niedziela, 25 sierpnia 2013

14. "Kisiel, nie bujajta, Tap Madl, biegi, horror".

Spała, 19 listopad 2012

Wybiegłam przed budynek. Od razu odczułam zimne, listopadowe powietrze. Usiadłam na schodach rozcierając ręce. Nie mogę się rozpłakać, nie mogę przejmować się tym co mówią ludzie, którzy nawet mnie nie znają. Smutek zaczął przeradzać się w złość. Wstałam i pewnym krokiem ruszyłam w stronę drzwi. Postanowiłam skonfrontować się z plotkarami. Tuż przy wejściu kopnęłam kosz na śmieci. I ta cała złość gdzieś uszła. Znów byłam tą opanowaną osobą, która nie zawraca sobie głowy takim błahostkami. Pociągnęłam za klamkę, lecz drzwi nie chciały się otworzyć. Po drugiej stronie szyby ujrzałam Kurka również usiłującego otworzyć drzwi. Pozwoliłam, aby zrobił to pierwszy.
- Byłem na stołówce po wodę i zauważyłem, że na stoliku został twój telefon - powiedział lekko zmieszany oddając mi urządzenie.
- Dzięki - odpowiedziałam krótko wymijając go i pobiegłam na halę. 

perspektywa Bartosza Kurka

Właśnie szedłem po zgrzewkę wody, kiedy zobaczyłem Lilkę stojącą przed drzwiami stołówki. Zbliżyłem się nieco i dobiegły mnie głosy jakiś dziewczyn.  To co usłyszałem nie było miłe, a najgorzej, że dotyczyło to Liliany. Chyba już nie była w stanie dłużej tego słuchać, ponieważ szybko ruszyła do wyjścia. Nie zauważyła mnie i wpadła na mnie. Spostrzegłem łzy w jej oczach. Nikt by się miło nie poczuł w takiej sytuacji. Lila trochę mnie drażni i nie możemy się dogadać, ale może to wynikać z tego, że mamy podobne charaktery. Mimo wszystko uważam, że jest dobrą siatkarką, która wie czego chce. Jeszcze ta historia z rodzicami...Jestem głupi. 

