niedziela, 4 sierpnia 2013

3 "Resoviak na rynku, Ewrybradry, przecież mnie nie zjedzą, Wyrwał znów siatkarką?"

             Rzeszów, 30 września 2012, Uniwersytet Rzeszowski
Mężczyzna, który zaczepił mnie na korytarzu okazał się być tutejszym wykładowcą historii sportu. 
- Dzień dobry. Miło mi Panią poznać osobiście. - uśmiechnął się lekko.
- Dzie-eń dobry. Przepraszam, ale jestem zaskoczona, że Pan mnie zna. Zupełnie nie wiem skąd, dlaczego? - byłam zdezorientowana.
-Tak się składa, że mój dobry znajomy Arkadiusz Wojnar opowiadał o Pani. I to same superlatywy - Pan Arek był trenerem klubu w którym grałam jako licealistka 'Gedania Gdańsk'.
- W takim razie bardzo mi miło - miło? co ja gadam?! bajecznie! Jeśli trener Wojnar mówi o tobie coś dobrego to wiedz, że coś się dzieje.
- Uniwersytet potrzebuje takich ludzi, a w szczególności klub - puścił do mnie oczko i oddalił się w nieznanym mi kierunku.
Stałam chwilę oszołomiona. Czyżby Uniwersytet Rzeszowski miał stać się wkrótce klubem, którego barw będę broniła? Mi pasuje.
"You can try but you'll never forget her name.
 She's on top of the world"
- Tutaj jesteś! Wszędzie cię szukam - podbiegła do mnie zadyszana Gośka.
- No wiesz..zawieram nowe znajomości - uniosłam brew do góry.
- Ciebie spuścić na chwilę z oczu, aż strach się bać.
- Nie będę z Tobą konwersować, ponieważ egzystujesz w brodziku intelektualnym, który koliduje z moimi imperatywami, a poza tym nie rozumiesz idei koncepcji założeń! Więc dochodzimy do konkluzji, iż ewenement jest ewidentnym paradoksem konstruktywnej rekapitulacji skolidowanej na adekwatnych arkanach pryncypialnych - jestę studentę.
- Coś ci się zassało w mózgu. Jedźmy już do domu.

W drodze powrotnej zaproponowałam, abyśmy udały się na obiad do jakiejś restauracji. Padło na tą przy rynku. Usiadłyśmy na zewnątrz przy jednym ze stolików i oczekiwałyśmy na zamówienie.
- O Matko Boska Przenajświętsza ! - krzyknęłam szeptem, a moje oczy o mało co nie wyszły z orbit.
- Jezus Maria, co ?! - ach te zszargane nerwy mojej przyjaciółki.
- T-t-to Achrem! Olieg Achrem! - zakryłam usta dłonią. W końcu nie codziennie widuje się siedzącego dwa stoliki obok ciebie gracza Asseco Resovii Rzeszów.
- Nie znam. Kim on jest? - zapytała Gośka. Boże trzymaj mnie albo daj kamienia.
- On jest siatkarzem, którego zresztą jestem fanką. Zasięg 349 cm, przyjmujący. No i gra w Sovii, wiesz jak Klaudia ją uwielbia - powiedziałam na jednym wdechu.
- Na co czekasz? Idź po autograf.
- Nieee. Wstydzę się. Poza tym nie będę mu przeszkadzać podczas posiłku. Jeszcze weźmie mnie za jakąś pomyloną hotkę - wywróciłam oczami i zabrałam się za carbonarę, którą właśnie podał kelner.
Podczas obiadu wymieniłyśmy się z Gośką spostrzeżeniami na temat uczelni. Ona stwierdziła, że na roku ma porządnych ludzi, których już polubiła. Z kolei u mnie oprócz mnie jest tylko 7 dziewczyn. Faceci zdominowali ten kierunek. Mówi się trudno, ale chłopacy okazali się wyluzowani, więc będzie z kim pogadać na nudnych wykładach.

