby Kurek wybuchł - podparłam się łokciami i zaczęłam machać nogami.
- Ty, mądralo wredna. - szturchnął mnie Bartosz. - Nie powinnaś czasem pouczyć się przed sesją, bo coś wspominałaś?
- Wolę śpiewać "Last Christmas" niż uczyć się z historii - myślami byłam już przy barszczu z uszkami i pierogach.
Pogawędziliśmy jeszcze przez kilka minut o głupotach i siatkarze powędrowali do swoich pokoi. Prawie zasnęłam pod prysznicem. Leżąc już w łóżku ktoś wpadł do mojego pokoju.
- Jutro o 8.00 wyjazd do supermarketu na zakupy. Robię listę, piszesz się? - odwróciłam się i ujrzałam Igłą z kartką i długopisem w ręku.
- Co to za zakupy? - zapytałam śpiąca.
- W Biedronce. Co kilka dni organizują taki wyjazd i można sobie kupić podręczne rzeczy. Ciastka jakieś, picie... - wyjaśnił Krzysiek.
- Dobra. Weź mnie zapisz.
- Okey. Mam cię. Dobranoc - jak szybko się pojawił tak szybko zniknął.
- Tu nie afryka, drzwi się zamyka - wyczołgałam się z łóżka i przymknęłam drzwi. Wśliznęłam się pod kołdrę i w końcu mogłam pozwolić sobie na zasłużony odpoczynek.
______________________________________________________________

                                                    Hej ; *
29.08 - Serbia (2-3 sparingi)
6-8.09 - Płock - Memoriał Wagnera  
17.09 - Gdańsk - ME 
20.09 - pierwszy mecz z Turcją

zaczyna się *.*

http://impossible-its-true.blogspot.com
Czytam i polecam.


Niedługo powrót do szkoły. Niektórzy się cieszą. To tak wgl można? ; O

                              Lubicie tego pana? ;> Jak tak, to dobrze.
                     

niedziela, 25 sierpnia 2013

14. "Kisiel, nie bujajta, Tap Madl, biegi, horror".

Spała, 19 listopad 2012

Wybiegłam przed budynek. Od razu odczułam zimne, listopadowe powietrze. Usiadłam na schodach rozcierając ręce. Nie mogę się rozpłakać, nie mogę przejmować się tym co mówią ludzie, którzy nawet mnie nie znają. Smutek zaczął przeradzać się w złość. Wstałam i pewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Postanowiłam skonfrontować się z plotkarami. Tuż przy wejściu kopnęłam kosz na śmieci. I ta cała złość gdzieś uszła. Znów byłam tą opanowaną osobą, która nie zawraca sobie głowy takim błahostkami. Pociągnęłam za klamkę, lecz drzwi nie chciały się otworzyć. Po drugiej stronie szyby ujrzałam Kurka również usiłującego otworzyć drzwi. Pozwoliłam, aby zrobił to pierwszy.
- Byłem na stołówce po wodę i zauważyłem, że na stoliku został twój telefon - powiedział lekko zmieszany oddając mi urządzenie.
- Dzięki - odpowiedziałam krótko wymijając go i pobiegłam na halę. 

perspektywa Bartosza Kurka

Właśnie szedłem po zgrzewkę wody, kiedy zobaczyłem Lilkę stojącą przed drzwiami stołówki. Zbliżyłem się nieco i dobiegły mnie głosy jakiś dziewczyn.  To co usłyszałem nie było miłe, a najgorzej, że dotyczyło to Liliany. Chyba już nie była w stanie dłużej tego słuchać, ponieważ szybko ruszyła do wyjścia. Nie zauważyła mnie i wpadła na mnie. Spostrzegłem łzy w jej oczach. Nikt by się miło nie poczuł w takiej sytuacji. Lila trochę mnie drażni i nie możemy się dogadać, ale może to wynikać z tego, że mamy podobne charaktery. Mimo wszystko uważam, że jest dobrą siatkarką, która wie czego chce. Jeszcze ta historia z rodzicami...Jestem głupi. 