perspektywa Lili

Dołączyłam do mojej grupy. Zaczęliśmy od rozgrzewki, a potem przyszedł czas na mecz z siatkarzami. Oprócz mnie w mojej drużynie znaleźli się Możdżon, Ignaczak, Kurek niestety oraz dwóch chłopaków, którzy przyjechali na treningi. Po drugiej stronie siatki nie dostrzegłam siatkareczek, które prowadziły zażyłą dyskusję na mój temat, a szkoda. Oblegały ławkę rezerwowych.
Zbyszek jak to Zbyszek zaczął mnie zagadywać. 
- O nie panie Bartman, nie rozproszy mnie pan - pogroziłam mu przez siatkę.
- Może sprawdzimy, kto jest lepszym atakującym, hm? 
- Choć masz prawie dwa metry nie dorastasz mi do pięt - odpyskowałam i zajęłam swoją pozycję przy prawej antence.
Na początku wydawało się, że mecz będzie zagrany bardzo na luzie. Jednak po pierwszym secie chłopaki zaczęli grać bardzo poważnie. Anastasi z pewnością się do tego przyczynił. Przecież oni przyjechali tu trenować, a nie zabawiać się z Mikasą. Moja skuteczność w ataku trochę spadła. Zepsułam trzy piłki pod rząd. Starałam się być opanowana i skupiona, ale każdy blok Nowakowskiego wytrącał mnie z równowagi.
- Co to ma być? - odezwał się damski głos z ławki rezerwowych. 
- Staram się - odparłam nie patrząc na przedmówcę. Dobrze wiedziałam, że to ta wredna blondyneczka.
- No, jasne. Dno. - zachichotała.
- Skończyłaś już tę swoją ciętą ripostę? - odwróciłam się w jej kierunku. Byłam bardzo zdenerwowana.
- Ignoruj to, nie warto - poczułam, że ktoś chwycił mnie za ramiona i obraca z powrotem w kierunku drużyny. Całe szczęście, że Kurek zareagował. Jeszcze moment, a pokazałabym tej tępej dzidzie, gdzie raki zimują. Trener Anastasi nakazał kontynuację gry.
Rozgrywający postanowił dać mi jeszcze jedną szansę. Zaatakowałam piłkę z całej siły. W ten sposób obiłam blok przeciwników. Z racji tego, że zużyłam na ta akcję tyle energii prawie przekroczyłam linię. Zachwiałam się i upadając odepchnęłam się nogami odjeżdżając spod siatki. Udało się.
- Brawo - uśmiechnął się Igła podając mi rękę i pomógł wstać. Wszyscy wykonaliśmy 'teletubisiowego przytulaska', a nawet Zawór poklepał mnie po plecach. Czy ja śnię?
Wygraliśmy ten mecz. Podziękowaliśmy sobie pod siatką i wraz z grupą opuściłam halę. Siatkarze kontynuowali trening. My mieliśmy wolne. Wieczorem odbębniliśmy godzinkę na siłowni i spotkaliśmy się na kolacji.
- Ignaczak, czy ty masz robaki? - Marcin spojrzał na Krzyśka, który od kilku minut niesamowicie kręcił się na krześle.
- Nie, nudzę się - libero nie zaprzestawał swojego waka waka szoł.
- Bawimy się? - podskoczyłam odgryzając kawałek marchewki.
- W co? - Zibi wrzucił do buzi kilka suchych czekoladowych płatków.
- W skojarzenia. Ja zaczynam. Psychol.
- Lilka - szybko odparł Kubiak.
- Chyba ty - rzuciłam w niego marchewką.
- Agresja! - wydarł się Igła.
- Zbyszek - powiedział Kura.
- Psychol - stwierdził Misiek.
- Michał - odgryzłam się.
- Dzik - Igła przejął głos.
- O, kisiel! - krzyknęłam, kiedy kucharka podała malinowe danie. W taki sposób zakończyłam tą durną zabawę. Kiedy jesz z siatkarzami nie wyjdziesz z tego czysty, ale wręcz upierdolony. Igła narzekał, że on ma mniej od nas, więc postanowiłam oddać mu trochę mojej porcji. Zaczęliśmy przelewać kisiel z miski do miski. 50% tego znalazło się na naszych spodenkach, koszulkach i stole, ale co tam. Stwierdziliśmy, że Kurek wyliże blat, więc nie męczyliśmy się ze sprzątaniem.
- A Piotrek ma żonę - wypalił nagle Igła nie wiadomo skąd, nie wiadomo do czego nawiązując.
- No co ty? Nie żebym był świadkiem na ich ślubie ; o - Kurek wytrzeszczył oczy.
- Ja wiem, że wy wiecie, że ja wiem, że wy wiecie, ale może Lilka nie wie, dlatego chciałbym żeby ona wiedziała i żebym ja wiedział, że ona wie - sama nie wiem co wyrażały wtedy nasze miny. To było tak pokręcone, że prawie zastygł mi kisiel.
- Ja wiem. Istnieje takie coś jak facebook - uspokoiłam Igłę kładąc mu rękę na ramieniu.
- Aha.
Boże, gdzie ja jestem?
Po skonsumowaniu 'kisielu', jak to nazwał Zibi pomaszerowaliśmy do swoich pokoi. Wzięłam prysznic i od razu wskoczyłam do łóżka. Zasnęłam po kilku minutach.
 