                              mieszkanie Lilki i Gośki, godz. 17:55

- Renata nie wygłupiaj się. Marek nie jest ciebie wart - właśnie opatrzyłam komentarzem odcinek "Dlaczego ja?". - Turlaj dropsa leszczu. Oszukałeś ją.
- Lila, co ty na to żebyśmy zaprosiły do nas Klaudię? - zapytała Gośka stając w drzwiach.
- Dla mnie bomba - uniosłam kciuk do góry.
- Super. W takim razie dzwonię.
Klaudię znam od drugiej klasy szkoły podstawowej. Poznałyśmy się na zajęciach muzycznych, na które uczęszczałyśmy co sobotę. Ja wytrzymałam piętnaście miesięcy, a potem rzuciłam gitarę w cholerę. Ona dziś studiuje na ASP w Warszawie. Potem w gimnazjum spotkałam Gośkę. Okazało się, że mieszka niedaleko Klaudii. Razem stworzyłyśmy trój osobową paczkę, która nosiła kryptonim "Ewrybradry" (z ang. Everybody). Z czasem uznałyśmy, że to wiocha i mówimy o sobie 'przyjaciółki', choć wcześniej uważałam, że to mainstreamowe... facepalm.

                                             godz. 22:00

Ubrana w pidżamę siedziałam na podłodze opierając się o łóżko i malując paznokcie.
- Nie śpisz jeszcze? -do pokoju weszła Gośka. - Szłam do łazienki i zobaczyłam zapalone światło.
- Za moment się kładę. Trzeba spać, żeby jutro wcześnie wstać - zarzuciłam rymem niczym Eminem.
- Denerwujesz się? Wiesz, w końcu jutro pierwszy dzień w nowej szkole - blondynka usiadła na brzegu łóżka.
- A gdzie tam. Przecież mnie nie zjedzą - odparłam pewna siebie i zaczęłam chuchać na paznokcie, aby przyspieszyć proces wysychania.
- Nie byłabym tego taka pewna. Niektórzy chłopacy tak właśnie na ciebie patrzyli - zaśmiała się.
- O głupoto, bądź pozdrowiona - wzniosłam ręce ku niebu. - Kłamiesz.
- Nie, mówię prawdę. Gapili się jak łysy na grzebień. 
- No chyba nie.
- Wiesz co, jesteś głupia, ale chociaż ładna - Małgorzata dźgnęła mnie palcem w ramię. Nie pozostałam dłużna. Już po chwili płakałyśmy ze śmiechu tarzając się po dywanie. 
- Dobra, wait, stop. Ogarnijmy się - podniosłam się z dywanu i poprawiłam włosy.
- Idę sobie. Niech przyśnią ci się siatkarze na czele z Ignaczakiem - podśmiewując się rzuciła na odchodne dziewczyna.
-Ha i dziękuję bardzo! A tobie ten..jak on miał? - udałam, że nie potrafię przypomnieć sobie nazwiska idola Gośki. - Robert Par..Patr..Parkinson? 
- Nienawidzę cię - rzekła z udawanym oburzeniem blondynka. 
- Też cię kocham.


                                     "This girl is on fire"