perspektywa Lili

Dołączyłam do mojej grupy. Zaczęliśmy od rozgrzewki, a potem przyszedł czas na mecz z siatkarzami. Oprócz mnie w mojej drużynie znaleźli się Możdżon, Ignaczak, Kurek niestety oraz dwóch chłopaków, którzy przyjechali na treningi. Po drugiej stronie siatki nie dostrzegłam siatkareczek, które prowadziły zażyłą dyskusję na mój temat, a szkoda. Oblegały ławkę rezerwowych.
Zbyszek jak to Zbyszek zaczął mnie zagadywać. 
- O nie panie Bartman, nie rozproszy mnie pan - pogroziłam mu przez siatkę.
- Może sprawdzimy, kto jest lepszym atakującym, hm? 
- Choć masz prawie dwa metry nie dorastasz mi do pięt - odpyskowałam i zajęłam swoją pozycję przy prawej antence.
Na początku wydawało się, że mecz będzie zagrany bardzo na luzie. Jednak po pierwszym secie chłopaki zaczęli grać bardzo poważnie. Anastasi z pewnością się do tego przyczynił. Przecież oni przyjechali tu trenować, a nie zabawiać się z Mikasą. Moja skuteczność w ataku trochę spadła. Zepsułam trzy piłki pod rząd. Starałam się być opanowana i skupiona, ale każdy blok Nowakowskiego wytrącał mnie z równowagi.
- Co to ma być? - odezwał się damski głos z ławki rezerwowych. 
- Staram się - odparłam nie patrząc na przedmówcę. Dobrze wiedziałam, że to ta wredna blondyneczka.
- No, jasne. Dno. - zachichotała.
- Skończyłaś już tę swoją ciętą ripostę? - odwróciłam się w jej kierunku. Byłam bardzo zdenerwowana.
- Ignoruj to, nie warto - poczułam, że ktoś chwycił mnie za ramiona i obraca z powrotem w kierunku drużyny. Całe szczęście, że Kurek zareagował. Jeszcze moment, a pokazałabym tej tępej dzidzie, gdzie raki zimują. Trener Anastasi nakazał kontynuację gry.
Rozgrywający postanowił dać mi jeszcze jedną szansę. Zaatakowałam piłkę z całej siły. W ten sposób obiłam blok przeciwników. Z racji tego, że zużyłam na ta akcję tyle energii prawie przekroczyłam linię. Zachwiałam się i upadając odepchnęłam się nogami odjeżdżając spod siatki. Udało się.
- Brawo - uśmiechnął się Igła podając mi rękę i pomógł wstać. Wszyscy wykonaliśmy 'teletubisiowego przytulaska', a nawet Zawór poklepał mnie po plecach. Czy ja śnię?
Wygraliśmy ten mecz. Podziękowaliśmy sobie pod siatką i wraz z grupą opuściłam halę. Siatkarze kontynuowali trening. My mieliśmy wolne. Wieczorem odbębniliśmy godzinkę na siłowni i spotkaliśmy się na kolacji.
- Ignaczak, czy ty masz robaki? - Marcin spojrzał na Krzyśka, który od kilku minut niesamowicie kręcił się na krześle.
- Nie, nudzę się - libero nie zaprzestawał swojego waka waka szoł.
- Bawimy się? - podskoczyłam odgryzając kawałek marchewki.
- W co? - Zibi wrzucił do buzi kilka suchych czekoladowych płatków.
- W skojarzenia. Ja zaczynam. Psychol.
- Lilka - szybko odparł Kubiak.
- Chyba ty - rzuciłam w niego marchewką.
- Agresja! - wydarł się Igła.
- Zbyszek - powiedział Kura.
- Psychol - stwierdził Misiek.
- Michał - odgryzłam się.
- Dzik - Igła przejął głos.
- O, kisiel! - krzyknęłam, kiedy kucharka podała malinowe danie. W taki sposób zakończyłam tą durną zabawę. Kiedy jesz z siatkarzami nie wyjdziesz z tego czysty, ale wręcz upierdolony. Igła narzekał, że on ma mniej od nas, więc postanowiłam oddać mu trochę mojej porcji. Zaczęliśmy przelewać kisiel z miski do miski. 50% tego znalazło się na naszych spodenkach, koszulkach i stole, ale co tam. Stwierdziliśmy, że Kurek wyliże blat, więc nie męczyliśmy się ze sprzątaniem.
- A Piotrek ma żonę - wypalił nagle Igła nie wiadomo skąd, nie wiadomo do czego nawiązując.
- No co ty? Nie żebym był świadkiem na ich ślubie ; o - Kurek wytrzeszczył oczy.
- Ja wiem, że wy wiecie, że ja wiem, że wy wiecie, ale może Lilka nie wie, dlatego chciałbym żeby ona wiedziała i żebym ja wiedział, że ona wie - sama nie wiem co wyrażały wtedy nasze miny. To było tak pokręcone, że prawie zastygł mi kisiel.
- Ja wiem. Istnieje takie coś jak facebook - uspokoiłam Igłę kładąc mu rękę na ramieniu.
- Aha.
Boże, gdzie ja jestem?
Po skonsumowaniu 'kisielu', jak to nazwał Zibi pomaszerowaliśmy do swoich pokoi. Wzięłam prysznic i od razu wskoczyłam do łóżka. Zasnęłam po kilku minutach.
 