Spała, 20 listopad 2012

Pierwszy trening odbył się o godz. 9.00 i trwał do 11.00. Trenowaliśmy z siatkarzami. Po obiedzie i czasie wolnym przeszliśmy do treningu siłowego. O 16.00 byłam już wolna. Z siatkarzami umówiliśmy się na godzinę 18.00 na dolnym holu. Mieliśmy zamiar grillować.
Zważając na to, ze mamy już końcówkę listopada trzeba się ciepło ubrać. Imprezowanie na dworze o tej porze roku jest szaleństwem. Czyli dla nas to normalne. Wzięłam prysznic, wytuszowałam rzęsy, posmarowałam usta pomadką ochronną a twarz kremem BB. Nie będę się stroić, to tylko grill. Nawet chłopaki przestrzegli, żebym wciągnęła ciepłą bluzę. Ubrałam się i zeszłam na dół. Zastałam śmieszny widok. Kubiak mocował się z zamkiem od bluzy, a Zibi usiłował mu pomóc. Przywitałam ich śmiechem.
- Nie śmiej się tylko zrób coś - Bartman nie przestawał walki z zamkiem.
- Odsuń się - szturchnęłam Zbyszka i zajęłam jego miejsce. - Proszę, gotowe - zapięłam Miśkowi zamek pod samą szyję.
- Dzięki, ale ja chcę jeszcze żyć - wydusił Misiek.
- Oj, przepraszam. Ale pamiętaj Michałku ubieraj się cieplutko i zakładaj czapeczkę - powiedziałam niczym nadopiekuńcza mamuśka klepiąc przy tym Kubiaka po policzku.
- Rzygam tęczą - Zbyszek odwrócił się od nas. Pewnie udaje, że nas nie zna. Ciołek.
- Uwaga! Nadchodzi węgiel! - Igła jak zwykle musi poinformować świat o swych dokonaniach wydzierając się.
- Jastrzębski Węgiel - obniżyłam ton i poruszałam brwiami.
- Igła mógłbyś się trochę ściszyć, bo tak jakby właśnie ukradłem grill i powinniśmy czym prędzej spierdalać - syknął Kurek niosąc przedmiot.
- A żarcie? - obudził się Bartman. - Igła chodź ze mną - Bartman pociągnął Krzyśka za sobą i udali się na stołówkę. Libero przekazał swoją zdobycz (węgiel) Kubiakowi, a potem wszyscy po cichu opuściliśmy budynek.
- Ej, a gdzie właściwie robimy tą dziką imprezę? - wlokłam się za chłopakami taszcząc reklamówkę z piwem.
- W altance - odparł Kubiakowy głos gdzieś z przodu.
- Aaaa - odparłam. - Gdzie? - znów zapytałam po chwili.
- Zobaczysz - westchnął zrezygnowany Kurek.
Dotarliśmy na miejsce. Ta altanka całkiem, całkiem. Rozwaliłam się na jednej z ławeczek, ale mój relaks nie potrwał zbył długo. Dołączyli bowiem do nas Zibi z Igłą, więc trzeba było zająć się jedzeniem. Układałam z Ruckiem kaszankę na grillu, Winiar szykował boomboxa, Zbychiał robił miejsce na tańce, a reszta opierdalała się.
- Na początek proponuję, abyśmy się napili - Bartman wyjął flaszkę, którą ukrył w kieszeni spodni i zasłonił bluzą. 
- Zbychu schowaj to na razie. Otwórz piwo - przystopował go Winiarski.
- No dobra - jęknął zawiedziony Zbyszek i rozdał nam po butelce piwa.
- Chryste Panie! Kaszana się pali! - Ruciak rzucił się do grilla.
- To da się jeszcze uratować - uspokoiłam Paputa - Kto lubi bardzo, bardzo, bardzo przypieczone?! - krzyknęłam do reszty siatkarzy.

Objedliśmy się i prawie leżeliśmy na ławeczkach. Nikt nie miał siły się ruszać.
- Noc jeszcze młoda, a my już wymiękamy... - Ignaczak podzielił się z nami refleksją.
- Otwieram wódkę! - wyciągnęłam spod stołu połówkę. Nagle moi koledzy doznali jakiegoś cudownego pobudzenia i wszyscy ustawili kieliszki w kolejce

                                                    na fazie xd

 
 Nawet boombox był szczęśliwy, bo zapodał właśnie nową piosenkę Rijany. A może to przez to, że Winiar go przytulał? Nieważne.
- "Baby tonight I need you" - zaśpiewał mi na ucho Bartman. Wybuchnęłam śmiechem i jeszcze bardziej wtuliłam się w Zbysiowe ramiona. Popatrzyłam na chłopaków siedzących w altance. Rucek wpierdala kaszankę, Kurek śmieje się jak baran, Możdżon siedzi z poker facem, Winiar przysypia, Kubiak wyłożył nogi na stół, Cichy robi driny, a Igła nadaje jak katarynka.
- Chciałabym faceta, który widząc mnie pijaną zaniósłby mnie na rękach
do domu, zamiast robić awantury o to, jak mogłam się tak spić - wymamrotałam. W odpowiedzi usłyszałam tylko śmiech Bartmana.
Powróciliśmy do reszty siatkarzy. Zaczęły się zwierzenia. Tylko nie to.
- A wiecie, że ja kiedyś miałam takiego chłopaka - zaczęłam swoją opowieść, kiedy Jarosz skończył opowiadać o jakiś brunetkach, które są teraz blondynkami, czy na odwrót - i on do mnie pisał.
- No kurwa nie pierdol serio? - nawalony Zawór podpierał się łokciem na stole.
- Nie pierdolę, bo za młoda jestem - machnęłam ręką - no i on tak pisał i pisał. Aż w końcu mówię do siebie, że on głupi jest i nie chcę go. Bo spodobał mi się inny, ale ciii. A on spokoju mi nie dawał. To mu napisałam jednej nocy, że nic z tego nie będzie, bo lubię Kacpra. I on nagle wiecie, pretensje jakieś. Jak mogłaś mi to zrobić?! Nie masz serca! A mówiłaś, że liczę się tylko ja - zaczęłam wymachiwać rękoma, aż prawie palnęłam Kubiaka w twarz - To mu napisałam słodkich snów, ty egoistyczny skurwielu.
- I co zrobił? - zapytał Możdżon.
- Chyba poszedł spać, bo zgasło słońce na gg - wychyliłam kieliszek czystej. Siatkarze dziwnie na mnie popatrzeli, ponieważ nie zapiłam, ani nie zagryzłam - Polak nie kaktus, pić musi - wyciągnęłam nogi na stole.