  
1 październik , godz. 8.00

Obudziły mnie promienie słońca przedostające się przez zasłonę. Przeciągnęłam się i wyszłam do łazienki, aby przygotować się do wyjścia.
Ubrałam się, zjadłam szybkie śniadanie i wraz z Gośką opuściłyśmy mieszkanie. Dobrze, że Uniwersytet nie jest daleko od domu. Jazda autem zajmuje nam 10 min. Droga pieszo ok. 30 min. 
Po dotarciu na miejsce oznajmiłam przyjaciółce, że wrócę sama, gdyż mamy zupełnie inny plan zajęć. Pożegnałyśmy się, a następnie ruszyłam w stronę sali wykładowej. Udało mi się zająć miejsce obok niewysokiego bruneta. Miły facet. Zaczyna mi się podobać..szkoła ofkors.
Zajęcia zaczęłam od historii sportu, potem miałam język angielski, naukę o komunikowaniu, aż w końcu nadszedł czas na wychowanie fizyczne.
- Witam was drodzy studenci. Nazywam się Grzegorz Buszko i będę prowadził zajęcia WF. Chciałbym poznać was na początek od strony sportowej, więc dziś zagracie mecz siatkówki. Widzę przewagę chłopaków, ale myślę, że dziewczyny doskonale sobie poradzą. A teraz rozgrzewka! - mężczyzna klasnął rękoma, aby zachęcić nas do biegania. Rozciągaliśmy się i staraliśmy się ze sobą rozmawiać choć jeszcze dość nieśmiało.
Trener sam stworzył dwa składy. Ja znalazłam się z czterema chłopakami i jedną dziewczyną Anią, która zajęła pozycje rozgrywającej. Mi przydzielono atak. Przypadek? Wątpię.
- Hej! - krzyknęłam w stronę Anki, aby wystawiła mi piłkę. Niestety rozegrała na lewe skrzydło i zbicie wykonał Marcin. Punkt dla nas.
Gra toczy się dalej. Prowadzimy jednym punktem w pierwszym secie. Zagrywka Wojtka, perfekcyjne przyjęcie Kamila do Anki, wystawa do mnie i atak z prawej antenki. Udało się. 
- Woow! Dziewczyno! Gdzie ty się nauczyłaś tak grać? - spytał Kamil.
- Tu i tam - odpowiedziałam lekko speszona i skupiłam się na grze.

                                       popołudnie, dom Lilki i Gośki

- Hej, hej. Już jestem! - dałam znać wchodząc do mieszkania.
- Okey. Ale wbijasz jak bomba na Hiroszimę. Ciszej plis - do korytarza weszła Gośka zajadając się batonem. - Jak tam?
- Hmm..chyba ujdzie - lekko się skrzywiłam. Zabrałam torbę do pokoju i weszłam do kuchni w celu przygotowania posiłku.
- Co się stało? - przyjaciółka wlepiła we mnie wzrok.
- Na zajęciach sportowych trener dziwnie mi się przyglądał. Jakbym ciągle robiła coś źle. Nawet, gdy wykonałam atak po skosie wywołując tym zachwyt w drużynie nie zmienił tego groźnego wyrazu twarzy - rozłożyłam bezradnie ręce.
- Przecież jesteś dobra. Na pewno nie chodziło o słabą grę. Zawsze mogę się tam do niego przejść i opowiedzieć kim jest Lila Wyrwał. Wicemistrzyni Pol...
-Haha, Dzięki Gosia - przerwałam jej i uśmiechnęłam się delikatnie. Zawsze zawstydzam się, kiedy ktoś prawi mi komplement. - W każdym razie to były dopiero pierwsze zajęcia. Jutro postaram się grać na szczycie swoich możliwości. Ale teraz ty opowiadaj! - zachęciłam blondynkę i z nogami wyłożonymi na krzesełku pałaszowałam kukurydziane płatki.

„Nie ten przyjaciel, kto współczuje, a ten kto pomaga.”
__________________________________________________________


Cześć ; D
Nuda, nuda...ale po weekendzie wybieram się na imprezę do przyjaciółki. Nie pobaluje zbytnio, gdyż z pewnych przyczyn losowych nie powinnam ; /
Ale nie smęcę dłużej i życzę miłego czytania. 

Opowiadanie celowo pisane jest w luźnym stylu. Dialogi mogą zawierać dużo humoru, ponieważ założeniem jest wywołaniem uśmiechu u odbiorcy. 

Zastanawiam się nad usunięciem. Nie wiem, czy osoby obserwujące to czytają...
Liczę na ujawnienie się tych ukrytych czytelniczek ; ) Świadomość, że nie wiem dla kogo to piszę jest demotywująca.

2 komentarze:

  1. to ja napisze pierwsza :-) wlasnie zaczelam to czytac i faktycznie jest smiesznie :-P nie przestawaj pisac :-D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Dzięki za poświęcenie swojego czasu. Teraz to na pewno będę pisać ; )

      Usuń