Spała, 20 listopad 2012

Pierwszy trening odbył się o godz. 9.00 i trwał do 11.00. Trenowaliśmy z siatkarzami. Po obiedzie i czasie wolnym przeszliśmy do treningu siłowego. O 16.00 byłam już wolna. Z siatkarzami umówiliśmy się na godzinę 18.00 na dolnym holu. Mieliśmy zamiar grillować.
Zważając na to, ze mamy już końcówkę listopada trzeba się ciepło ubrać. Imprezowanie na dworze o tej porze roku jest szaleństwem. Czyli dla nas to normalne. Wzięłam prysznic, wytuszowałam rzęsy, posmarowałam usta pomadką ochronną a twarz kremem BB. Nie będę się stroić, to tylko grill. Nawet chłopaki przestrzegli, żebym wciągnęła ciepłą bluzę. Ubrałam się i zeszłam na dół. Zastałam śmieszny widok. Kubiak mocował się z zamkiem od bluzy, a Zibi usiłował mu pomóc. Przywitałam ich śmiechem.
- Nie śmiej się tylko zrób coś - Bartman nie przestawał walki z zamkiem.
- Odsuń się - szturchnęłam Zbyszka i zajęłam jego miejsce. - Proszę, gotowe - zapięłam Miśkowi zamek pod samą szyję.
- Dzięki, ale ja chcę jeszcze żyć - wydusił Misiek.
- Oj, przepraszam. Ale pamiętaj Michałku ubieraj się cieplutko i zakładaj czapeczkę - powiedziałam niczym nadopiekuńcza mamuśka klepiąc przy tym Kubiaka po policzku.
- Rzygam tęczą - Zbyszek odwrócił się od nas. Pewnie udaje, że nas nie zna. Ciołek.
- Uwaga! Nadchodzi węgiel! - Igła jak zwykle musi poinformować świat o swych dokonaniach wydzierając się.
- Jastrzębski Węgiel - obniżyłam ton i poruszałam brwiami.
- Igła mógłbyś się trochę ściszyć, bo tak jakby właśnie ukradłem grill i powinniśmy czym prędzej spierdalać - syknął Kurek niosąc przedmiot.
- A żarcie? - obudził się Bartman. - Igła chodź ze mną - Bartman pociągnął Krzyśka za sobą i udali się na stołówkę. Libero przekazał swoją zdobycz (węgiel) Kubiakowi, a potem wszyscy po cichu opuściliśmy budynek.
- Ej, a gdzie właściwie robimy tą dziką imprezę? - wlokłam się za chłopakami taszcząc reklamówkę z piwem.
- W altance - odparł Kubiakowy głos gdzieś z przodu.
- Aaaa - odparłam. - Gdzie? - znów zapytałam po chwili.
- Zobaczysz - westchnął zrezygnowany Kurek.
Dotarliśmy na miejsce. Ta altanka całkiem, całkiem. Rozwaliłam się na jednej z ławeczek, ale mój relaks nie potrwał zbył długo. Dołączyli bowiem do nas Zibi z Igłą, więc trzeba było zająć się jedzeniem. Układałam z Ruckiem kaszankę na grillu, Winiar szykował boomboxa, Zbychiał robił miejsce na tańce, a reszta opierdalała się.
- Na początek proponuję, abyśmy się napili - Bartman wyjął flaszkę, którą ukrył w kieszeni spodni i zasłonił bluzą. 
- Zbychu schowaj to na razie. Otwórz piwo - przystopował go Winiarski.
- No dobra - jęknął zawiedziony Zbyszek i rozdał nam po butelce piwa.
- Chryste Panie! Kaszana się pali! - Ruciak rzucił się do grilla.
- To da się jeszcze uratować - uspokoiłam Paputa - Kto lubi bardzo, bardzo, bardzo przypieczone?! - krzyknęłam do reszty siatkarzy.