- Lilka, a jak cię zauważy jakiś trener to nas opuścisz? - Igła był nieźle wprawiony.
- W dupie ci się poprzewracało - założyłam ręce za głowę.
- Możliwe - Krzysiek upił łyk drinka.
- Patrzę na moje buty i stwierdzam, że są zajebiste - poruszałam adidasami.
- Ty też jesteś zajebista - Bartman wyszczeżył się w moim kierunku.
- Przypominam ci Zbyszku, że to moje dziecko, a ja wszystko słyszę - upomniał Zibiego Ignaczak obejmując go ramieniem.

- Przepraszam - Bartman spuścił głowę w dół.
- I masz dziewczynę, przypominam ci - pogroziłam mu palcem.
- To już nieaktualne - wzruszył ramionami Zibi.

- Wiesz co Bartosz? - nachyliłam się nad Kurkiem.
- Nie wiem - Kurek wykonał ten sam ruch.
- Mózg to fajna sprawa, szkoda, że go nie masz - zaśmiałam się rozpłaszczając na stole.
- Jak ja cię kurwa nie lubię - uśmiechnął się Kurek patrząc gdzieś przed siebie. Ja zaśmiałam się jeszcze głośniej.

Około godziny 21.00 zgasiliśmy ogień, a chłopaki posprzątali syf. Ja nie byłam w stanie .__.
- Ja nie wstaję, bo tu buja - usiadłam z powrotem na ławce po podjęciu próby podniesienia się - Nie bujajta! - wybuchnęłam śmiechem kładąc się na ławeczce.
- Zdajesz sobie sprawę, że jutro też jest dzień, a co za tym idzie, trening. Musisz być w formie. No już, podnoś się - Kubiak pociągnął mnie za rękę.
- Dobranoc Misiu - przymknęłam oczy i odwróciłam głowę. Wtem poczułam, że ktoś mnie podnosi. Zakładając ręce na szyję mojemu tragarzowi wyczułam na twarzy charakterystyczny lekki zarost. To Kubiak. Przykleiłam się do niego jeszcze bardziej, a dalej..dalej nie pamiętam. Poczułam się tak bezpiecznie, miło i ciepło, że odleciałam.

" Maybe tonight I'll call ya
 After my blood turns into alcohol
 No, I just wanna hold ya " 

21 listopad 2012, Spała

Otworzyłam oczy i wpatrywałam się w sufit. Grill, alkohol, taniec z Zibim i co dalej?
- Ugh - zatopiłam twarz w poduszce. Czemu zawsze urywa mi się film? Nawet, gdy nie wypiję dużo. Mam za słabą głowę. Udałam się pod prysznic, założyłam strój i zeszłam na dół na śniadanie. Napotkałam tam Zibiego bajerującego recepcjonistkę.
- Zdradzasz mnie - rzuciłam się mu na szyję.
- To nie tak jak myślisz, ja ci wszystko wytłumaczę - zaśmiał się odwracając się do mnie.
- No na pewno, chodź - pociągnęłam go za rękę i usiedliśmy do stołu.
- Lila wiesz już o tym, że przesunęli pierwszy trening? O 12.00 dopiero będzie - poinformował mnie Ignaczak.
- Fajnie. To co robimy? - napełniłam szklankę sokiem.
- Przyjdźcie do mnie i do Ziomka do pokoju. Coś się zorganizuje.