Objedliśmy się i prawie leżeliśmy na ławeczkach. Nikt nie miał siły się ruszać.
- Noc jeszcze młoda, a my już wymiękamy... - Ignaczak podzielił się z nami refleksją.
- Otwieram wódkę! - wyciągnęłam spod stołu połówkę. Nagle moi koledzy doznali jakiegoś cudownego pobudzenia i wszyscy ustawili kieliszki w kolejce

                                                    na fazie xd

 
 Nawet boombox był szczęśliwy, bo zapodał właśnie nową piosenkę Rijany. A może to przez to, że Winiar go przytulał? Nieważne.
- "Baby tonight I need you" - zaśpiewał mi na ucho Bartman. Wybuchnęłam śmiechem i jeszcze bardziej wtuliłam się w Zbysiowe ramiona. Popatrzyłam na chłopaków siedzących w altance. Rucek wpierdala kaszankę, Kurek śmieje się jak baran, Możdżon siedzi z poker facem, Winiar przysypia, Kubiak wyłożył nogi na stół, Cichy robi driny, a Igła nadaje jak katarynka.
- Chciałabym faceta, który widząc mnie pijaną zaniósłby mnie na rękach
do domu, zamiast robić awantury o to, jak mogłam się tak spić - wymamrotałam. W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech Bartmana.
Powróciliśmy do reszty siatkarzy. Zaczęły się zwierzenia. Tylko nie to.
- A wiecie, że ja kiedyś miałam takiego chłopaka - zaczęłam swoją opowieść, kiedy Jarosz skończył opowiadać o jakiś brunetkach, które są teraz blondynkami, czy na odwrót - i on do mnie pisał.
- No kurwa nie pierdol serio? - nawalony Zawór podpierał się łokciem na stole.
- Nie pierdolę, bo za młoda jestem - machnęłam ręką - no i on tak pisał i pisał. Aż w końcu mówię do siebie, że on głupi jest i nie chcę go. Bo spodobał mi się inny, ale ciii. A on spokoju mi nie dawał. To mu napisałam jednej nocy, że nic z tego nie będzie, bo lubię Kacpra. I on nagle wiecie, pretensje jakieś. Jak mogłaś mi to zrobić?! Nie masz serca! A mówiłaś, że liczę się tylko ja - zaczęłam wymachiwać rękoma, aż prawie palnęłam Kubiaka w twarz - To mu napisałam słodkich snów, ty egoistyczny skurwielu.
- I co zrobił? - zapytał Możdżon.
- Chyba poszedł spać, bo zgasło słońce na gg - wychyliłam kieliszek czystej. Siatkarze dziwnie na mnie popatrzeli, ponieważ nie zapiłam, ani nie zagryzłam - Polak nie kaktus, pić musi - wyciągnęłam nogi na stole.

- Lilka, a jak cię zauważy jakiś trener to nas opuścisz? - Igła był nieźle wprawiony.
- W dupie ci się poprzewracało - założyłam ręce za głowę.
- Możliwe - Krzysiek upił łyk drinka.
- Patrzę na moje buty i stwierdzam, że są zajebiste - poruszałam adidasami.
- Ty też jesteś zajebista - Bartman wyszczeżył się w moim kierunku.
- Przypominam ci Zbyszku, że to moje dziecko, a ja wszystko słyszę - upomniał Zibiego Ignaczak obejmując go ramieniem.

- Przepraszam - Bartman spuścił głowę w dół.
- I masz dziewczynę, przypominam ci - pogroziłam mu palcem.
- To już nieaktualne - wzruszył ramionami Zibi.

- Wiesz co Bartosz? - nachyliłam się nad Kurkiem.
- Nie wiem - Kurek wykonał ten sam ruch.
- Mózg to fajna sprawa, szkoda, że go nie masz - zaśmiałam się rozpłaszczając na stole.
- Jak ja cię kurwa nie lubię - uśmiechnął się Kurek patrząc gdzieś przed siebie. Ja zaśmiałam się jeszcze głośniej.