Z chęcią skorzystaliśmy z zaproszenia Krzyśka. Nie wszyscy mogli przyjść, bo mieli ciekawsze zajęcia jak np. Rucek, który odpalił grę na laptopie. 
- Ale cacko - Kurek zaczął bawić się aparatem Ignaczaka.
- Mi, Mi zrób zdjęcie! - Krzysiek przylepił się do mnie wykonując śmieszną minę. Poszłam w jego ślady.
- Co to za Tap Madl? Ja też chcę - Bartman wcisnął się między nas. 
Zmieniliśmy tło i przenieśliśmy się do kibla. 
- To jest profesjonalna sesja, nie śmiej się - prawie leżałam na podłodze, gdy zobaczyłam Cichego i Jarskiego robiących sobie słocie w lustrze.
- A dzióbek? Dzióbek musi być - krzyknął Kubiak.
- Sesja dla Dżordzo Najarani. Model ZB9 i Ale Wyrwał - komentował Igła, kiedy weszłam z Bartmanem pod prysznic. - Ale w ubraniach to wy kariery nie zrobicie - Krzysiek niczym profesjonalny fotograf przymierzał się do ujęć.
- Chodźcie wszyscy się tam wjebiemy, co? - Kurek wepchnął się do kabiny, a reszta, czyli Kubiak, Pit i Kosa poszli w jego ślady. 
- Uwaga samowyzwalacz włączony - wydarł się Ignaczak i popędził do nas. Tak bardzo chciał zdążyć, że po drodze się wywrócił i efektem była fotka, na której Igła leży pod naszymi nogami, ja rzucam się mu na pomoc, Kurek śmieje się w najlepsze, Kubiak podtrzymuje się Zibiego i robią to co Zawór. Kosa odwrócił się plecami...

Ogarnęliśmy się i siedzieliśmy na podłodze grając w karty. Do pokoju wszedł Winiar.
- Idziemy w teren biegać. Załóżcie dres.
- To są żarty? - zapytał Kubiak.
- To nie mój pomysł - Winiar opuścił pomieszczenie.
- Jaki żal - wstałam i podążyłam do siebie, aby założyć ciepłe ubranie.
Spotkaliśmy się na zewnątrz. Dostaliśmy wskazówki od trenera, którędy mamy biec. Dla siatkarzy to znajoma trasa, więc moja grupa miała za nimi podążać. Biegliśmy truchtem, każdy w swoim tempie. Na początku było nawet nieźle, ale po 2km zaczęłam wymiękać.
- Kurwa! - zaklnęłam, gdy prawie przewróciłam się o korzeń.
- Jak ładna to pozdrów - usłyszałam za sobą głos Kurczaka.

- Kurek na tyle? Co ty tu robisz? - wydyszałam, a Bartek zrównał bieg z moim.
- To samo co ty. Obijam się.
- Nie obijam się. Biegnę swoim tempem - zaczęłam się bronić. Po chwili wyminęła nas Marta, blondynka, która stara się uprzykrzyć mi egzystowanie w Spale - Boże - westchnęłam na jej widok.
- Nie znam jej, ale wkurwia mnie jej morda - stwierdził Kurek, kiedy dziewczyna była już wystarczająco daleko.
- Prawidłowo - uśmiechnęłam się i przyspieszyłam zostawiając Bartosza w tyle.
Przebiegłam około 300 metrów i w mojej głowie narodził się zacny plan.
- Cześć Michał Kubiak, masz sok z gumijagód? - napadłam na Miśka biegnącego przede mną.
- No nie wierzę! Myślałem, że już gdzieś tam z tyłu padłaś - zaśmiał się Kubiak na mój widok.
- Nie znasz moich możliwości Michale. Jeśli ktoś ma tutaj paść to Kurek obijający się za nami.
- Kuraś, dawaj szybciej! - Michał odwrócił nie przerywając truchtu. - Nie ma opierdalania się!
- No przecież biegnę - wymamrotał Bartek.

Na metę dotarliśmy padnięci. Otrzymaliśmy po butelce wody i szybko zaprowadzono nas na halę, abyśmy odpoczęli. Wyłożyliśmy się pod ścianami opierając na nich nogi i wykonywaliśmy ćwiczenia na uspokojenie oddechu. 