Około godziny 21.00 zgasiliśmy ogień, a chłopaki posprzątali syf. Ja nie byłam w stanie .__.
- Ja nie wstaję, bo tu buja - usiadłam z powrotem na ławce po podjęciu próby podniesienia się - Nie bujajta! - wybuchnęłam śmiechem kładąc się na ławeczce.
- Zdajesz sobie sprawę, że jutro też jest dzień, a co za tym idzie, trening. Musisz być w formie. No już, podnoś się - Kubiak pociągnął mnie za rękę.
- Dobranoc Misiu - przymknęłam oczy i odwróciłam głowę. Wtem poczułam, że ktoś mnie podnosi. Zakładając ręce na szyję mojemu tragarzowi wyczułam na twarzy charakterystyczny lekki zarost. To Kubiak. Przykleiłam się do niego jeszcze bardziej, a dalej..dalej nie pamiętam. Poczułam się tak bezpiecznie, miło i ciepło, że odleciałam.

" Maybe tonight I'll call ya
 After my blood turns into alcohol
 No, I just wanna hold ya " 

21 listopad 2012, Spała

Otworzyłam oczy i wpatrywałam się w sufit. Grill, alkohol, taniec z Zibim i co dalej?
- Ugh - zatopiłam twarz w poduszce. Czemu zawsze urywa mi się film? Nawet, gdy nie wypiję dużo. Mam za słabą głowę. Udałam się pod prysznic, założyłam strój i zeszłam na dół na śniadanie. Napotkałam tam Zibiego bajerującego recepcjonistkę.
- Zdradzasz mnie - rzuciłam się mu na szyję.
- To nie tak jak myślisz, ja ci wszystko wytłumaczę - zaśmiał się odwracając się do mnie.
- No na pewno, chodź - pociągnęłam go za rękę i usiedliśmy do stołu.
- Lila wiesz już o tym, że przesunęli pierwszy trening? O 12.00 dopiero będzie - poinformował mnie Ignaczak.
- Fajnie. To co robimy? - napełniłam szklankę sokiem.
- Przyjdźcie do mnie i do Ziomka do pokoju. Coś się zorganizuje.

Z chęcią skorzystaliśmy z zaproszenia Krzyśka. Nie wszyscy mogli przyjść, bo mieli ciekawsze zajęcia jak np. Rucek, który odpalił grę na laptopie. 
- Ale cacko - Kurek zaczął bawić się aparatem Ignaczaka.
- Mi, Mi zrób zdjęcie! - Krzysiek przylepił się do mnie wykonując śmieszną minę. Poszłam w jego ślady.
- Co to za Tap Madl? Ja też chcę - Bartman wcisnął się między nas. 
Zmieniliśmy tło i przenieśliśmy się do kibla. 
- To jest profesjonalna sesja, nie śmiej się - prawie leżałam na podłodze, gdy zobaczyłam Cichego i Jarskiego robiących sobie słocie w lustrze.
- A dzióbek? Dzióbek musi być - krzyknął Kubiak.
- Sesja dla Dżordzo Najarani. Model ZB9 i Ale Wyrwał - komentował Igła, kiedy weszłam z Bartmanem pod prysznic. - Ale w ubraniach to wy kariery nie zrobicie - Krzysiek niczym profesjonalny fotograf przymierzał się do ujęć.
- Chodźcie wszyscy się tam wjebiemy, co? - Kurek wepchnął się do kabiny, a reszta, czyli Kubiak, Pit i Kosa poszli w jego ślady. 
- Uwaga samowyzwalacz włączony - wydarł się Ignaczak i popędził do nas. Tak bardzo chciał zdążyć, że po drodze się wywrócił i efektem była fotka, na której Igła leży pod naszymi nogami, ja rzucam się mu na pomoc, Kurek śmieje się w najlepsze, Kubiak podtrzymuje się Zibiego i robią to co Zawór. Kosa odwrócił się plecami...

Ogarnęliśmy się i siedzieliśmy na podłodze grając w karty. Do pokoju wszedł Winiar.
- Idziemy w teren biegać. Załóżcie dres.
- To są żarty? - zapytał Kubiak.
- To nie mój pomysł - Winiar opuścił pomieszczenie.
- Jaki żal - wstałam i podążyłam do siebie, aby założyć ciepłe ubranie.
Spotkaliśmy się na zewnątrz. Dostaliśmy wskazówki od trenera, którędy mamy biec. Dla siatkarzy to znajoma trasa, więc moja grupa miała za nimi podążać. Biegliśmy truchtem, każdy w swoim tempie. Na początku było nawet nieźle, ale po 2km zaczęłam wymiękać.
- Kurwa! - zaklnęłam, gdy prawie przewróciłam się o korzeń.
- Jak ładna to pozdrów - usłyszałam za sobą głos Kurczaka.

- Kurek na tyle? Co ty tu robisz? - wydyszałam, a Bartek zrównał bieg z moim.
- To samo co ty. Obijam się.
- Nie obijam się. Biegnę swoim tempem - zaczęłam się bronić. Po chwili wyminęła nas Marta, blondynka, która stara się uprzykrzyć mi egzystowanie w Spale - Boże - westchnęłam na jej widok.
- Nie znam jej, ale wkurwia mnie jej morda - stwierdził Kurek, kiedy dziewczyna była już wystarczająco daleko.
- Prawidłowo - uśmiechnęłam się i przyspieszyłam zostawiając Bartosza w tyle.
Przebiegłam około 300 metrów i w mojej głowie narodził się zacny plan.
- Cześć Michał Kubiak, masz sok z gumijagód? - napadłam na Miśka biegnącego przede mną.
- No nie wierzę! Myślałem, że już gdzieś tam z tyłu padłaś - zaśmiał się Kubiak na mój widok.
- Nie znasz moich możliwości Michale. Jeśli ktoś ma tutaj paść to Kurek obijający się za nami.
- Kuraś, dawaj szybciej! - Michał odwrócił nie przerywając truchtu. - Nie ma opierdalania się!
- No przecież biegnę - wymamrotał Bartek.

Na metę dotarliśmy padnięci. Otrzymaliśmy po butelce wody i szybko zaprowadzono nas na halę, abyśmy odpoczęli. Wyłożyliśmy się pod ścianami opierając na nich nogi i wykonywaliśmy ćwiczenia na uspokojenie oddechu. 

Kolejny trening odbył się między 17.00 a 18.00. Na szczęście Anastasi bardzo nas nie męczył. Rozegraliśmy spokojne 2 sety na rozgrzewkę, a potem poćwiczyliśmy przyjęcie. 
Wychodząc z hali zostałam zaczepiona przez AA.
- Lila zaczekaj chwilę - podbiegł do mnie trener. - Chciałbym, abyś jutro po drugim treningu przyszła pokoju numer 12 znajdującego się obok męskiej szatni. Ktoś bardzo chciałby z tobą porozmawiać. 
- Dobrze, będę - zarzuciłam ręcznik na ramiona - A kim jest ta osoba?
- Dowiesz się jutro, ale proszę przyjdź. To ważne - odrzekł tajemniczo i oddalił się.
Wieczór spędziłam w towarzystwie Piotrka, Kubiego i Bartmana oglądając horror w Zbychiałowym pokoju. Na filmie śmiałam się na strasznych scenach, a chłopaka dziwili się z mojej reakcji. Gorzej było, kiedy miałam wracać do pokoju. Jakie szczęście, że Cichy mieszka obok mnie. Całą drogę trzymałam się jego koszulki, a po znalezieniu się w pokoju natychmiast schowałam się pod kołdrą. Zasnęłam dopiero około północy, a przed snem napisałam jeszcze esemesa do Zbyszka.

" Zrujnowałeś mi psychikę. Ostatni raz wybierałeś film."
Odpisał:
" Jeśli się boisz zapraszam do mnie. Jest wystarczająco miejsca : ) "
Odpisałam:
" A niech cię Freddy pożre Bartman!! "
_______________________________________________________________
Siemano ; )

Czuję, że ten rozdział to chłam, dlatego nawet nie będę go czytać. Publikuję w ciemno. Brak weny... Następny będzie lepszy, mam nadzieję ;p 
FV. ; *
http://impossible-its-true.blogspot.com
Jeśli jeszcze nie znacie tego bloga, to musicie to zmienić ♥