Kolejny trening odbył się między 17.00 a 18.00. Na szczęście Anastasi bardzo nas nie męczył. Rozegraliśmy spokojne 2 sety na rozgrzewkę, a potem poćwiczyliśmy przyjęcie. 
Wychodząc z hali zostałam zaczepiona przez AA.
- Lila zaczekaj chwilę - podbiegł do mnie trener. - Chciałbym, abyś jutro po drugim treningu przyszła pokoju numer 12 znajdującego się obok męskiej szatni. Ktoś bardzo chciałby z tobą porozmawiać. 
- Dobrze, będę - zarzuciłam ręcznik na ramiona - A kim jest ta osoba?
- Dowiesz się jutro, ale proszę przyjdź. To ważne - odrzekł tajemniczo i oddalił się.
Wieczór spędziłam w towarzystwie Piotrka, Kubiego i Bartmana oglądając horror w Zbychiałowym pokoju. Na filmie śmiałam się na strasznych scenach, a chłopaka dziwili się z mojej reakcji. Gorzej było, kiedy miałam wracać do pokoju. Jakie szczęście, że Cichy mieszka obok mnie. Całą drogę trzymałam się jego koszulki, a po znalezieniu się w pokoju natychmiast schowałam się pod kołdrą. Zasnęłam dopiero około północy, a przed snem napisałam jeszcze esemesa do Zbyszka.

" Zrujnowałeś mi psychikę. Ostatni raz wybierałeś film."
Odpisał:
" Jeśli się boisz zapraszam do mnie. Jest wystarczająco miejsca : ) "
Odpisałam:
" A niech cię Freddy pożre Bartman!! "
_______________________________________________________________
Siemano ; )

Czuję, że ten rozdział to chłam, dlatego nawet nie będę go czytać. Publikuję w ciemno. Brak weny... Następny będzie lepszy, mam nadzieję ;p 
FV. ; *
http://impossible-its-true.blogspot.com
Jeśli jeszcze nie znacie tego bloga, to musicie to zmienić ♥

6 komentarzy:

  1. Jestem, jestem.! Haha <3 Dziku już ją nosił, i nic nie mówił.! To znak numer któryś, że będą razem. ja to czuje.!
    Strasznie mi się podoba rozdział, jak każdy.;P
    I nawet Kurka troche polubiła... a może to tylko mi się tak wydaje.?xD
    mniejsza z tym.;P
    czekam na następny.! I jeszcze, jeszcze więcej Kubiaka, a co.!
    Pozdrawiam~Ann

    OdpowiedzUsuń
  2. Świetny rozdział :)
    Czekam na następny oby było w nim więcej Kubiego :D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja pierdziele usmiałam a potem umarłam. Kurdę ja pierdziele mi się tak podoba para z Kurkiem, bo przeciez kto się czubi ten się lubi to nie. Ale w sumie Kubi to najlepsza dupeczka po Picie i Kosie. No nie wiem. Czekam na więcej śmiechu.

    Pozdrawiam

    OdpowiedzUsuń
  4. - Wiesz co Bartosz? - nachyliłam się nad Kurkiem.
    - Nie wiem - Kurek wykonał ten sam ruch.
    - Mózg to fajna sprawa, szkoda, że go nie masz - zaśmiałam się rozpłaszczając na stole.
    - Jak ja cię kurwa nie lubię - uśmiechnął się Kurek patrząc gdzieś przed siebie. Ja zaśmiałam się jeszcze głośniej.




    - Zdradzasz mnie - rzuciłam się mu na szyję.
    - To nie tak jak myślisz, ja ci wszystko wytłumaczę - zaśmiał się odwracając się do mnie.
    - No na pewno, chodź - pociągnęłam go za rękę i usiedliśmy do stołu.



    :D :D ♥

    Po dwóch kilometrach była wykończona!? Ja po dwustu metrach tracę siły o.O


    Rozdział genialny, nie wiem co ty chrzanisz :D.


    Pozdrawiam i czekam na kolejny :D :* :D ♥

    OdpowiedzUsuń
  5. Nie ona musi być z Kurkiem :) Wiem ma inne zdanie, ale mi do siebie pasują.

    Czekam na kolejny i pozdrawiam Via :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Hej.! ;*
    No rozdział genialny jak zawsze. Coraz więcej przypadków, w których Lila i Misiek... yyy no wiesz. Chodzi o to zaniesienie po pijaku.
    No także pozdrawiam ;* ~`Ikaa.

    OdpowiedzUsuń